Previous slide
Next slide

Need for Speed Unbound – recenzja gry. Powrót serii na dobre tory?

Need for Speed Unbound wywołała wiele kontrowersji swoją oprawą wizualną. Uważam, że odejście od realizmu na rzecz rysunkowej animacji to strzał w dziesiątkę, ponieważ jest to pierwsza odsłona od lat, która w jakikolwiek sposób mnie zainteresowała. Jak finalnie wypada nowy NFS? 

Długa droga

Swego czasu uwielbiałem gry z serii Need for Speed. Wracałem ze szkoły, włączałem komputer, brałem soczek, zakładałem słuchawki, odpalałem Winampa i puszczałem polski rap, i bawiłem się wyśmienicie przekraczając prędkość. Za dzieciaka zagrywałem się Most Wanted (2005), Carbon, Undercover, a The Run był odsłoną, która sprawiła, że na długo odstawiłem gry wyścigowe w kąt. 

Kolejne odsłony jakoś mnie nie przyciągały – wszystkie starały się być jakieś mroczne i poważne, a i recenzenci zazwyczaj mieli mieszane odczucia. Próbowałem innych ścigałek, jak Gran Turismo, ale realistyczny system jazdy nie przypadł mi do gustu. 

Natomiast pojawiło się światełko w tunelu w postaci Unbound, które urzekło mnie już od pierwszych zwiastunów. Postawienie na bardziej kolorową i komiksową grafikę z dorysowywanymi efektami uważam za genialny pomysł, bo wyróżnia to tytuł na tle innych gier wyścigowych.  

Umówmy się, ta gra celuje ewidentnie w młodzież i taka stylistyka, wydaje mi się idealnie pasować. Naczytałem się już sporo krytyki (jeszcze przed premierą!), że robią z tego Need for Speeda jakiegoś ,,Fortnite dla dzieci”. Przykro mi, ale to po prostu my się zestarzeliśmy i już nie jesteśmy targetem takich produkcji. Choć ja wciąż jestem młody duchem i do mnie to trafia. 

Potrzeba prędkości!

Model jazdy jest mocno arcade’owy – nie ma nic wspólnego z prowadzeniem prawdziwego samochodu, jednak to nie oznacza, że jest prosty do opanowania. Trzeba dobrze wyczuć pojazd i co ważne! Mamy dostępne różne rodzaje samochodów, które sprawdzą się w innych warunkach – niektóre nadają się do jazdy po asfalcie, inne poza drogą, a pozostałe warto wybrać do driftów. 

Jednakże dla mnie drift to jest jakiś koszmar. Totalnie nie potrafiłem go wyczuć. Czasem dobrze wchodził mi na zakrętach, czasem przerywał się w połowie albo w ogóle nie mogłem wprowadzić samochodu w ten stan. Na szczęście można tak stuningować auto, żeby miało dobrą przyczepność i nie trzeba się bawić w driftowanie.  

Nieodzownym elementem nielegalnych wyścigów jest nitro. Ładuje się ono w różnych sytuacjach – jedną z nich jest driftowanie. Na szczęście twórcy przewidzieli, że gracze mogą lubić różne style jazdy, dlatego za pokonywanie zakrętów bez oderwania się od jezdni, a także za wykonywanie niebezpiecznych czynności – wymijanie bardzo blisko aut, wyskakiwanie z ramp czy rozwalanie radiowozów policji również otrzymamy doładowanie. 

Ciekawe jest to, że każda z tych aktywności okraszona jest rysowanym wizualnym efektem przy naszym samochodzie, dzięki czemu nie musimy zerkać na pasek nitro, żeby się upewnić, czy aby na pewno możemy już z niego skorzystać. 

Uważam jednak, że wrzucenie gracza od razu na głęboką wodę jest nietrafionym pomysłem. Rozumiem chęć dania ludziom możliwości na początku pobawienia się bardzo szybkimi wozami, ale przez to ciężko mi było je opanować. W prologu ani razu nie wygrałem – zazwyczaj byłem na dole tabeli i nie wiedziałem co robię źle. Z biegiem fabuły jednak tracimy wszystko i gdy uczyłem się od wolniejszych samochodów i z czasem dostawałem te szybsze, to udało mi się opanować model jazdy. Co ciekawe też sama gra sugeruje, że nie musimy wygrywać każdego wyścigu! Wystarczy, że zarabiamy pieniądze, co jest w porządku, bo nie trzeba się spinać, żeby być pierwszym – co swoją drogą nie zawsze jest proste. 

Wyścigi bez granic

Samych rodzajów wyścigów mamy kilka – zwykłe, 1v1, a także zdobywanie punktów w driftowaniu czy rozwałce. Zazwyczaj za wzięcie udziału musimy uiścić wpisowe i opcjonalnie obstawić, kogo wyprzedzimy na danej trasie. Niby opcjonalne, ale warto brać udział w tych zakładach, bo można zarobić dodatkowe pieniądze.  

Dodatkowo, żeby wziąć w nich udział musimy posiadać odpowiedniej klasy pojazd. To jest bardzo ciekawy zabieg, bo nie możemy ulepszyć auta na wczesnym etapie i potem na spokojnie wszystko wygrywać, bo gdy samochód będzie za dobry, to nie zmieścimy się w odpowiedniej klasie i nie będziemy mogli w ogóle wziąć udziału. Tak więc warto mieć w swoim garażu różne rodzaje pojazdów. 

Tak jak wyżej wspomniałem – nie musimy każdego wyścigu wygrywać, ale też nie musimy w ogóle w każdym brać udziału. Zdarzało mi się pomijać niektóre, gdy na późniejszym etapie widziałem, że dostanę za nie mało gotówki. Pomijałem też te polegające na driftowaniu, bo niestety, to nie jest mój konik. Natomiast zawsze udawało mi się zarobić wystarczającą ilość pieniędzy, żeby stuningować auto i mieć na wpisowe. 

Nie tylko z tego powodu nie warto brać udziału we wszystkim, co jest dostępne. Za każdym rogiem czai się policja, która ostrzy sobie zęby na takich gagatków jak my. Gdy nas złapie tracimy wszystkie zarobione pieniądze danego dnia – dzień kończy się, gdy wrócimy do jednej z naszych kryjówek. O ile przy pierwszym poziomie obławy nie ma problemu, żeby uciec funkcjonariuszom, tak im wyższy, to stróże prawa otrzymują dostęp do bardziej opancerzonych pojazdów oraz helikopterów, którym jest trudniej zniknąć z radaru. Obława rośnie po każdym wyścigu, więc możemy się zastanowić, czy aby na pewno chcemy przejechać wszystko, bo uwierzcie mi, na piątym poziomie poszukiwania policja potrafi dać w kość. 

 

Poza samymi wyścigami na mapie dostępna jest masa aktywności pobocznych. O ile te, które można robić przy okazji, gdy jedziemy z punktu do punktu – fotoradary, próby prędkości, wyskoki z ramp czy drifty są okej, tak zbieranie graffiti i dmuchanych niedźwiedzi jest dla mnie nieporozumieniem. Kto wpadł na taki durny pomysł, żeby w grze, która polega na ściganiu się, zmuszać gracza do zwalniania, a nawet czasem zatrzymywania się, żeby zdobyć znajdźkę? Od razu skojarzyły mi się to z tymi z Mirror’s Edge Catalyst, gdzie też w produkcji, która polega na utrzymywaniu pędu, trzeba było stanąć, żeby coś zebrać. 

Sama mapa jest w porządku, nie jest za duża, więc nie trzeba jechać po kilkanaście minut, żeby dojechać do wyznaczonego miejsca. Jest zróżnicowana – w mieście są ciasne uliczki oraz długie autostrady, a na obrzeżach kręte górskie drogi. Niestety często jeździ się po tych samych drogach – nawet po kilka razy w grze na różnych etapach ścigałem się po dokładnie tej samej trasie. Kumam, że nie da się uniknąć, żeby człowiek nie jechał dwa razy po tym samym torze, ale można było trochę to urozmaicić. 

Czy to najlepszy Need for Speed od lat?

Jak pewnie zdążyliście zauważyć nie wspomniałem jeszcze nic o fabule. Nie uważam, że historia w takich tytułach jest ważna i twórcy chyba wyszli z podobnego założenia. Mamy tutaj bardzo prostą, przewidywalną i sztampową fabułę – od zera do bohatera z twistem na początku, że tracimy wszystko i w sumie też chcemy zemścić się na osobie, która wyrządziła nam krzywdę.  

Bohaterowie są naprawdę różnorodni. Poznajemy Tess, która zostaje naszą samozwańczą managerką i mam wrażenie, że bardziej jarają ją wyścigi niż naszą bohaterkę (lub bohatera, bo tworzymy swoją postać na początku). W warsztacie spotkamy Rydella – boomera, który dopiero uczy się korzystać z internetu i social mediów. Sporo żartów jest cringe’owych, ale myślę, że to było zamierzone, bo cała produkcja sprawia wrażenie mocno samoświadomej.  

Żałuję natomiast, że nie mogłem zmienić języka. Sam polski dubbing jest w porządku, jednak wolę grać z oryginalną ścieżką dźwiękową i napisami – tym bardziej, gdy w produkcji jest taka różnorodność bohaterów, którzy pochodzą z różnych krajów i regionów. Jednak dziwi mnie jedna decyzja, którą z jednej strony rozumiem, ale z drugiej strony tworzy ona przez to mocną niespójność. Kumam, że gdy masz w obsadzie A$AP Rockiego, to nie chcesz go zastępować innym głosem, jednak potem pojawiają się dialogi, w którym bohaterka rozmawia z nim – on mówi po angielsku ona po polsku i świetnie się rozumieją. Brzmi to zwyczajnie głupio. 

Chciałbym pochwalić soundtrack – może to nie są moje klimaty, ale jak sobie przypomnę czego słuchałem, jak byłem młodszy, to wydaje mi się, że wtedy ta muzyka byłaby idealnie w moim guście. W samej grze znalazło się też parę utworów polskich wykonawców – Tłoki wykonywane przez Olivera Olsona oraz SIRI, za którą odpowiadają OKI oraz GEDZ. 

Ogólnie muszę powiedzieć, że grało mi się przyjemnie. Wizualnie jest bardzo dobrze, może te postacie wizualnie są trochę za bardzo jaskrawe w porównaniu do reszty świata. Natomiast same komiksowe efekty dobrze wpisują się w ton produkcji. Model jazdy również jest okej, choć wciąż drift dla mnie to czarna magia i nie potrafiłem go wyczuć do końca.  

Wydaje mi się, że na rynku jest sporo symulatorów wyścigów, ale brakuje takich luźniejszych ścigałek i Need for Speed doskonale tę niszę zapełnia. Tym bardziej to zapotrzebowanie widać, bo tytuły z tej serii zbierały mieszane opinie, a mimo wszystko wychodziły kolejne jej odsłony. 

Za przekazanie gry do recenzji dziękujemy EA Polska

Podziel się ze znajomymi:

Udostępniam
Udostępniam
Udostępniam

O NAS:

Chcesz być na bieżąco, a nawet wiedzieć więcej o grach, komiksach, serialach lub filmach? GraPodPada.pl jest miejscem, gdzie znajdziesz informacje tworzone przez pasjonatów dla… graczy, czytaczy i oglądaczy ! Reprezentujemy różne opinie, patrząc na popkulturę z wielu perspektyw! Dlatego codziennie spodziewaj się treści wysokiej jakości i odnajduj interesujące Cię recenzje i informacje. Grasz w to? GraPodPada.pl to miejsce dla Ciebie… to miejsce dla każdego gracza.

Masz Pytania? Skontaktuj się z nami: kontakt@grapodpada.pl