Strażnicy Galaktyki vol. 3 – recenzja filmu na Blu-ray i DVD. So F**king special! 

UDOSTĘPNIJ

14 sierpnia 2023 roku miała miejsce premiera na DVD i Blu-ray najnowszego filmu Jamesa Gunna. Tym samym jest to ostatnia produkcja tego reżysera w MCU, gdyż przeszedł on do konkurencji, aby stworzyć od nowa uniwersum DC. Z niecierpliwością wyczekiwałem kolejnych przygód tej wesołej ferajny. Gunn jest świetny w swoim fachu i w niejednej produkcji udowodnił, że potrafi tworzyć historie z komediowym sznytem,  dobrym smakiem i bez większych przegięć.

Pierwsza część Strażników była wtedy czymś nowym w budującym się uniwersum. Na pierwszy rzut oka banda o zupełnie odmiennych charakterach stała się rodziną, gdzie jeden za drugiego ręczył życiem. Druga część, choć nie tak wspaniała, utrzymała poprzeczkę. W przypadku trzeciej miałem małe wątpliwości. Wydarzenia pomiędzy dwójką a trójką sporo namieszały i doprowadziły do wielu zmian w drużynie. Czy kosmiczna ekipa nadal potrafi bawić publiczność?

Strażnicy Galaktyki vol. 3

Since You Been Gone

Peter Quill (Chris Pratt) nie może się pozbierać po stracie ukochanej. Popadł w alkoholizm, a jego zła aura negatywnie oddziałuje na pozostałych członków drużyny. Nie potrafi cieszyć się życiem w Nowhere, które zostało nowym domem Strażników. Pewnego feralnego dnia również przesadza z ilością wypitego trunku. Właśnie wtedy złotoskóry Adam Warlock (Will Poulter) wpada niczym kometa do kosmicznej przystani, by dorwać Rocketa (Bradley Cooper). Nadzwyczajnie łatwo rozprawia się z bohaterami, ale ostatecznie nie osiąga zamierzonego celu. Niestety okazuje się, że po całym zajściu Rocket jest śmiertelnie ranny, a żeby go uleczyć herosi  muszą zdobyć tajemniczy  kod. 

Strażnicy Galaktyki vol. 3

We Care a Lot

Co ciekawe, główną postacią w filmie nie jest Peter lecz Rocket. W dodatku włochaty protagonista jest nieobecny przez co najmniej połowę opowiadanej historii. Jak zatem może on być na pierwszym planie? Gunn w interesujący sposób nie daje nam zapomnieć o Szopie poprzez retrospekcje z jego życia. W przerwach między kolejnymi walkami Strażników o ocalenie przyjaciela możemy poznać genezę powstania Rocketa – jego humanoidalnej postaci. To niezwykła historia, która skutecznie pełni rolę wyciskacza łez oraz głębiej nakreśla charakter głównego antagonisty filmu.

Choć uwaga zostaje skierowana na futrzaka, to Gunn nie zapomina o pozostałej załodze. Każda z postaci ma swoje pięć minut i błyszczy w dedykowanej jej scenie. Widać, że wszyscy przeszli pewną przemianę, rozwinęli się i mają swoje miejsce w drużynie. Na szczególną uwagę zasługuje Nebula (Karen Gillan). Pamiętacie ją z jedynki? Tę wyzutą z uczuć surową antybohaterkę? Jej już nie ma. Choć sprawia wrażenie sztywniary, to na swój indywidualny sposób ujawnia wrażliwość. Szczególnie widać to w jednej scenie, w której – powiedzmy – zapomina się, ujawniając to, co skrywa w sercu.

Drax (Dave Bautista) może nie śmieszy już tak, jak kiedyś, ale nadal nie grzeszy inteligencją. Z drugiej strony przepracował swoją przeszłość i w finale otrzymuje rolę, której potrzebował od samego początku.

Nawet Mantis (Pom Klementieff), która wydawała się jedynie tłem grupy, pokazuje na co ją stać. Sama nawet w jednej scenie podejmuje ten temat.

Postać Gamory (Zoe Saldana) sprawiła mi problem. Choć umiejętnie została wprowadzona do historii, to wątek miłosny z jej udziałem zadawał pewnego rodzaju ból. Lubiłem tę parę – Petera i ją, ale ta Gamora, to nie ta, która zginęła z ręki Thanosa. Starlord powinien to zrozumieć, a nie tworzyć wymówki, że „zapomniała” o swojej przeszłości. To zupełnie inna kobieta. 

Strażnicy Galaktyki vol. 3

Groot (Vin Diesel) jak to on, pełni rolę scalającą całą drużynę i motywuje ich, gdy zachodzi taka potrzeba.

Postaci drugoplanowe również nie pozostają w tyle. Im też poświęcono trochę uwagi, dzięki czemu bawią publiczność równie dobrze, jak główni bohaterowie.

W przypadku antagonistów nie jest najgorzej. Wielki Ewolucjonista to postać zła do szpiku kości, traktujący żywe istoty jak rzeczy nadające się tylko do eksperymentów. Bez mrugnięcia okiem jest w stanie unicestwić miliony tylko dlatego, że coś mu nie spasowało. Uparty i dążący po trupach do celu. Jego tylko z pozoru szczytny cel jest dobrą motywacją do prowadzenia fabuły. Choć siłą nie jest w stanie dorównać Thanosowi, to charakterem już jak najbardziej. Bije też na głowę Kanga.

Warlock mógłby dostać nieco większą rolę, ale nawet te kilka scen wystarczyło, by w interesujący sposób nakreślić jego postać i ukazać przemianę, jaka w nim zachodzi.

Strażnicy Galaktyki vol. 3

Sprawdź też: Strażnicy Galaktyki: Coraz bliżej święta – recenzja filmu. Najlepszy prezent to obecność drugiego człowieka

Dog Days Are Over

Dobór muzyki do tej produkcji to temat na długi esej. Ja tylko o niej wspomnę. W całej serii Strażników… muzyka pełniła specjalną rolę. Razem z Peterem przeprowadzała nas przez kolejne wydarzenia, dodając nostalgicznego charakteru. W jedynce Starlord słucha składanki, która pozostała mu po jego prawdziwym domu. Quill z założonymi słuchawkami i wprawiający w ruch swoje pistolety to jego ikoniczna poza.

W tej części się to zmienia. Otwierająca scena nie pokazuje Petera, lecz Rocketa. Nie słucha luźnej, wesołej melodii, lecz melancholijnej piosenki Creep zespołu Radiohead. To zapowiedź nieco poważniejszej historii. Jednakże, bez obaw. Będą też chwile pełne śmiechu.

Strażnicy Galaktyki vol. 3

This Is the Day

Choć sama fabuła jest w swoich założeniach prosta, to wzbogaca ją wiele efektownych scen, które wzruszą, rozbawią, zbudują napięcie i go rozładują. Gunn kocha swoich bohaterów, widać to w każdej minucie. Stworzył emocjonujące dzieło pełne nostalgicznej muzyki, wzruszających scen i zapierającej dech akcji. Myślę, że kilka ujęć z tego filmu zapisze się w historii MCU. Szczególnie pewna popisowa sekwencja pełna akcji. 

Gagi nie są przegięte, choć do kilku można się przyczepić (scena z małą dziewczynką). Myślę, że Gunn zachował odpowiedni balans między powagą a żartem, domykając najważniejsze wątki i w piękny sposób żegnając się ze swoimi bohaterami.

Tak tworzy się filmy! 

W wydaniu Blu-ray czeka na was też kilka dodatków specjalnych, jak usunięte sceny, komentarze aktorów, wywiad z reżyserem w temacie Rocketa, zabawne ujęcia przy kręceniu filmu, czy możliwość odtworzenia produkcji z komentarzem reżysera. Gratka dla fanów.

Sprawdź też: Strażnicy Galaktyki Vol. 3 – recenzja filmu. Emocje, na które nie jesteście gotowi.

Zalety

– W końcu poznajemy historię Rocketa
– Odpowiedni balans między powagą a żartem
– Świetne sceny akcji
– Każdemu bohaterowi poświęcono odpowiednio dużo uwagi
– Wzruszające pożegnanie z bohaterami

Wady

– Adam Warlock mógłby mieć większą rolę w filmie
– Nie będę więcej szukał na siłę