Najnowsza produkcja Pixara wyreżyserowana przez twórcę Dobrego Dinozaura – Petera Sohna, z założenia miała powtórzyć sukces wcześniejszej, hitowej produkcji wytwórni W głowie się nie mieści. Box office nie odzwierciedlił jednak pokładanych w animacji oczekiwań finansowych. Część krytyków bardzo chwali Między nami żywiołami, inni twierdzą, że Pixar jest cieniem dawnego siebie i dał nam kolejną, wtórną przypowiastkę. Kto ma rację?
Iście żywiołowi bohaterowie
Opowieść skupia się na rodzinie Lumen – Płomieniach, które z powodu kataklizmu musiały opuścić swoją ojczyznę i przybyły do Miasta Żywiołów. Bez znajomości języka, ze skromnym budżetem udało im się stanąć na nogi i odtworzyć interes, który prowadzili w rodzinnych stronach.
Sklep jest dumą całej familii, mama wróży na zapleczu, a tata wraz z córką obsługują klientów. Dumna głowa rodu zapewnia Iskierkę, że gdy przejdzie na emeryturę, to właśnie ona obejmie schedę. Jest tylko drobny szkopuł, bohaterka nie umie radzić sobie ze złością i wybucha wielkim ogniem, który sieje spustoszenie wokoło. Warunkiem koniecznym do zastąpienia papy jest nauka radzenia sobie z niepożądanymi reakcjami. Gdy wszystko zmierza ku dobremu i Iskra ma swój moment, by udowodnić opanowanie i profesjonalizm, jej kontrolowany wybuch niszczy instalację wodną na zapleczu. Wraz z hektolitrami wody, do pomieszczenia wpływa inspektor z urzędu – Wodniak, który akurat jest w trakcie czynności służbowych.
Od samego początku relacje pomiędzy tą dwójką są bardzo napięte. Chociaż różni ich wszystko, wkrótce połączą ich zagadkowe wycieki i podtopienia, którym będą musieli zaradzić.
Sprawdź też: Indiana Jones i artefakt przeznaczenia – recenzja filmu. Naziści, podróże w czasie, wybuchy i takie tam.
Barwny świat
To, co przykuwa wzrok to zupełnie nowa kreska i styl animacji. Typowa komputerowa grafika Pixara, została pomieszana z klasyczną animacją rysunkową, co jeszcze bardziej podkreśla różnice między parą bohaterów.
Świat przedstawiony w bajce jest bardzo pomysłowy, możemy obserwować interakcje wszystkich czterech żywiołów, sposób funkcjonowania na co dzień oraz różnice pomiędzy nimi. Każdy z nich jest unikatowy, różni się także temperamentem. I tak Ogniści są wybuchowi, humor Wietrznych zmienia się jak pogoda za oknem, Wodniści są ciekawscy i nietrudno u nich o łezkę, a Glebiarze nie stąpają zbyt mocno po ziemi.
Walor edukacyjny
To, co mnie zachwyciło to przesłanie filmu. Disney idzie z duchem czasu. To już nie są bajki z księżniczkami, które czekają, aż uratuje je książę, o którym nic nie wiedzą i z którym nic ich nie łączy. Nasza płomienna koleżanka ma kłopoty z kontrolowaniem złości, często nie potrafi nazwać swoich emocji. To ważny aspekt w psychoedukacji, złość jest najłatwiejszą emocją do odczuwania, dopiero pod jej fasadą kryją się głębsze odczucia.
Tutaj z pomocą protagonistce przychodzi Wodek, który otwiera ją na rozmowę o przeżywanych stanach i pomaga zrozumieć aktualnie targające nią uczucia i ułatwia samoregulację. Wodniaki są bardzo ekspresyjnymi stworami, mają dosłownie oczy na mokrym miejscu, nie boją się płakać publicznie, są świetne w relacjach interpersonalnych. Historia pokazuje, że czasami paradoksalnie różne osoby, mogą dzielić się swoimi zasobami ze sobą nawzajem i w ten sposób wzbogacać swoją codzienność o nowe doświadczenia. Podoba mi się, że zakochanie sportretowano jako uważność na drugą osobę, wspieranie jej w trudnych chwilach oraz sukcesach, a także zagrzewanie do walki o swoje marzenia i przyszłość. Nie ma wybuchu wielkiego płomienia, uczucie kształtuje się naturalnie, swoim tempem, pozwala naszej parze dowiedzieć się o sobie wielu nowych rzeczy.
Sprawdź też: Spider Man: Poprzez multiwersum – recenzja filmu. Pajęczy obłęd
Poza warstwą emocjonalną to opowieść także o odmienności, o trudach bycia emigrantem, o różnicach pomiędzy tymi na samym dole drabiny a osobami uprzywilejowanymi. Widz współczuje zepchniętym na margines Ognistym. Ci w trakcie toczącej się fabuły udowadniają nie raz, że mają wiele do zaoferowania pozostałej części społeczeństwa.
Trzecim wątkiem są oczekiwania rodziców versus własne potrzeby, marzenia i plany. Konflikt stary jak świat, tutaj pokazuje, że dzięki szczerości i akceptacji ze strony rodziny wszystko jest możliwe, a młody człowiek startuje w dorosłe życie wyposażony w najlepszy oręż.
Podsumowanie
Po niedawnej porażce Buzza Astrala najnowsza animacja jest powrotem Pixara w wielkim stylu. To pokrzepiająca serduszka familijna opowieść, która bawi do łez (dawno tak się nie śmiałam na animacji, polski dubbing to błyskotliwy majstersztyk), a kiedy trzeba, to wyciska łzy (ach ta końcówka!). Sceptycy powiedzą, przewidywalna, wtórna historia, ja powiem wartościowa i mądra bajka, po którą sięgnę jeszcze nie raz.
Sprawdź też: Antman i Osa: Kwantomania – recenzja filmu na Blu-Ray/DVD. Wkraczając w piątą fazę MCU