Flash – recenzja filmu blu-ray. Poprzez multiwersum.

UDOSTĘPNIJ

Rok 2023 przyniósł ze sobą jedno z najbardziej wyczekiwanych wydarzeń w świecie kinematografii – premierę filmu Flash. Po wielu latach oczekiwania, wielbiciele DC Comics i miłośnicy superbohaterów mogli w końcu zobaczyć to hucznie zapowiadane dzieło. Czy ta produkcja utrzymuje się na równi z nadziejami fanów? Czy Ezra Miller wcielający się w postać Barry’ego Allena, sprostał zadaniu? W tej recenzji przeniesiemy się w świat prędkości i sprawdzimy, jak to wyszło.

Wszystko pod górkę

Dzieło Andy’ego Muschetti’ego miało pod górkę właściwie od samego początku jego tworzenia. Nie dość, że Liga Sprawiedliwości nie okazała się światowym hitem, to oliwy do ognia dolał sam Ezra Miller, który nieoczekiwanie postanowił potrenować swój prawy sierpowy na biednych mieszkańcach Hawajów. Jakby tego było mało, to po premierze Black Adama, okazało się, że Flash to swoisty restart aktualnego DC Extended Universe. Jak więc ostatecznie wypadł ten film?

Sprawdź też: Super Mario Bros – recenzja filmu DVD. Poszukując swej odwagi…

Flashpoint, ale taki trochę inny

Chyba dla nikogo nie będzie zaskoczeniem, że Flash luźno bazuje na kultowym komiksie Flashpoint. Znając to dzieło, można mniej więcej orientować się, o czym jest ten film.

Barry Allen już od dłuższego czasu działa w szeregach Ligi Sprawiedliwości i choć jego pomoc często jest niezbędna, to ze względu na swój młody wiek jest traktowany mało poważnie. Barry’ego fakt ten zaczyna powoli irytować. Chłopak powoli ma dość swojego życia, które co rusz rzuca mu kłody pod nogi. Jego matka została zamordowana, a ojciec odsiaduje karę w więzieniu za domniemane jej zabójstwo. Zrozpaczony Flash z całych swoich sił próbuje pomóc swojemu staruszkowi, jednak jeden z ostatnich tropów mogących go uniewinnić, prowadzi donikąd. Chłopakowi przychodzi do głowy bardzo nieodpowiedzialny pomysł, który sprawi, że cały znany nam świat wywróci się do góry nogami, a pewien znany i lubiany aktor powróci do roli Mrocznego Rycerza.

Gdy jeden Barry to za mało

Powyższy opis może świadczyć, że mamy do czynienia z superbohaterskim dramatem, jednak Flash to przede wszystkim komediowy akcyjniak o ratowaniu świata i całego multiwersum – w tym kontekście spisuje się naprawdę dobrze. Ogólnie cała produkcja jest wypełniona po brzegi różnorakimi gagami. Najbardziej bawiły momenty, kiedy Miller konfrontował się z samym sobą z innej linii czasu. Naprawdę trzeba pochwalić Muschetti’ego za to, w jaki sposób zobrazował dwóch Barych, którzy w żaden sposób nie męczą, a do tego są różni.

Sprawdź też: Transformers Przebudzenie Bestii – recenzja filmu. Jednak idziemy dwa kroki do tyłu.

Twarze jak z koszmarów

Największą bolączką tego filmu zdecydowanie jest CGI. Co tu dużo mówić, jest ono po prostu brzydkie, w mojej opinii mogło robić ono wrażenie kilka lat temu, ale nie teraz. O ile sposób, w jaki przedstawiono szybkość Flasha, jeszcze mogę zaakceptować i wypada ono nawet znośnie, to momenty podróżowania w czasie są po prostu niemożliwe do obejrzenia bez uczucia zażenowania. Dlaczego tak uważam? Wyobraźcie sobie, że ktoś genialny wpadł na pomysł, aby zamiast realnego aktora, wstawić komputerowo wygenerowaną twarz do tego bardzo miernie wyglądającą. Sam zamysł, w jaki sposób Barry porusza się pomiędzy liniami czasu, jest naprawdę oryginalny i interesujący, ale wszystko psują niestety aspekty techniczne.

Kobiecy Superman i stary, ale jary nietoperz

Sasha Calle wypada całkiem okej w swojej krótkiej roli Supergirl. Szkoda jednak, że jej rola sprowadza się jedynie do popychania fabuły do przodu. Mam nadzieję, że to nie ostatni jej występ w superbohaterskim trykocie i James Gunn zafunduje jej rolę w jakimś innym filmowym projekcie. I chyba najważniejszy występ, który nawet motywuje niektórych do obejrzenia tej produkcji, a mianowicie Michael Keaton w roli Batmana. Wypadł on całkiem znośnie, nie odmówię mu braku charyzmy, ale osobiście chciałbym czegoś więcej niż po prostu: „Ej! Patrzcie! To Batman, którego uwielbiacie”. I rozumiem, że to nie tytuł o Brucie, więc takie wykorzystanie wystarczy, ale mimo wszystko chciałoby się, aby z tego wyniknęło coś więcej.

Moc dodatków

Jako że film oglądałem na krążku blu-ray, to oprócz niego miałem okazję zaznajomić się z dodatkami specjalnymi, których naprawdę jest sporo. Przybliżają one między innymi, jak powstawały postacie Flasha i Supergirl oraz pokazują powrót Michale’a Keatona do roli człowieka nietoperza. Dla samych tych dodatków uważam, że warto zaopatrzyć się w wersję fizyczną Flasha.

Muszę przyznać, że Flash naprawdę miło mnie zaskoczył i bawiłem się naprawdę dobrze. Co prawda nie jest to dzieło wybitne i nie obyło się bez wad, jak choćby wcześniej wspomniana jakość CGI, czy też trzeci akt filmu, który po prostu nie dowozi. Wydaje mi się, że twórcy trochę przesadzili w zachwalaniu tego dzieła. Oczywiście jest to jedna z lepszych produkcji DC, ale do perfekcji dużo jej brakuje. Flash to istna jazda bez trzymanki i smuci trochę fakt, że nie otrzymamy raczej jej kontynuacji. Niestety będzie trzeba zadowolić się tym, co dostaliśmy.

Sprawdź też: Strażnicy Galaktyki vol. 3 – recenzja filmu na Blu-ray i DVD. So F**king special! 

Zalety

Flash w końcu ujrzał światło dzienne,
przyzwoite występy aktorów,
żarty, które śmieszą,
dodatki w wersji blu-ray.

Wady

Okropnie brzydkie CGI,
trzeci akt filmu.

Za przekazanie filmu do recenzji dziękujemy firmie Galapagos.