Jason Aaron ma niezwykle ciekawe i zaskakujące pomysły na swoją serię o Avengers. Niestety wykonanie pozostawia często wiele do życzenia. Tym razem autor komiksów o największych herosach Marvela serwuje nam event, który wywraca wszystko do góry nogami. Zapraszam do recenzji.
Świat bez Avengers
Album prezentuje świat, gdzie Avengers nigdy nie istnieli, przez co cała rzeczywistość uległa znaczącym zmianom. Tony Stark nie tworzy zbroi Iron Mana, Thor to ateista przesiadujący całe dnie w barze, a Jennifer Walters jest zwyczajną prawniczką. Natomiast miejsce tytułowej drużyny zajmuje Amerykański Szwadron Sztandarowy, który jest ewidentną parodią Ligi Sprawiedliwości z uniwersum DC. Jedynym, który pamięta dawny świat, jest Blade, łowca wampirów. On jeden wie, że nie zawsze było tak jak dziś i zrobi wszystko, aby cała rzeczywistość wróciła do normy.
Samotny zabójca krwiopijców próbuje odnaleźć innych, którzy pamiętają dawne realia i nie dali omamić się nowym porządkiem. Czy uda mu się przekonać dawnych przyjaciół, że wszystko, co ich otacza to kłamstwo? O tym przekonać musicie się sami, ale przez to, że album ten należy do głównego nurtu Marvela, to odpowiedź jest dość oczywista.
Zobacz to!: Zanim poznaliśmy Lisan al Gaib. Ród Harkonnenów. Diuna. Tom 1 – recenzja komiksu
Przepraszam w moim Marvelu jest Batman
W wielu aspektach komiks ten jest eksploracją tego, jak mógłby wyglądać wszechświat DC w uniwersum Marvela. Mnóstwo tutaj kultowych motywów czy nawet wydarzeń z komiksów konkurencji. Właśnie odnajdywanie tych nawiązań sprawiło mi najwięcej frajdy.
Doceniam, że każdy numer ma zupełnie innego artystę i koncentruje się na innej wybranej postaci z Amerykańskiego Szwadronu Sztandarowego. Jest dynamicznie, płynnie, kolorowo i momentami drastycznie. Przykładowo drugi numer skupia się wyłącznie na Hyperionie (marvelowy odpowiednik Supermana). Moją ulubioną częścią tego tomu jest jednak fragment, który skupia się na Nighthawku. Zeszyt ten ma tyle nawiązań do świata Batmana, że głowa mała. Przewracając każdą następną stronę, cieszyłem się jak małe dziecko i byłem ciekaw, co jeszcze zobaczymy. Dopiero w ostatnim numerze zostaje zaprezentowane starcie pomiędzy drużynami superbohaterów walczących o swoją rzeczywistość.
Sprawdź jeszcze to!:Mazebook. Księga labiryntów – recenzja komiksu – O radzeniu sobie ze stratą
Pierwsze numery były naprawdę super i moje zainteresowanie rosło z każdym kolejnym zeszytem. Niestety, zakończenie jest dosyć sztampowe i nie zawiera tego uderzenia, które ten event z pewnością miał nam zaoferować
Podsumowanie
Heroes Reborn: Odrodzenie bohaterów to barwny i ciekawie narysowany komiks. Pomysły, które zaprezentował nam Aaron, są naprawdę oryginalne i cała historia po prostu bawi. Zwłaszcza jeśli bardzo dobrze orientujesz się w uniwersum DC i Marvela, bo odnajdywanie kolejnych nawiązań, to największa frajda w lekturze tego tomu. Wszystkim zapalonym fanom komiksów szczerze polecam.