Sandman Noce nieskończone to powrót Neila Gaimana do krainy Sandmana po dziesięciu latach od zakończenia głównej serii. Czy jest to udany komiks? Czy jednak odcinanie kuponów od znanej marki?
Siedmiu Nieskończonych
Sandman Noce nieskończone podzielony jest na siedem części, a każda z nich – Śmierć, Sen, Pożądanie, Los, Zniszczenie, Rozpacz i Maligna – opowiada historię jednego z Nieskończonych. Bardzo mnie to cieszy, bo w głównej serii stosunkowo mało mogliśmy oglądać całe rodzeństwo. Zdaję sobie sprawę, że były to komiksy przede wszystkim o Morfeuszu, jednak zawiódł mnie brak rozwinięcia charakterów wyżej wymienionych postaci.
Opowieści przedstawione w poszczególnych częściach są różne wizualnie i tonacyjnie, i według mnie nierówne. Fragment o Malignie totalnie mi nie podszedł – jest on mocno chaotyczny i niezrozumiały. Bohaterowie przez większość czasu mówią jakieś losowe rzeczy. Może taki był zamysł, może komuś to przypasuje, jednak to nie dla mnie.
Podobne odczucia mam co do Rozpaczy, która napisana jest bardziej ,,filozoficznie” – takie snucie się między opisami różnych sytuacji nie wciągnęło mnie. Ja preferuję konkretne, fabularyzowane i zamknięte historie. Najlepiej z puentą.
Dlatego fragmenty poświęcone Zniszczeniu, Losowi, Władcy Snów czy Śmierci czytało mi się najprzyjemniej. Swoją drogą, historię o tej ostatniej miałem wrażenie, że już to kiedyś widziałem. Zacząłem kartkować inne tomy Sandmana, które mam w domu i się nie pomyliłem! W spin-offie o Śmierci pojawia się ta sama historia!
Siedem historii, siedmiu rysowników
Ogólnie nie przepadam, gdy jeden zamknięty tom jest tworzony przez kilku rysowników, którzy mają zupełnie inny styl, bo wybija mnie to z rytmu. Natomiast w Sandmanie Noce nieskończone ten zabieg mi nie przeszkadza, a co więcej! Uważam, że dodatkowo buduje to charakter i klimat historii oraz jej bohaterów.
Za zilustrowanie każdej historii odpowiada inny artysta – P. Craig Russel (Śmierć), Milo Manara (Pożądanie), Miguelanxo Prado (Sen), Barron Storey (Rozpacz), Bill Sienkiewicz (Maligna), Glenn Fabry (Zniszczenie), Frank Quitely (Los).
Sprawdź też: Dom Slaughterów. Szkarłat. Tom 2 – recenzja komiksu – Tajemniczy skrybowie
Komiks nie dla każdego
Mimo mojego małego narzekania, to uważam, że ten komiks czytało mi się najprzyjemniej z całej wypuszczonej do tej pory serii z nowymi okładkami. Czy jest to niezbędny album dla zrozumienia całości serii o Sandmanie? Niekoniecznie. Poleciłbym go nawet tym osobom, które nie czytały poprzednich tomów. Będziecie się (mam nadzieję) dobrze bawić, choć niektóre smaczki mogą wam uciec!
Sprawdź też poprzednie tomy:
– Klasyk w nowym wydaniu .„Sandman. Preludia i Nokturny. Tom 1” – recenzja komiksu
– Oniryczność to moje drugie imię „Sandman. Dom lalki. Tom 2” – recenzja komiksu
– Sandman. Kraina snów. Tom 3 – recenzja komiksu. Nie mogłem wyśnić lepszego komiksu.
– Sandman. Pora mgieł. Tom 4 – recenzja komiksu. Witamy w Piekle.
– Sandman Tom 5. Zabawa w ciebie – recenzja komiksu. Czy to sen czy jawa?
– Sandman Tom 6. Refleksje i przypowieści – recenzja komiksu. Niepowiązane ze sobą historie.
– Sandman Tom 7. Ulotne życia – recenzja komiksu. Na to czekałem!
– Sandman. Uwertura – recenzja komiksu. Co było wcześniej?
– Śmierć. Sandman – recenzja komiksu. Czy Śmierć działa jako protagonistka?
– Sandman. Koniec Światów. Tom 8 – recenzja komiksu. Spotkanie na końcu światów.
– Sandman: Senni Łowcy – recenzja komiksu – Samotny mnich i zwierzęta
– Sandman. Panie Łaskawe. Tom 9 – recenzja komiksu – Wszystko się łączy