Jonathan Hickman po raz kolejny udowadnia, że potrafi mistrzowsko budować napięcie i prowadzić historię tak, by trzymała w niepewności aż do ostatniej strony. Inferno to zwieńczenie kolejnego cyklu Rządy X, ale także kulminacja napięć narastających od początku ery Krakoi. Czy Krakoa przetrwa? I kto, tak naprawdę, jest największym zagrożeniem dla raju mutantów?
Krakoańska utopia pod znakiem zapytania
Zadziwia mnie, że Hickman potrafi napisać finał, który jest podsumowaniem długiego etapu, a jednocześnie opowiada spójną zamkniętą historię. Okazuje się bowiem, że Krakoa nie do końca jest takim rajem, jaki próbuje nam przedstawić Xavier i Magneto. Cicha Rada, odpowiedzialna jest za utrzymywanie porządku w państwie mutantów, skrywa przed sobą sekrety, a intrygi, jakie w niej zachodzą, przypominają sceny rodem z thrillera politycznego. Może się okazać, że to nie zewnętrzne zagrożenia, takie jak Orchis, stanowią największe niebezpieczeństwo dla homo superior, lecz oni sami.

Pamiętacie Moirę MacTaggert, która w Ród X/Potęgi X miała ogromny wpływ na powstanie państwa mutantów? Okazuje się, że żyje ona w podwodnej bazie ukryta przed innymi mutantami, ponieważ jej kolejna śmierć doprowadziłaby do kolejnego resetu rzeczywistości, której skutki mogłyby diametralnie zmienić losy homo superior. Sęk w tym, że ojcowie-założyciele Krakoi obiecali Mystique, że pewnego dnia ożywią jej ukochaną Destiny – mutantkę, która ma moc prekognicji. Jednak Krakoa może przetrwać tylko pod warunkiem, że nigdy nie pojawi się na niej mutant zdolny przewidywać przyszłość. Tak rodzi się wewnętrzny konflikt, który staje się punktem zapalnym całej opowieści.
Nie uświadczymy w tym albumie za dużo scen akcji. Całość opiera się na grach politycznych i rozmowach, ale uważam, że one niesamowicie budują napięcie i w dalszym ciągu pogłębiają mitologię mutantów. Mimo że niesamowicie wciągnąłem się w tę opowieść, niestety zakończyła się zbyt szybko. Miałem wrażenie, że tempo historii było nieco pospieszne. Inferno ma raptem cztery zeszyty, które muszą zarysować konflikt, rozwinąć go i doprowadzić do końca.
Za oprawę graficzną Inferno odpowiadają Valerio Schiti i Stefano Caselli, którzy mają dość podobny styl, dzięki czemu tom wypada spójnie. Podoba mi się ten kontrast sielankowej kolorowej Krakoi i zachowanej w bardziej stonowanych barwach, stacji kosmicznej Orchis.

Koniec pewnej ery…
Inferno to nie tylko finał cyklu Rządy X, ale również domknięcie ery Hickmana w świecie mutantów na Krakoi. Po tym tomie scenarzysta opuścił projekt, któremu dał genialne fundamenty i zajął się nową serią. Komiks może pozostawiać lekki niedosyt ze względu na długość serii, ale to wciąż lektura obowiązkowa dla fanów ery Krakoi.
Dalsze losy Moiry i mutantów poznamy w albumie Wolverine: X żywotów/X śmierci.
Sprawdź też poprzednie tomy:
– Rządy X. X-Men. Tom 1 – recenzja komiksu – Nowy początek
– Rządy X. Wolverine. Tom 1 – recenzja komiksu – Wolverine powraca, tylko po co?
– Rządy X. Hellfire Gala – recenzja komiksu – Międzynarodowy bankiet na Krakoi.
– Rządy X. Marauders – recenzja komiksu – Przygotowania do Hellfire Gali!
– Rządy X. X-Men Tom 2 – recenzja komiksu – Nowy skład, nowe wyzwania
– Rządy X. Wolverine. Tom 2 – recenzja komiksu – Logan w swoim świecie