REKLAMA

Jak sprzedać nawiedzony dom — recenzja książki — Niektóre domy nie chcą zostać sprzedane

Daria Rogut

Opublikowano: 8 lipca 2024

Spis treści

Śmierć rodziców Louise spada na nią jak grom z jasnego nieba. Musi wytłumaczyć córeczce, co stało się z dziadkami, a do tego współpracować z dawno niewidzianym bratem przy sprzedaży domu, który przypadł im w spadku. A jakby tego było mało, sam dom wydaje się mieć inne plany…

Grady Hendrix w ostatnich latach stał się jednym z tych autorów, po których książki sięgam właściwie w ciemno. Jest to też mój ulubiony autor horrorów. Jak sprzedać nawiedzony dom to już szósta powieść tego autora wydana w Polsce. Jak to zwykle bywa, Hendrix wybiera kolejny znany z kina i literatury grozy motyw, a następnie opracowuje go na swój własny sposób, czyli z humorem, ale nie unikając poważnych tematów.

Były już wampiry, opętania, potwory czyhające w sklepie wielkopowierzchniowym i slasherowi mordercy, a teraz nadszedł czas, no właśnie, na co? Choć tytuł powieści wyraźnie sugeruje nam, że mamy do czynienia z historią, w której pierwsze skrzypce będzie grał nawiedzony dom, polski wydawca bardzo słusznie zdecydował się zwrócić na okładce uwagę na inny, moim zdaniem znacznie ważniejszy aspekt Jak sprzedać nawiedzony dom, a mianowicie na lalki, bo to one są tutaj głównym straszakiem. Jeśli zatem spodziewacie się opowieści w gotyckich klimatach o krążących po ciemnych korytarzach duchach, rozważcie sięgnięcie po ten tytuł dwa razy. Natomiast jeżeli jesteście fanami stylu i sposobu prowadzenia narracji charakterystycznego dla Hendrixa, nie wahajcie się i czytajcie. Autor w pełnej krasie prezentuje tutaj to, co robi najlepiej, czyli łączenie poważnych, łapiących za serce historii z grozą i szczyptą absurdu.

REKLAMA

Z rodziną najlepiej wychodzi się na zdjęciu

Główną bohaterką powieści jest Louise, niemal czterdziestoletnia samodzielna matka, która nagle dowiaduje się, że jej rodzice zginęli w wypadku. Kobieta musi zatem porzucić swoją codzienną rutynę, przekazać córkę pod opiekę byłego partnera i wyruszyć w podróż do swojego rodzinnego domu, aby przygotować pogrzeb i zająć się kwestiami spadkowymi. Będzie musiała zmierzyć się jednak nie tylko z własną żałobą i z koniecznością przeprowadzenia swojej córeczki przez pierwsze doświadczenie straty kogoś bliskiego, ale też z przeszłością. W rodzinnych stronach musi ona bowiem skonfrontować się ze swoim młodszym bratem Markiem, z którym od lat nie miała kontaktu.

Pomijając wszelkie aspekty horrorowe, to właśnie relacja między dorosłym już rodzeństwem jest najistotniejszym tematem tej historii. Hendrix daje nam możliwość wgłębienia się w przeszłość bohaterów, sięgnięcia do wspomnień wypartych przez nich przed laty i przyjrzenia się, jak błędne były ich wyobrażenia o sobie nawzajem i jak niewiele wiedzieli oni o sobie, pomimo bycia tak blisko związanymi więzami krwi. Ich wspólna podróż do zrozumienia siebie i możliwego pojednania jest naprawdę angażująca, poruszająca i skłaniająca czytelnika do przemyślenia tego, czy aby na pewno jego oceny otaczających go w rzeczywistości osób są słuszne. Odkrycie problemów i poznanie prawdziwego charakteru brata daje też Louise szansę na ponowne pochylenie się nad jej relacją z rodzicami i zastanowienie się, czy ich również, a zwłaszcza bujającej w obłokach i zafascynowanej światem lalkarstwa matki, nie oceniała błędnie. Może wątek obyczajowy nie zachwycił mnie tu aż tak bardzo jak ten w Poradniku zabójców wampirów Klubu Książki z Południa, ale i tak uważam, że został on poprowadzony bardzo dobrze i naprawdę mną poruszył. W związku z nim miłośnicy grozy muszą się jednak uzbroić w cierpliwość, bo na poważne straszenie trzeba poczekać około stu stron.

Sprawdź też: Płoń — recenzja książki — Monster movie w książkowym wydaniu

Książka
Jak sprzedać nawiedzony dom | zdjęcie własne

Krew, śmiech i buntownicze lalki

Same strachy również są wybitnie hendrixowe. W swoich poprzednich powieściach autor pokazał, że lubi brutalność i gore i w Jak sprzedać nawiedzony dom tylko to potwierdził. Osobiście nie przepadam za obrazową przemocą w kinie, ale w książkach, kiedy muszę polegać na swojej własnej wyobraźni, jest ona dla mnie bardziej do przyjęcia. Tak było też tutaj i ostre przedmioty wbijane w oko czy ucinane kończyny mi nie przeszkadzały. Dobrą robotę robiły też wspomniane wcześniej lalki i pacynki, które są zdecydowanie bardziej niepokojące niż te, które umieszczono na okładce.

A jeśli już mowa o lalkach, to przy książce tego autora nie sposób nie wspomnieć o humorze. Jeśli nie jesteście zaznajomieni z twórczością Hendrixa, ale chcielibyście się za nią zabrać, to musicie wiedzieć, że nawet jeśli wzmianki o komediowości jego książek pojawiają się prawdopodobnie we wszystkich materiałach promocyjnych, to nie są one takimi komedio-horrorami, jakich moglibyście się spodziewać. Żarty zdecydowanie nie są w tych powieściach najważniejsze, nie są one też parodiami różnych horrorowych podgatunków. Hendrix w warstwie humorystycznej bazuje przede wszystkim na absurdzie i stara się nas rozbawić tym, że prezentuje dziwaczne, odklejone idee zupełnie na poważnie. Tutaj głównym źródłem śmieszków jest lalkarstwo, które zostaje przedstawione w taki sposób, że gdyby po tę książkę sięgnął kosmita, mógłby on uznać, że jest to najbardziej buntownicza, punkowa i kontrkulturowa forma sztuki, jaką stworzył człowiek. Mnie ten wątek rozbawił niesamowicie, a fakt, że bohaterowie mówią o tym absolutnie na serio, jeszcze podbijał ten efekt. Świetnym rozlużniającym dodatkiem do tej historii były też ciotki-egzorcystki, które rozładowywały napięcie w trudnych momentach. To zatem idealna pozycja dla osób, które lubią absurd i dobrze wyważony balans między śmiesznością a powagą.

Hendrix znów w formie

Jak sprzedać nawiedzony dom to powrót Grady’ego Hendrixa w świetnej formie. Po małym zawodzie w postaci Ostatnich ocalałych autor ponownie zaprezentował powieść na poziomie zbliżonym do mojego ulubionego Poradnika pogromców wampirów…, stawiając w centrum trudne rodzinne relacje i opakowując je w sreberko z mrocznych lalek, krwawej przemocy i abstrakcyjnego humoru.

Sprawdź też: Mickey7 — recenzja książki — Po ilu zgonach przestajesz być sobą?

ZALETY +

WADY -

Za przekazanie książki do recenzji dziękujemy wydawnictwu ZYSK I S-KA

Daria Rogut

Miłośniczka literatury i dobrych filmów!

REKLAMA

Rekomendowane artykuły

Pan Błysk – Recenzja książki. Nie zostawiaj Żyrólika bez opieki

Pan Błysk – Recenzja książki. Nie zostawiaj Żyrólika bez opieki

Łazikanty – Recenzja książki. A co jeśli nasze zabawki żyją?

Łazikanty – Recenzja książki. A co jeśli nasze zabawki żyją?

Nawałnica Mieczy: Krew i Złoto – Recenzja książki.

Nawałnica Mieczy: Krew i Złoto – Recenzja książki.

Ja, Inkwizytor. Miasto Słowa Bożego – Recenzja Książki

Ja, Inkwizytor. Miasto Słowa Bożego – Recenzja Książki

Bursztynowy miecz – Recenzja książki. Jeszcze więcej słowiańskości

Bursztynowy miecz – Recenzja książki. Jeszcze więcej słowiańskości

Nawałnica Mieczy: Stal i Śnieg – Recenzja Książki. Cisza przed burzą

Nawałnica Mieczy: Stal i Śnieg – Recenzja Książki. Cisza przed burzą