Sandman. Panie Łaskawe. Tom 9 to przedostatni album z głównej serii opowiadającej o przygodach Władcy Snów autorstwa Neila Gaimana. Tytułowe Panie mają wiele imion i pojawiały się nie raz w poprzednich odsłonach komiksu. Tym razem ogarnięte rządzą zemsty nie spoczną, dopóki nie dopadną wszystkich, których chcą ukarać. Jak w takiej sytuacji, gdy jego bliscy znajdą się w niebezpieczeństwie, poradzi sobie Morfeusz?
Gdzieś już to widziałem
Jeżeli czytaliście moje poprzednie teksty o Sandmanie (a mam nadzieję, że czytaliście), to wiecie, że mam trudną relację z tą serią. Często zdarzało mi się narzekać, że trochę czegoś innego spodziewałem się po komiksach z Władcą Snów. Dwa pierwsze tomy tworzyły cudowną, spójną fabułę, natomiast później zaczęło się to trochę rozjeżdżać. O ile same historie były naprawdę dobre, tak rola Morfeusza była sprowadzona do gościnnych występów.
Panie Łaskawe łączą większość wątków, o których mogliśmy czytać w poprzednich albumach. Tak więc dziecko Luty Hall zostaje porwane, kobieta popada w szaleństwo i błądzi, będąc ciałem w świecie realnym, ale duszą w innym świecie. Zostaje wykorzystana przez Panie, które chcą zemścić się na Władcy Snów za to, co wydarzyło się w poprzednich tomach.
Czy to, że w końcu okazuje się, że wszystko, co do tej pory czytałem, jednak się połączyło, ma jakieś znaczenie? Chyba nie do końca. Z jednej strony fajnie, że do czegoś te historyjki dążyły, ale osobiście wolałbym, żeby fabuła była poprowadzona bardziej spójnie. Przez te osiem tomów nagromadziło się tyle postaci i wątków, że wrzucenie ich teraz w jeden tom spowodowało lekki chaos i zakłopotanie. Warto zatem przed lekturą przypomnieć sobie to, co się działo poprzednio.
Sandman. Panie Łaskawe. Tom 9 jest dla mnie czymś genialnym jako samodzielna historia, bo ponownie otrzymujemy powolną prowadzoną, ale zamkniętą opowieść. Warto dodać, że jest to najgrubszy dotąd album z serii, więc daje on wystarczającą przestrzeń, aby zagłębić się w motywacje każdego z bohaterów. Zacząłem czytać i mocno się wciągnąłem. Bałem się, że długo mi zejdzie przebrnięcie przez to tomiszcze, zwłaszcza znając już specyfikę Sandmana, ale o dziwo dość sprawnie mi poszło i po zakończeniu byłem zadowolony. Teraz tym bardziej nie mogę doczekać się, co przyniesie finał tej serii.
Wizualnie jest bardzo różnie i nierówno – wszak przy tym komiksie współpracowało aż ośmiu rysowników! Na początku bardzo mi się podobało – gruba kreska i jaskrawe kolory idealnie wpasowały się w moje gusta. Im dalej, tym jest coraz bardziej niedbale. Zakładam jednak, że taki był zamysł artystyczny, bo współgra to z przemianą, jaka zachodzi w charakterze samego Morfeusza.
Czytanie kolejnych albumów Sandmana to niesamowita przygoda. Można było się obawiać, że przedostatni tom będzie tylko wprowadzeniem do finału, jednak nie dość, że jest tym wprowadzeniem, to opowiada swoją zamkniętą i niesamowicie dobrą historię. Gaiman doskonale buduje napięcie i wie, kiedy skończyć, żeby nie pozostawić czytelnika z niesmakiem, ale jednocześnie zbudować napięcie przed kontynuacją.
Sprawdź też poprzednie tomy:
– Klasyk w nowym wydaniu .„Sandman. Preludia i Nokturny. Tom 1” – recenzja komiksu
– Oniryczność to moje drugie imię „Sandman. Dom lalki. Tom 2” – recenzja komiksu
– Sandman. Kraina snów. Tom 3 – recenzja komiksu. Nie mogłem wyśnić lepszego komiksu.
– Sandman. Pora mgieł. Tom 4 – recenzja komiksu. Witamy w Piekle.
– Sandman Tom 5. Zabawa w ciebie – recenzja komiksu. Czy to sen czy jawa?
– Sandman Tom 6. Refleksje i przypowieści – recenzja komiksu. Niepowiązane ze sobą historie.
– Sandman Tom 7. Ulotne życia – recenzja komiksu. Na to czekałem!
– Sandman. Uwertura – recenzja komiksu. Co było wcześniej?
– Śmierć. Sandman – recenzja komiksu. Czy Śmierć działa jako protagonistka?
– Sandman. Koniec Światów. Tom 8 – recenzja komiksu. Spotkanie na końcu światów.
– Sandman: Senni Łowcy – recenzja komiksu – Samotny mnich i zwierzęta