EA NHL 24 – recenzja gry  – Nuda na wirtualnej tafli 

UDOSTĘPNIJ

Trzeci rok z rzędu mam przyjemność recenzować wirtualny hokej od EA Sports. Jeżeli czytacie moje teksty, to dobrze wiecie, że gry sportowe to najczęściej wybierany przeze mnie gatunek, dlatego też z ochotą zasiadłem do nowej odsłony EA NHL. Czy podobała mi się tegoroczna edycja?

Czy w EA NHL 24 są jakieś nowości?

W teorii tak, ale czy znacząco wpływają na rozgrywkę? Śmiem wątpić. EA potrafi „sprzedawać” niezbyt rewolucyjne funkcje lub powracające opcje, jako ogromne zmiany w tytule. Nie inaczej jest w EA NHL 24. Po pierwsze, hucznie zapowiadany „Exhaust Engine”, to nic innego, jak… system zmęczenia bramkarzy. Wraz ze wzrostem presji, bramkarze zaczynają tracić energię, co zwiększa prawdopodobieństwo na trafienie krążkiem do siatki.

Kolejna „nowość” to system podań, który podobny jest do tego, znanego graczom z serii NBA 2K. Po przytrzymaniu odpowiedniego przycisku, nad głowami hokeistów pojawiają się klawisze i możemy zdecydować, gdzie dokładnie chcemy posłać podanie. Miły dodatek, ale przy corocznym ogrywaniu gier hokejowych, nie robi to aż tak wielkiego wrażenia.

Ciekawą zmianą, czy też dodatkiem, jest system Total Control, który ma za zadanie ułatwić wykonywanie trudniejszych zagrań. Każde z nich ma przypisany przycisk (cały schemat można podejrzeć w opcjach), dzięki czemu nie musimy wciskać kliku z nich na raz albo machać analogiem w różne strony.

EA NHL 24

Kolejny rok, te same tryby

World of CHEL nadal oferuje dużo zabawy online, ale co bardzo mnie zaskoczyło to wprowadzenie… Battle Passa. Tak, nie przeczytaliście źle i to nie jest tekst o Fortnite. Ja rozumiem, że mikropłatności bardzo się opłacają, ale naprawdę nawet do hokejowej gry musiano wprowadzić płatny karnet? Na szczęście obejmuje on jedynie elementy kosmetyczne, ale nie jestem fanem takich pomysłów.

Be A Pro nie otrzymało żadnych znaczących zmian, więc jak to bywa ostatnio w takich trybach w grach sportowych od EA czy 2K… wieje tutaj nudą. Gramy mecze, obok toczy się jakaś pseudofabuła, ale rozmowy naszego zawodnika (którego oczywiście wcześniej możemy sami stworzyć) nie są w żadnym stopniu ciekawe. W kolejnych spotkaniach zdobywamy punkty rozwoju, które możemy przeznaczyć na podniesienie naszych umiejętności na tafli i poza nią. 

Sprawdź też: Królowie tafli. „NHL 22” – recenzja gry

Franchise mode to tryb, który w moich młodzieńczych latach interesował mnie najbardziej. Nie zliczę, ile godzin spędziłem w „karierze” w grach takich jak EA NHL, FIFA, czy NBA 2K. Ostatnio wolę szybkie starcia online, ale pisząc recenzję, ciężko byłoby nie sprawdzić, co we „franczyzie” przygotowali twórcy. Niestety nie dostrzegłem żadnych rzucających się w oczy zmian, jednak wedle zapewnień „Elektroników” usprawniono system rozwoju X-Factorów u graczy, czy sztuczną inteligencję trenerów.

Wydaje mi się, że najbardziej skupiono się na HUT, czyli Hockey Ultimate Team, co znając memiczną już zachłanność kanadyjskiej firmy, wcale mnie nie dziwi. W końcu to właśnie HUT, MUT, czy FUT napędzają zyski poprzez mikropłatności, umożliwiające otwieranie paczek i tym podobne aktywności. Oprócz standardowych meczów możemy także rozgrywać tak zwane HUT Moments, czyli słynne i ważne momenty z historii ligii NHL. Oczywiście, nowych zawodników zdobywać możemy poprzez paczki, czy na wirtualnych aukcjach. Nie jestem fanem tej opcji zabawy i sprawdziłem ją tylko z recenzenckiego obowiązku. 

EA NHL 24

Prezentacja na medal

Jakbym miał wybrać, co najbardziej podoba mi się w EA NHL 24, to wskazałbym na prezentację. Grafika, animacje, czy specjalnie przygotowane cut-scenki przed, po i w trakcie meczów to naprawdę najwyższy poziom. Gry sportowe bardzo rozwinęły się w tej kwestii w ostatnich latach i moim zdaniem w pełni wykorzystują potencjał drzemiący w obecnej generacji sprzętów. 

Sprawdź też: NHL 23 – recenzja gry. Gdzieś to już widziałem.

Doceniam także wybór piosenek do oficjalnego soundtracku w tej odsłonie serii. Znajdziemy tam utwory takich zespołów jak Bring Me The Horizon, Fall Out Boy czy Nothing But Thieves. Przeważają tutaj gitarowe brzmienia, dużo nowoczesnej muzyki, gdzieś na pograniczu rocka, elektroniki, czy rapu. Muszę przyznać, że noga sama ruszała się do rytmu, kiedy kolejne kawałki towarzyszyły mi podczas zwiedzania menu. 

EA NHL 24

To jak to jest z tym EA NHL 24?

Mam problem z tym pytaniem. Z jednej strony jest naprawdę pozytywnie i wydaję mi się, że fan hokeja grając w EA NHL 24, będzie czuł się jak ryba w wodzie. Niestety mój kontakt z tą dyscypliną jest sporadyczny i czuję, że 3 rok z rzędu dostaję w ręce ten sam tytuł. 

Niemniej, same mecze, zarówno online, jak i na kanapie ze znajomymi, dają dużo frajdy. Myślę, że każdy, kto kiedyś miał okazję zmierzyć się na wirtualnej tafli, czekał na starcie na gołe pięści ze swoim kolegą. Tutaj nadal możemy mashować trójkąt, czy też Y i próbować zainicjować bójkę. 

Sprawdź też: EA Sports FC 24 – recenzja gry – Nowe w starych szatach

Szkoda tylko, że tryby gry są naprawdę mało angażujące i przez to traktuję NHL bardziej jako tytuł na imprezę, niż taki, w którym mógłbym spędzić długie godziny. Tak czy siak, polecam wam samemu „wjechać” na wirtualną taflę i ocenić, czy odpowiada wam ten rodzaj rozrywki, bo moim zdaniem warto chociaż spróbować!

Zalety

– Prezentacja
– Soundtrack
– Tytuł dobry do gry ze znajomymi
– Dobre odwzorowanie hokejowych zmagań

Wady

– Brak rewolucyjnych zmian
– Nastawienie na HUT i mikropłatności
– Brak polskich drużyn klubowych, jak w poprzednich latach

Za przekazanie gry do recenzji dziękujemy EA Polska