Sportowe filmy zazwyczaj sprawiają, że jestem pod wrażeniem determinacji i siły głównego bohatera/ów, przeważnie nie wywołują jednak we mnie silniejszych emocji i wolę je oglądać w domu na VOD niż w kinie. Kiedy dowiedziałam się, co na warsztat wziął jeden z moich ulubionych reżyserów, byłam sceptycznie nastawiona. Czy słusznie? Odpowiedź znajdziecie w poniższym tekście.
Zgorzkniały trener otrzymuje propozycję nie do odrzucenia
Sprawdź także: Marvels – recenzja filmu – Trójkąt różnoboczny
Thomas Rongen (Michael Fassbender) nie ma zbyt dobrej passy. Jego życie prywatne, delikatnie mówiąc, nie układa się, a kariera wisi na włosku po ostatnich ekscesach na piłkarskiej murawie. Mający kłopoty z panowaniem nad agresją trener dostaje ostatnią szansę – ma za zadanie lecieć na Wyspy Samoa i przygotować reprezentację piłki nożnej do kolejnego meczu eliminacji do mistrzostw świata. Rongen traktuje zadanie jako karę i zesłanie, nie dając od siebie nawet minimum. Tuż po przylocie przekonuje się, że wyspiarska społeczność jest dość specyficzna, a lubiana przez niego anonimowość i dystans są nierespektowane. Odliczanie do powrotu umilają mu alienacja i alkohol.Nowi podopieczni są wyjątkowi, w pierwszym meczu eliminacji przegrali bowiem 31:0 z Australią. Początkowo nasz bohater traktuje misję jako wegetację i chce przetrwać do jej zakończenia, z czasem jednak upór milusińskich zachęca go do spróbowania. Czy warto i jakie będą tego efekty? Nie będę wam zdradzać.
Reżyser w nieco słabszej formie
Sprawdź także: Wojownicze Żółwie Ninja: Zmutowany Chaos – Recenzja Filmu. Jeszcze bardziej zmutowana historia?
Najnowszy obraz Taiki Waititiego podzielił widzów i krytyków. Recenzje są znacznie słabsze niż w przypadku poprzednich produkcji. Co poszło nie tak? Pierwszy gol to film dość sztampowy i przewidywalny. Mamy zgorzkniałego bohatera przechodzącego kryzys, mamy próbę, której zostaje poddany, a także szansę na katharsis postaci oraz kibicującej jej widza. Jeżeli chodzi o humor, to brakuje mu pazura z wcześniejszych produkcji twórcy. Tytułowi bliżej do familijnego filmu, który można obejrzeć w niedzielę do obiadu aniżeli do komedii, przez którą rozbolą was ze śmiechu brzuchy. Nie jest to poziom Teda Lasso, ale podobnie jak w przypadku serialu seans będzie niczym przyjemny i rozgrzewający serce kompres. Pomimo tych niedociągnięć bawiłam się przednio.
Fasbender inny niż wcześniej
Aktor idealnie odegrał gburowatego i zmęczonego życiem coacha stanowiąc olbrzymi kontrast do wyluzowanych i szczęśliwych mieszkańców. Jego kreacja wygląda, jakby była tworzona od niechcenia, w platynowych blond włosach oraz zaroście ciężko dostrzec w nim charyzmatyczną postać ze Wstydu. W historii najbardziej urzekło mnie małomiasteczkowe bezstresowe życie mieszkańców. Sama chciałabym mieć w sobie tak olbrzymie pokłady optymizmu, jak Tavita (Oscar Kightley) czy Ruth (Rachel House). Przekazywane przez nich prawdy brzmiały niczym wyjęte z książek Coelho bądź bestsellerowych poradników, jednak sposób i czas ich podania rozbawiły mnie prawie do łez, świetnie punktując doczesne podążanie zachodu za duchowością. Miło było zobaczyć na ekranie również Elisabeth Moss i Willa Arnetta (Gob Bluth z serialu Bogaci Bankruci).
Historia o poszukiwaniu własnego głosu
Sprawdź także: Akademia Pana Kleksa to mogła być dobra produkcja, ale… – recenzja filmu
Jeżeli liczycie na katorżnicze treningi i wielkie sportowe emocje możecie poczuć się odrobinę rozczarowani, to zaledwie przerywniki. Waititi na pierwszy plan wysuwa życiorysy członków reprezentacji, nakreśla, kto jest kim i co doprowadziło go do tego momentu. Jest to historia o przezwyciężaniu swoich słabości i ograniczeń oraz o odwadze do bycia sobą, a dopiero na końcu o budowaniu zespołu. Historia reprezentacji Samoa Amerykańskiego to również opowieść o Jaiyah Saelui, pierwszej transpłciowej osobie, która zagrała w eliminacji do mistrzostw świata. Początkowa niechęć ze strony Thomasa i wybuchowe interakcje stają się fundamentem dla silnej przyjaźni i szacunku, a także paliwem do dalszej walki, przede wszystkim o siebie samego. Naprawdę kibicowałam całemu zespołowi w tej drodze i zastanawiałam się, jak to z tym golem będzie.
Podczas oglądania, nie mogłam oprzeć się uśmiechowi i ciepłemu uczuciu, które towarzyszyło mi przez całą projekcję. Dla miłośników filmów, które dodają otuchy i sprawiają, że chce się wierzyć w dobro w ludziach, ta produkcja jest absolutnym must-see. W moim sercu zawsze było miejsce na feel good movies, a ta propozycja bez wątpienia zdobyła sobie pozycję w tym wyjątkowym gatunku.
Przygotujcie się na przygodę pełną uśmiechów, wzruszeń i pozytywnych emocji!