Previous slide
Next slide

Wild Hearts – recenzja gry. Gdyby Capcom tworzyło Dark Souls…

Wild Hearts to najnowsza gra wydana przez EA Originals, a wykreowana przez studio Omega Force, znane głównie z serii Fire Emblem czy Dynasty Warriors. Kolorowy RPG ze swoją mechaniką został okrzyknięty klonem Monster Hunter. Czy aby na pewno jest tak, jak gracze mówią?

Wild Hearts – recenzja gry. Gdyby Capcom tworzyło Dark Souls…

Witaj w kraju kwitnącej wiśni

Historia zabiera nas do kolorowej, magicznej krainy zwanej Azumą, by ocalić ją przed zniszczeniem przez bestie zwane Kemono. Wcześniej ludzie i te stworzenia żyli w harmonii, niestety coś sprawiło, że nagle zaczęły atakować wszystko, co popadnie. Jedyną nadzieją dla tego pięknego regionu są wojownicy posługujący się starożytną mocą Karakuri. 

Fabuła nie jest mocną stroną tej gry. Jest zaledwie lekko zarysowana i nie ma większego znaczenia dla rozgrywki. Jednak jest to taki format, w którym ta historia nie jest kompletnie potrzebna. Wild Hearts opiera się na polowaniach na potwory, ciężkich i stosunkowo długich starciach rodem z produkcji From Software. 

Wild Hearts

Gra zawiera w sobie również elementy RPG, jednakże nie zdobywa się w niej klasycznych poziomów, tylko postać staje się silniejsza po każdym pokonanym potworze. Zdobywając potrzebne materiały, ulepszamy swój oręż, przygotowując się na coraz to mocniejszych przeciwników. Tutaj muszę wspomnieć o bardzo rozbudowanym drzewku i naprawdę wielu możliwościach rozwoju. Nie ma jednej konkretnej, narzuconej ścieżki, w każdym momencie można zmienić swój styl gry, wykuwając wielokrotnie różne bronie. Jest to o tyle dobre rozwiązanie, ponieważ do każdego polowania można przygotować się pod konkretny styl walki potwora. Dorzucając do tego wiele kombinacji jedzenia, które podnosi statystyki bohatera oraz karakuri, dostajemy wiele możliwości. 

Właśnie, ale czym jest to karakuri? Nigdy przedtem nie spotkałam się z czymś takim w grach. Starożytna technologia, polegająca na tworzeniu wyrzutni, pułapek, murów obronnych, a nawet śmiercionośnych broni w trakcie walki. Bardzo pomaga i urozmaica rozgrywkę. Pozwala ono nam również tworzyć obozy w dowolnym miejscu na mapie, do którego można wracać w wygodnym dla nas momencie. Jest to główny element mechaniki, na którym będzie opierać się cała nasza taktyka w boju.

Wymagająca choć nie wygląda

Głównym założeniem gry są polowania i jak wspomniałam wcześniej — fabuła tu praktycznie nie istnieje. W tej produkcji nie ma dużego, otwartego świata, obszar, po jakim się poruszamy, jest podzielony na kilka mniejszych lokacji. Czeka nas tam trochę eksploracji, zadań, ale przede wszystkim walka. W tych starciach nie tylko istotne są statystyki bohatera, ale również cierpliwość gracza i umiejętność sprawnego unikania oraz atakowania. Ja, przyzwyczajona do szybkich slasherów, nie mogłam się długo przestawić, aczkolwiek fani Monster Hunter czy Elden Ring powinni odnaleźć się w systemie poruszania się. W pewnym momencie gry dostajemy wsparcie w postaci małych kulek, które odwracają uwagę potwora, leczą nas i pozyskują surowce. Jest to ciekawa, dodatkowa mechanika, aczkolwiek osobiście nie odczułam dużej pomocy z ich strony. Ciekawą rzeczą, o której trzeba wspomnieć, jest kooperacja online, gdzie inni gracze z całego świata mogą nam przyjść z odsieczą. W drugą stronę oczywiście jest tak samo.

Wild Hearts

Jeśli chodzi o kemono, to różnorodność wśród nich jest dość uboga. Właściwie ciągle walczymy z kilkoma potworami na zmianę, co potrafi szybko znudzić. Tutaj mam zarzut co do produkcji, bo temat eksploracji, walki i wizualizacji jest powtarzalny i monotonny. Podczas starć również zdarzały się błędy takie jak wpadanie w tekstury, do wnętrza przeciwnika czy (mój faworyt) atak, który dosięga mnie pomimo schronienia za drzewem, skałą, czymkolwiek. To samo tyczy się budowania karakuri, gdzie drzewo obok nie pozwoli zbudować muru, ale na przeniknięcie wielkiego ramienia bestii w naszą stronę już tak. Moim zdaniem gra powinna być jeszcze dopracowana, bo takie „smaczki” mogą bardzo zniechęcić do dalszej rozgrywki.

Aby nie było, że jedynie krytyka wypływa spod mych palców, dodam, że oprawa audiowizualna jest na wysokim poziomie. Produkcja jest przepiękna, a muzyka bardzo klimatyczna. 

Odpowiadając na pytanie zadane na samym początku recenzji, muszę stwierdzić, że Wild Hearts wcale nie jest kopią Monster Hunter. Twórcy czerpali inspirację z wielu mechanik i typów gier – znajdzie się tu grind, elementy RPG, slashera, dynamika walki jak z Dark Souls i wszystko to ze sobą w pewien sposób współgra. Niestety taki rodzaj rozgrywki trafi do nielicznego grona, ponieważ największą bolączką tego tytułu jest monotonia. 

Za przekazanie gry do recenzji dziękujemy EA Polska

Podziel się ze znajomymi:

Udostępniam
Udostępniam
Udostępniam

O NAS:

Chcesz być na bieżąco, a nawet wiedzieć więcej o grach, komiksach, serialach lub filmach? GraPodPada.pl jest miejscem, gdzie znajdziesz informacje tworzone przez pasjonatów dla… graczy, czytaczy i oglądaczy ! Reprezentujemy różne opinie, patrząc na popkulturę z wielu perspektyw! Dlatego codziennie spodziewaj się treści wysokiej jakości i odnajduj interesujące Cię recenzje i informacje. Grasz w to? GraPodPada.pl to miejsce dla Ciebie… to miejsce dla każdego gracza.

Masz Pytania? Skontaktuj się z nami: kontakt@grapodpada.pl