Bee Simulator – recenzja gry. Niech pyłek będzie z Tobą.

UDOSTĘPNIJ

O pszczołach śpiewał już w latach 70. zeszłego wieku Zbigniew Wodecki. Jednak nie o animacji studia Nippon Animation dzisiaj mowa. Bee Simulator to ciekawy tytuł od Varsav Game Studios, z którym miałem ostatnio przyjemność obcować. Dzieło niezależnego studia ujrzało światło dzienne w listopadzie 2019 roku na pecety, PlayStation 4, Xbox One i popularnego Pstryka (Nintendo Switch) Gra oparta na silniku Unreal Engine 4 łączy w sobie cechy produkcji zręcznościowych z przygodowymi, dodając do nich szczyptę wartości edukacyjnych. Czy w przysłowiowej beczce miodu znajdzie się jakaś łyżka dziegciu? O tym trzeba przekonać się samemu, choć postaram się przedstawić chociażby namiastkę smaku owej mieszanki gatunków.

Bee Simulator – recenzja gry. Niech pyłek będzie z Tobą. 

Jest gdzieś, lecz nie wiadomo gdzie…

Akcja gry dzieje się w pełnym kwiatów parku, przypominającym częściowo nowojorski Central Park, jak i podobny teren z Filmu o pszczołach. Uroczy owad, któremu imię nadajemy sami, rodzi się w ulu zajmującym wnętrze starego drzewa. Prawie że od razu zostaje wciągnięty w różnorodną pracę na rzecz roju, choć nie zabraknie również chwili na naukę podstaw zbierania pyłku.  Poza poszukiwaniem nowych gatunków kwiatów, do naszych obowiązków będzie należeć również ratowanie zaginionych pszczółek, przenoszenie zagrożonych larw, jak i badanie terenu pod nową lokalizację ula, gdy obecna staje się zagrożona przez ludzi.

Świat, w którym baśń ta dzieje się…

Jak to w grach fabularnych bywa, podczas rozgrywki trafiamy na linię zadań głównych do wykonania, jednakże na tym nie koniec. Oprócz nich otrzymujemy w miarę rozbudowany wachlarz misji pobocznych. Polegają one np. na odnalezieniu matki zagubionego wiewiórzątka, jak i na zbieraniu zagubionych orzechów dla pełnej już rodziny gryzoni. Twórcy oferują nam trzy rodzaje zabawy. Pierwszy i zapewne najczęściej wybierany to kampania, podczas której poznajemy historię ula, stopniowo ucząc się nowych mechanik i umiejętności. Na tej mapie możemy się bez ograniczeń poruszać,  jeśli wybierzemy eksplorację. A jeśli chcemy dzielić z kimś radość rozgrywki, produkcja oferuje również tryb multiplayer, zarówno przez Internet, jak i na dzielonym ekranie.

Malutka pszczółka mieszka w nim…

Główną walutą w grze są punkty wiedzy, które nasza pracowita pszczółka otrzymuje za zbieranie pyłku z kwiatów różnej rzadkości, a następnie przyniesienie go do ula, jednakże te same punkty otrzymujemy za ukończenie zadań pobocznych i różnorodnych wyzwań. Możemy je wydać na elementy kosmetyczne dla awatara, jak i modele napotkanych na swojej drodze zwierząt, stojące na wystawie w jednej z sal siedziby królowej. Ciekawym posunięciem ze strony deweloperów było postawienie na minikompas zamiast mapy, dzięki czemu odnajdywanie poszczególnych misji stanowi minimalne wyzwanie. Poza nieodzownym zbieraniem pyłku możemy brać udział w wyścigach z innymi pszczołami i muchami, walkach z agresywnymi osami oraz sławny pszczeli taniec, który swoją drogą przywodzi na myśl równie legendarne, jak znienawidzone pojedynki taneczne w GTA: San Andreas.

Co wieść chce wśród owadów prym…

Wraz z rozwojem fabuły poznajemy umiejętność Pszczelej Wizji, która pomaga nam odnajdywać najrzadsze gatunki kwiatów (do nich należą fioletowe, a białe wręcz przeciwnie) oraz ludzkich smakołyków, które doładowują pasek drugiej umiejętności. Beetro to swojego rodzaju turbo, które możemy doładować również przez zbieranie pyłku z kwiatów o tym samym stopniu rzadkości. Szata graficzna nie należy do bardzo ambitnych, mimo to przez całą rozgrywkę jest wspaniałą ucztą dla oka. Przygody małej pszczółki umila nam ścieżka dźwiękowa autorstwa Mikołaja Stroińskiego (Wiedźmin 3: Dziki Gon, Zaginięcie Ethana Cartera), która idealnie pasuje do sielankowego świata przedstawionego na ekranie. Natomiast mechanika poruszania się jest całkiem przyjemna, choć w wąskich tunelach potrafi zadziałać na nerwy. Z drugiej jednak strony lądowanie owadem na ścianie czy suficie, a następnie chodzenie po nich drobnymi kroczkami potrafi również sprawić dużo frajdy.

Dziś spotka Was maleńka, Zwinna pszczółka Maja

Bee Simulator jest zdecydowanie produkcją kierowaną do młodszych graczy, ale ich starsze rodzeństwo czy rodzice również powinni znaleźć w niej coś dla siebie. Czy to zdobycie wszystkich osiągnięć, czy ciekawostki na ekranach ładowania, a może zbieranie informacji o napotkanych gatunkach kwiatów i zwierząt? Wspomnę również, że gra posiada mocno rozbudowany aspekt edukacyjny, starający się uświadomić tym, którzy od niedawna stąpają po ziemi, jak bardzo przydatnymi zwierzętami są pszczoły ze wszystkich 20 tysięcy gatunków (tak, to jedna z ciekawostek z gry). Moja przygoda z tym tytułem trwała zaledwie kilka godzin, czyli tyle ile zajęło ukończenie linii fabularnej oraz odrobina swobodnej eksploracji, gdyż to dzieło nie porwało mnie, w przeciwieństwie do innych gier niezależnych, z którymi obcowałem, a wręcz zaczęło mnie nudzić tak, że zdecydowałem się nie podejmować mordęgi kończenia gry na 100% czy też zbierania wszystkich osiągnięć.

Za dostarczenie gry do recenzji dziękujemy Varsav Game Studios.

Podziel się ze znajomymi: