Previous slide
Next slide

HeroQuest – recenzja gry planszowej. Planszowe DnD, czyli chaos z zasadami.

Ludzie od zawsze byli żądni wrażeń, a wizja zostania bohaterem kusiła śmiałków od wieków. Czas mijał, społeczeństwo rozleniwiało się, coraz bardziej zatracając marzenia o przygodach i ratowaniu księżniczek z objęć złych smoków tudzież książąt z rąk zaborczych matek,. Na usprawiedliwienie trzeba jednak przyznać, że obecne czasy nie sprzyjają wielkim wyprawom – ceny benzyny, zamknięcie w domach i smoki jakby już nie były takie aktywne jak kiedyś. Na szczęście naprzeciw naszym pierwotnym instynktom stają gry, a w tym konkretnym przypadku HeroQuest: Game system, który pozwala nam wcielić się w bohaterów i wziąć udział w epickich przygodach. Jednakże czy zaspokoi fantazje i spełni marzenia domorosłych poszukiwaczy przygód? Zapraszam do lektury.

HeroQuest – recenzja gry planszowej. Planszowe DnD, czyli chaos z zasadami. 

Licencja na zabi… przeszukiwanie lochów.

HeroQuest to typowy przedstawiciel gatunku dungeon crawler – lochy, potwory, pułapki i oczywiście skarby, czyli to, co tygrysy lubią najbardziej. Dzięki księdze wyzwań oraz planszy można łatwo zapanować nad chaosem, który zazwyczaj panuje podczas moich sesji w popularne role playe. Oczywiście winę za to ponoszą gracze nie ja, żeby to było jasne. Gra nie wprowadza żadnych innowacji, co nie do końca jest czymś złym, dobrze jest mieć coś znanego, wchodząc w nieznane. Game system zapewni rozrywkę na naprawdę długie godziny. Samo przejście wszystkich czternastu scenariuszy to już spore wyzwanie, jak to jednak nam nie wystarczy, to zawsze będziemy mogli budować swoje lochy i układać nowe przygody. A jak już nawet granie nam się znudzi, to zawsze zostają figurki, które są warte uwagi i tylko czekają, aż uwolnisz duszę artysty.

W pudełku znajdziemy sporo plastikowych potworów, bo aż trzydzieści jeden, do tego jeszcze cztery figurki bohaterów, piętnaście miniaturowych mebli, cztery plastikowe szczury oraz dwadzieścia jeden par drzwi do naszych lochów. Wszystkie te elementy tylko czekają, żeby nabrać barw pod naszym pędzlem i urozmaicić następną rozgrywkę. HeroQuest daje nam pewną swobodę, lecz nie za dużą – wybór bohatera ograniczony do czterech najpopularniejszych, czyli elf, krasnolud, barbarzyńca oraz czarodziej, a każdu ruch jest uzależniony od rzutu kością, natomiast same akcje ataku ograniczone i mniej finezyjnie niż w “prawdziwych” RPG-ach. Zasady łapie się szybko dlatego i gra się dobrze, bo każdy wie co, jak i kiedy nie ma wątpliwości czy przeciwnik jest na krótkim, czy długim dystansie albo, czy dobycie miecza jest akcją i zabiera nam to ruch.

Lochy jak to lochy, brakuje słońca.

Największą zaletą papierowych RPG-ów jest ich grafika, ograniczona jedynie fantazją grających. HeroQuest nie pozostawia niczego wyobraźni. Widzisz cały świat, każdego potwora, z którym przyjdzie ci się zmierzyć, każdy mebel występujący w danej komnacie i trzeba przyznać, że bardzo to uprzyjemnia rozgrywkę. Figurki naszych przeciwników są wykonane starannie i szczegółowo, łatwo odróżnimy mumie od zombi, czy orka od goblina, a już po dwóch pierwszy scenariuszach wiesz doskonale, gdzie sięgnąć, aby postawić na planszy dane monstrum. Nie inaczej jest z wyposażeniem lochów. Miniaturowe meble prezentują się bardzo dobrze. Szczegóły ołtarza lub machiny tortur są naprawdę imponujące, tak jak wspomniałem wyżej, ręce same rwą się do malowania całego tego dobrodziejstwa.

W grze wcielamy się w bohaterów, którzy muszą powstrzymać złego czarnoksiężnika Zargona, czyli gracza, który jest jednocześnie mistrzem gry. Jego zaś celem jest “kompletna anihilacja Waszych jestestw!” – to jest cytat z księgi zasad. Game master ma wgląd do całego układu mapy już od samego początku, dzięki czemu może, ale nie musi, bardzo utrudnić rozgrywkę reszcie drużyny… no właśnie drużyny.

Nikt sam nie zostaje bohaterem!

Istnieją systemy dla jednej osoby, które pięknie przeprowadzą cię przez całą fabułę. HeroQuest do nich nie należy, według informacji na pudełku gra jest od 2 do 5 graczy, lecz nie będę was oszukiwał, z rozgrywki czerpie się najwięcej satysfakcji tylko w pełnym składzie. Podjąłem próbę zabawy samodzielnie we dwoje oraz w trzyosobowym składzie i nie dało to namiastki tego, co przeżyłem, jak zebraliśmy całą ekipę.

Kontrola bohatera i złola już na wstępie traci sens, bo znasz układ całego lochu i miejsc, do których masz dotrzeć. We dwóch już występuje jasny podział, kto jest po której stronie, lecz jeden nawet najdzielniejszy wojownik nie podoła przygodzie samodzielnie, a kierowanie czwórką postaci szybko staje się nudne. Trzyosobowy skład dawał już jakąś namiastkę rozgrywki. Gracze rozmawiali ze sobą, coś tam ustalali. Mieli jakąś strategię, ale nie umywa się to do chaosu wojny, który występuje, gdy przy planszy zasiadają cztery osoby i każdy z naszych herosów jest kierowany przez kogoś innego. Mag bez eskorty idący w pierwszej linii i nacierający na potężnego gargulca to scenariusz, którego nie wymyślisz grając w mniejszym gronie. HeroQuest jest pozycją kooperacyjną, lecz to właśnie te indywidualne decyzje i szalone pomysły poszczególnych graczy czynią każdą rozgrywkę oryginalną i niepowtarzalną.

Grind czy milestons.

W RPG-ach zawsze liczył się level. Monotonne zabijanie setek potworów, żeby uzbierać wystarczającą ilość punktów doświadczenia czy chodzenie od npc-a do npc-a w nudnych questach, żeby tylko wskoczyć na wyższy poziom. O ile w dobrze napisanych grach i zadaniach nawet nie zauważamy, kiedy nasza postać osiąga coraz to nową rangę, to zapewne każdemu z nas zdarzył się nudny grind tylko po to, żeby założyć nowy ekwipunek. Papierowe role playe nie są gorsze w tej dziedzinie od swoich komputerowych braci.

Tradycyjne ubijanie każdego napotkanego wilka, żeby dostać trochę expa czy wykonywanie zadań, aby od razu wskoczyć na nowy poziom, to jedne z wielu technik jak nagradzać graczy za wysiłek. HeroQuest jednak idzie w innym kierunku, czyli nie wynagradza bohaterów w żaden sposób. W “bohaterskich zadaniach” nie ma poziomów. Jedyny sposób jak można podnieść statystyki, to ekwipunek, czyli miecze dodające obrażeń czy pancerze działające na tej samej zasadzie tylko z punktami obrony. Sprzęt można zakupić między wyprawami. Taki zabieg pasuje do głównej zasady, czyli upraszczamy, co się da. Żeby nie było, gra bardzo często nagradza poszukiwaczy przygód tylko nie punktami doświadczenia, a skarbami, za które potem będą mogli kupić potrzebne wyposażenie.

Jak to jest być Bohaterem, dobrze?

Moim zdaniem to nie ma tak, że dobrze albo że nie dobrze. Bycie bohaterem w prawdziwym życiu wiąże się z pewnymi obowiązkami, co może przerastać ludzi niegotowych na takie brzemię. HeroQuest pozwala ci spełnić marzenia o ratowaniu świata bez dodatkowych zmartwień, tak naprawdę nawet bez konieczności powodzenia. Przegrasz, to po prostu zaczniesz od nowa. Dlatego wszyscy, którzy chcą zostać bohaterami, lecz boją się, że nie podołają, powinni zagrać w ten tytuł i zakosztować życia jako ten, który uratował świat. Planszówka jest solidnym tytułem i dobrze reprezentuje swój gatunek, a co najważniejsze jest prosta mechanicznie, dzięki czemu nie odrzuci nowicjuszy, a gracze z doświadczeniem może nie będą bawić się tak dobrze, jak w rozbudowanych systemach, lecz na pewno nie zmarnują czasu, siadając do HeroQuesta.

Za przekazanie gry do recenzji dziękujemy wydawnictwu Rebel.

Podziel się ze znajomymi:

Udostępniam
Udostępniam
Udostępniam

NAJNOWSZE WPISY

O NAS:

Chcesz być na bieżąco, a nawet wiedzieć więcej o grach, komiksach, serialach lub filmach? GraPodPada.pl jest miejscem, gdzie znajdziesz informacje tworzone przez pasjonatów dla… graczy, czytaczy i oglądaczy ! Reprezentujemy różne opinie, patrząc na popkulturę z wielu perspektyw! Dlatego codziennie spodziewaj się treści wysokiej jakości i odnajduj interesujące Cię recenzje i informacje. Grasz w to? GraPodPada.pl to miejsce dla Ciebie… to miejsce dla każdego gracza.

Masz Pytania? Skontaktuj się z nami: kontakt@grapodpada.pl