Dobiegła końca jedna z ciekawszych historii, które ostatnio miałam okazję przeczytać, a właściwie wprowadzenie do książkowej sagi i filmowego uniwersum „Diuny”. Choć w tym tomie tytułowy Ród Harkonnenów schodzi nieco na dalszy plan, ustępując miejsca Atrydom, z dużą ciekawością śledziłam, jak zgrabnie domknięto wszystkie rozpoczęte wątki. Czy warto sięgnąć po tę komiksową trylogię?
Intrygi, zdrady i koniec złudzeń
Diuna: Ród Harkonnenów, tom 3 to kulminacja historii, w której polityczne machinacje, osobiste dramaty i ambicje rodowe prowadzą bohaterów do nieuchronnych, często tragicznych finałów. Wbrew tytułowi, głównym bohaterem tej odsłony wydaje się być Leto Atryda, który traci więcej, niż ktokolwiek by się spodziewał. W tle obserwujemy transformację Rabaana w bezwzględną „Bestię”, a także kontynuację losów rodu Verniusów, którzy od początku tej historii stanowią cichy katalizator wielu wydarzeń.
Choć Harkonnenowie pojawiają się raczej jako tło lub motor napędzający większe konflikty, ich obecność jest odczuwalna jako symbol brutalnej siły i moralnego rozkładu. W tym tomie nie znajdziemy wielu momentów triumfu czy nadziei, to raczej gorzki epilog do opowieści o upadku i cenie władzy.

Rysunki, które trafiają w punkt
Graficznie trzeci tom trzyma solidny poziom, do którego zdążyliśmy się przyzwyczaić w poprzednich częściach. Michael Shelfer operuje dynamiczną kreską, dobrze oddającą emocje bohaterów i ciężar wydarzeń. Ciekawym zabiegiem są ilustracje otwierające poszczególne rozdziały – minimalistyczne, ale sugestywne. Momentami miałam wrażenie, że rysunki „mówią” więcej niż same dialogi.
Kolorystyka trzyma się spójnej, przygaszonej palety – nieco piaskowej, nieco industrialnej z elementami czerwieni i czerni, które podkreślają narastające napięcie. Estetyka idealnie współgra z ponurym klimatem opowieści.

Co działa, a co nie?
Na plus z pewnością należy zaliczyć konsekwentne prowadzenie narracji i wyważony balans między dialogiem a akcją. Scenarzyści nie spieszą się z finałem, ale też nie rozwlekają go bez potrzeby. Każdy z wątków dostaje swoją chwilę, nawet jeśli niektóre rozwiązania wydają się okrutnie bezlitosne dla postaci (tak, patrzę na Ciebie, Leto).
Natomiast dla kogoś, kto oczekiwał większego skupienia na tytułowym rodzie Harkonnenów, ten tom może być lekkim rozczarowaniem. Ich obecność jest ważna, ale raczej symboliczna. Momentami również tempo narracji nieco siada, szczególnie w środkowej części albumu, gdzie dominuje ekspozycja nad działaniem.
Sprawdź też: Jestem ich milczeniem – recenzja komiksu – Zabójstwo, winnica i głosy w mojej głowie.

Dla kogo więc ten komiks?
Zdecydowanie dla fanów uniwersum Diuny – zarówno tych, którzy połknęli książki, jak i widzów nowych filmowych adaptacji. To świetne uzupełnienie mitologii świata, które rzuca światło na wydarzenia poprzedzające historię Paula Atrydy. Ale uwaga: bez znajomości poprzednich tomów można się tu trochę pogubić. To finał i czuć to na każdym kroku.
Trzeci tom Rodu Harkonnenów to mocne, emocjonalne domknięcie historii, która opowiada znacznie więcej o tym, jak rodzą się legendy, jak umierają marzenia i jak kształtują się przyszłe wojny. Nie jest to łatwa opowieść, ale z pewnością warta uwagi każdego fana Arrakis.
Sprawdź też poprzednie tomy:
– Diuna. Ród Harkonnenów. Tom 1 – recenzja komiksu – Zanim poznaliśmy Lisan al Gaib.
– Diuna. Ród Harkonnenów. Tom 2 – recenzja komiksu – Gdy ambicja przeradza się w tyranię