Pstryk #3 – indie games Forever

Pstryk

Guitar hello! Z tej strony Kasia i Maciek, witajcie w kolejnym wydaniu Pstryka! Dziś troszkę nietypowo, ponieważ do recki nam wpadły 3 giereczki od Forever Entertainment. Gotowi? Zaczynamy!

Violett

Violett opowiada historię dziewczynki, która wraz z rodziną przeprowadza się do nowego domu gdzieś na uboczu. Niestety, bardzo szybko między rodzicami dochodzi do spięcia. Violett, aby nie być bierną uczestniczką kłótni, ucieka do swojego pokoju. Leżąc na łóżku, dostrzega niewielką  dziurę w ścianie. Gdy postanawia ją sprawdzić, odnajduje w niej tajemniczy amulet, który przenosi bohaterkę do innego świata. Naszym głównym celem jest zebranie brakujących części talizmanu, aby powrócić do domu.

Tak w dużym skrócie można opisać fabułę Violett. Czym zatem jest sama gra? Otóż klasyczną przygodówką point and click. Aby wykonać zadanie, przyjdzie nam przedostać się przez kilkanaście zróżnicowanych leveli. Trzeba przyznać, że prezentują się bardzo ładnie – są kolorowe i pełne detali, przywodzące na myśl nieco ilustracje z książek dla dzieci. Szkoda jedynie, że większość z nich jest w dużej mierze statyczna i niewiele się dzieje w tle. Oczywiście, po drodze będziemy musieli rozwiązać trochę mniej lub bardziej skomplikowanych zagadek. Sprawę możemy sobie nieco ułatwić, korzystając z przycisku, który wskaże nam interaktywne przedmioty. Dodatkowo możemy skorzystać z systemu podpowiedzi – tych mamy do wykorzystania cztery na daną lokację.

REKLAMA

Do wyboru mamy dwa typy sterowania: klasyczne (przy pomocy analoga oraz przycisków) oraz dotykowe. Zdecydowanie polecam to drugie rozwiązanie, głównie ze względu na wygodę, jak i responsywność działania. Jego podstawowy wariant jest jakiś dziwnie toporny i niezbyt intuicyjny.

To w zasadzie tyle, co mogę powiedzieć na temat Violett. Jest to niewielka, całkiem przyjemna produkcja. Taka w sam raz, żeby rozłożyć się na łóżku czy kanapie i na luzie w coś pograć. Jeśli znajdziecie ją na promocji, a lubicie przygodówki, to myślę, że warto, szczególnie na Switchu.

Gra jest również dostępna na PC, Playstation 4/5 oraz konsolach Xbox.

The Childs Sight

Bardzo lubię horrory.Ba, jest to mój ulubiony gatunek, o czym niejednokrotnie wspominałem. Jest jednak coś, czego w tym gatunku nie potrafię zrozumieć – fenomen Five Nights at Freddy’s. The Childs Sight dość mocno nawiązuje mechanikami to wyżej wymienionego tytułu. Czy to dobrze? To zależy. Od czego? Od grającego.

Gameplay w swoich założeniach jest banalnie prosty Sterujemy małym dzieckiem, a naszym zadaniem jest zasnąć w przytulnym łóżeczku. Problem w tym, że nasze dziecięce lęki nie pozwalają nam zmrużyć oka. Gdy otwiera się szafa – zapalamy lampkę. Słychać pukanie do drzwi? Natychmiast należy ją zgasić. W międzyczasie należy też nakręcać pozytywkę, która co jakiś czas przestaje grać. Jeśli coś pójdzie nie tak, cóż, czeka nas porażka – przyjdzie straszny pan i nakrzyczy. Oczywiście, rzeczy utrudniających z każdą kolejną nocą przybywa, a ich częstotliwość się zagęszcza. Sprawy nie ułatwia też dudniąca w tle burza, która czasem potrafi zagłuszyć interesujące nas dźwięki. To w zasadzie tyle, jeśli chodzi o główny trzon rozgrywki. Małym urozmaiceniem są epizody fabularne między kolejnymi nocami, ale jeśli mam być szczery, nie są one dla mnie w żaden sposób interesujące.

Ciężko mi jednoznacznie stwierdzić, czy mogę The Childs Sight polecić. Osobiście, nie przypadła mi ta produkcja zbytnio do gustu, ale zdaję sobie też sprawę, że nie jestem w targecie twórców. Najlepiej będzie, jak ujmę to w następujący sposób: jeśli podobał Ci się FNAF, to wydaje mi się, że warto The Childs Sight dać szansę.

Hollow

W przeciwieństwie do Maćka, nie przepadam za horrorami. Zdecydowanie bardziej wolę sięgać po platformówki, RPG lub przygodówki. Niemniej pomimo swojej niechęci do gatunku, Hollow okazał się dla mnie ogromnym zaskoczeniem na (prawie) każdej płaszczyźnie.

Podczas rozgrywki wcielamy się w postać pilota, którego zadaniem jest rozwiązanie zagadki nagłego zniknięcia załogi statku kosmicznego, znajdującego się na orbicie Saturna. Cóż, wszystko byłoby proste gdyby nie fakt, że na pokładzie nie jest sam. Niejednokrotnie będzie nam dane stanąć twarzą w twarz z chorymi, przedziwnymi i niewyobrażalnymi kreaturami, które za każdym razem będą chciały pozbawić nas życia.Jedno jest pewne – wiele znaków zapytania, bałaganu, niedopowiedzeń i jeszcze więcej potworów.

Jeśli chodzi o klimat, to jest dobrze, a nawet bardzo dobrze. Od samego początku czuć dreszczyk emocji, który potęguje oprawa muzyczna w postaci odgłosów opuszczonego statku, chodzenia po żelaznych kondygnacjach, czy chociażby niezidentyfikowane dźwięki mutantów, których można spotkać za każdym rogiem. Smaczku dodają zawiłe, pełne ciemności korytarze, które wraz z postępem fabularnym zostaną wzbogacone o kluczowe dekoracje, takie jak świeczki, plakaty, czy czerwone, psychodeliczne napisy albo znajdźki takie jak listy lub nagrania głosowe z taśm. Bardzo mnie to ujęło, ponieważ każdy z tych elementów urozmaica rozgrywkę, jednocześnie dodając smaczków do czasami dość monotonnego gameplayu.

Jak przystało na grę z gatunku horroru, nie może zabraknąć eksploracji. Jest jej dość sporo, przez co momentami czułam się przytłoczona, zważywszy, że ciasne, klaustrofobiczne korytarze są szalenie kręte i dość łatwo można stracić orientację w terenie. Co prawda dysponujemy mapą, ale niestety na pierwszy rzut oka sprawia wrażenie chaotycznej i nieczytelnej. Innymi słowy –trzeba się przyzwyczaić. Mimo to bywały momenty frustracji, zagubienia i dezorientacji podczas rozgrywki.

Hollow to ten rodzaj gry, obok którego nie da się przejść obojętnie. Jego klimat oraz fabuła idealnie ze sobą współgrają, a co więcej – historia nie jest tylko dodatkiem do mechaniki, dzięki czemu nie mamy wrażenia, że obcujemy z totalną wydmuszką bogatą zaledwie w strzelanie do jakiś tam stworków. Wszystko jest przyjemnie wyważone i to widać na pierwszy rzut oka. Jedyną bolączką jest fakt, że nie ma możliwości sprintowania podczas eksploracji- bardzo mi tego brakowało i nie ukrywam, że dość sztucznie rozwlekało całą przygodę. Niemniej jednak popaprany, psychodeliczny i brutalny charakter gry rekompensował te niedogodności.

Jeśli ktoś poszukuje tytułu w podobnym tonie, albo zwyczajnie ma ochotę na “coś innego” to Hollow sprawdzi się idealnie. 

Warto również dodać, że gra ukazała się na platformach PC, Nintendo Switch oraz XboxOne, dzięki czemu jest ogromny wachlarz możliwości zapoznania się z tytułem i każdy wybierze opcję pasującą dla siebie.

Za przekazanie gier do recenzji dziękujemy Forever Entertainment SA.

Podziel się ze znajomymi:

Udostępniam
Udostępniam
Udostępniam

NAJNOWSZE WPISY