Indika – recenzja gry – Meta horror, który chyba chce za bardzo

UDOSTĘPNIJ

Zapowiedzi Indiki obiecywały nam grę kontrowersyjną, jawnie krytykującą kościół oraz potępiającą elementy rosyjskiej kultury. Jednak czy ostatecznie najnowsza produkcja studia Odd Meter faktycznie jest tak obrazoburcza?

Kontrowersyjna opowieść

O Indice było głośno przy okazji pierwszych zapowiedzi. Potem nastała długa, długa cisza aż do dnia premiery. Niezależne studio Odd Meter pochodzi z Moskwy. Po inwazji Rosji na Ukrainę jego założyciele musieli przenieść się do Kazachstanu, gdyż jawnie się jej sprzeciwiają. W swojej produkcji nie tylko zwracają uwagę na przywary swojej ojczyzny, lecz poruszają również tematy społeczne i religijne, wprost uderzając w konserwatywne wartości i Kościół Prawosławny.

Trochę nie wiedziałem czego się spodziewać, bo materiały promocyjne były dość enigmatyczne (albo akurat te, na które trafiłem). Jak więc ostatecznie wypada najnowsza produkcja studia Odd Meter?

Indika patrzy na cmentarz
Indika | własny zrzut ekranu

Między Bogiem a prawdą

Akcja osadzona jest w alternatywnej wersji XIX-wiecznej Rosji. Tytułowa bohaterka mieszka za murami klasztoru, w którym inne zakonnice nie do końca za nią przepadają. Od samego początku towarzyszy jej głos narratora, który opowiada o świecie i podważa nauki kościoła. Nietrudno się domyślić, że tym narratorem jest sam Diabeł, który zwraca się do Indiki bezpośrednio i namawia ją do sprzeciwiania się jej wartościom. Młoda dziewczyna zdaje sobie sprawę z obecności głosu i wchodzi z nim w dyskusję. Obserwujemy więc ciekawą dynamikę między wszystkowiedzącą postacią i protagonistką, która jest częścią gry. Osobiście przywodziło mi to na myśl pewne skojarzenia z innym tytułem – The Stanley Parable. Po opuszczeniu pierwszej lokacji poznajemy też kolejnego bohatera Ilię – zbiegłego skazańca, który uważa się za wybrańca i jego wiara jest silna.

Indika to przede wszystkim symulator chodzenia – głównie przechadzamy się w niej po kolejnych miejscach i słuchamy, co mają do powiedzenia bohaterowie napotkani po drodze. Od czasu do czasu musimy też rozwiązać stosunkowo proste zagadki środowiskowe. Głównie polegają na tym, żeby coś przestawić, przenieść, znaleźć drogę do wyjścia czy przed kimś lub czymś uciec. Niby nic specjalnego. Ale! Twórcy mieli jeden świetny pomysł, który jest niesamowicie charakterystyczny, a którego uważam, że jest zdecydowanie za mało. W momentach kryzysu wiary głównej bohaterki świat rozrywa się (dosłownie!) i tylko modlitwa sprawia, że całość z powrotem się naprawia. Balansowanie między tymi światami pozwala przejść dalej. Uważam, że jest to naprawdę ciekawy zabieg i idealnie wpasowuje się do tej stylistyki i współgra z fabułą.

Podoba mi się fakt, że im dłużej trwa podróż, tym bardziej lokacje stają się surrealistyczne. Na początku są to subtelne zmiany, jednak z czasem zyskujemy możliwość przenoszenia mostów (ponownie dosłownie!). Te elementy również bardzo przypadły mi do gustu, bo budowały tajemniczość i dziwność świata przedstawionego.

Indika popada w obłęd
Indika | własny zrzut ekranu

Twórcy próbują przełamać dość monotonną rozgrywkę innymi wyzwaniami, jednakże jest ich za mało i nie pasują mi stylistycznie do tej produkcji. Trochę nie rozumiem jednak retrospekcji, a raczej decyzji, by przedstawić je w formie pikselowych minigier. Z jednej strony gra kreuje się na realistyczną wizualnie – tworzona jest na silniku Unreal Engine, więc w sumie nic dziwnego, że wygląda świetnie. Porusza także ważne tematy wiary, tożsamości czy wolności wyboru. Z drugiej jednak twórcy serwują graczom elementy mocno retro, które moim zdaniem zupełnie tutaj nie pasują, choćbym nie wiem, jak bardzo zawiesiło się niewiarę. Jeszcze ciekawsze jest to, że te pikselowe sekwencje stanowią według mnie największe zręcznościowe wyzwanie. Ba! Całe menu i fonty są jak ze starych gier, a muzyka jest stylizowana na 8bitową.

Sprawdź też: Papetura – recenzja gry – Małe arcydzieło z papieru

Pikselowe przedstawienie wspomnienia
Indika | własny zrzut ekranu

Diabeł tkwi w szczegółach

Gra posiada również elementy rozwoju postaci. W trakcie naszej przygody możemy zbierać znajdźki, które dają nam punkty doświadczenia w postaci pikselowych monet. Przez cały czas w lewym górnym rogu ekranu możemy obserwować postęp naszych zbiorów. Czy wnosi to cokolwiek do produkcji? Nie, ale gra informuje nas już na starcie, że zbieranie punktów nie ma żadnego znaczenia. Według mnie ciekawiej byłoby, gdyby twórcy karali nas za pychę i zbieractwo, np. innym zakończeniem, ale odnoszę wrażenie, że dosłownie nie ma to żadnego znaczenia. Rozumiem, że była to próba igrania z przyzwyczajeniami graczy, którzy, gdy widzą, że coś jest do zebrania, to muszą, bo się uduszą, ale mimo wszystko ciekawiej by było, jakby szło za tym coś więcej niż puste słowa. Zdarzyła mi się raz niemiła sytuacja, w której gra się zepsuła i musiałem wczytać ostatni punkt kontrolny. W trakcie przenoszenia puszek, za pomocą pewnej maszyny, ona po prostu odmówiła posłuszeństwa i nie mogłem już wejść z nią w interakcję.

Indika to ciekawa, choć kontrowersyjna produkcja. Studio Odd Meter dostarczyło grę, która skłania do refleksji i oferuje unikalne doświadczenie. Doceniam ich intencje, jednak osobiście nie czuję się w pełni przekonany. Może to być jednak kwestia gustu – Indika na pewno jest tytułem, który wywoła różnorodne, skrajne reakcje. Jeśli jesteś gotów na nietypową przygodę, warto dać jej szansę, choć nie każdy gracz może się w niej odnaleźć.

Sprawdź też: Warszawski cudotwórca uprzykrza życie rosyjskim okupantom  – recenzja The Thaumaturge

Zalety

Ciekawe pomysły
Surrealizm
Twórcy bawią się z przyzwyczajeniami graczy
Komentarz na temat prawdziwego świata

Wady

Mało faktycznej rozgrywki
Pikselowe retrospekcje nie pasują mi do opowieści