Komiksy wielu osobom kojarzą się wyłącznie z opowieściami o mężczyznach w przyciasnych trykotach. To błędne przekonanie, ponieważ istnieje wiele znakomitych albumów, które zupełnie odbiegają od tego stereotypu. Przykładem takiego dzieła jest najnowsza pozycja od Non Stop Comics – Jestem ich milczeniem. Zapraszam do recenzji.
Kryminał barceloński
Główną bohaterką Jestem ich milczeniem jest Eva, wyjątkowo bystra i krnąbrna psychiatra, która sama znajduje się pod nadzorem innego specjalisty. Podczas jednej z kolejnych wizyt relacjonuje swojemu lekarzowi przebieg ostatniego tygodnia, w którym wydarzyło się całkiem sporo. Warto dodać, że Eva odziedziczyła pewne problemy, które mogą wpływać na jej sposób myślenia. W głowie bohaterki, a jednocześnie na stronach komiksu, pojawiają się kobiety z jej rodziny, które już dawno nie żyją, lecz wciąż są obecne w życiu Evy.
Na prośbę jednej ze swoich pacjentek Eva wybiera się na odczyt testamentu seniorki rodu, jeszcze za jej życia. Bohaterka dociera do wielkiej posiadłości pełnej bogaczy. Z pozoru niewinny wypad za miasto zamienia się w rasowy kryminał. Mamy liczną rodzinę, w której każdy członek skrywa wiele tajemnic. Oczywiście pojawiają się też zwłoki, a jak to bywa w takich sytuacjach, każdy staje się podejrzanym, włącznie z główną bohaterką.

Eva, I love you <3
Siłą Jestem ich milczeniem nie jest tylko warstwa kryminalna, choć ta jest naprawdę dobrze przemyślana. Największym atutem komiksu jest postać Evy. Jak wspominałem, jest ona niezwykle bystra, ma cięty język i zmaga się z własnym umysłem. Bohaterka w pewnych sytuacjach „słyszy” głosy kobiet ze swojej rodziny i po prostu wie, co by w danym momencie powiedziały. Ten motyw nadaje historii zupełnie nowy wymiar. Eva jest postacią, którą polubimy od pierwszej strony. To właśnie ona kradnie całe show, a intryga schodzi na drugi plan.
Jordi Lafebre serwuje czytelnikom interesujący kryminał z licznymi sekretami, mocnymi dialogami i złożonymi postaciami. Scenariusz jest dynamiczny i trzymający w napięciu, czerpie wiele ze sprawdzonych wzorców gatunkowych, a przy tym wzbogaca je wyśmienitą obsadą. Twórca nie pozostawia nam nawet chwili wytchnienia. Toczącą się sprawę można przyrównać do historii w stylu Agathy Christie, choć z większą ilością niedomówień.
Sprawdź też: Mazebook. Księga labiryntów – recenzja komiksu – O radzeniu sobie ze stratą

Emocje, mimika i krajobrazy
Jeśli chodzi o oprawę graficzną, Jestem ich milczeniem prezentuje się bardzo dobrze. Autor operuje cienką, plastyczną kreską, co nadaje rysunkom lekko kreskówkowy styl. Na szczególne wyróżnienie zasługuje sposób, w jaki Jordi Lafebre przedstawia emocje postaci. Mimika odgrywa tu kluczową rolę, a autor naprawdę daje z siebie wszystko w jej ukazaniu. Emocje bohaterów są niezwykle wyraźne i przekonujące – od irytacji, przez gniew, po rozczarowanie.
W albumie od czasu do czasu pojawiają się pełnostronicowe ilustracje, które pełnią funkcję przerywników, rozładowując napięcie i spajając fabułę w klamrę. Kadry te zazwyczaj przedstawiają krajobrazy, pozwalając czytelnikowi na chwilę oddechu od intensywnych wydarzeń.
Jestem ich milczeniem to zamknięta historia, ale tak polubiłem Evę, że z przyjemnością przeczytałbym o jej kolejnych przygodach. Mamy tu do czynienia z naprawdę interesującą pozycją, która trafi w gusta nie tylko wielbicieli kryminałów i wyrazistych bohaterów, ale także tych, którzy szukają czegoś nietuzinkowego.
Sprawdź też: Smocza krew — recenzja komiksu — Księżniczka na ratunek królestwu