W świecie survivali widzieliśmy już chyba wszystko. Czy postapo z nutką fantasy w wykonaniu Enshrouded ma potencjał na bycie hitem? Jeszcze jak! Zwłaszcza że nawet w early access ma sporo do zaoferowania ten dziwny twór, będący mutacją Skyrima, Soulsów i Vanaheim…
Fabuła w Enshrouded jest banalnie prosta – jako dziecię płomienia musimy zrobić jedno, czyli uratować świat, pokonując złe beboki zamieszkujące paskudną mgłę. Historia, jak każda inna, traktuje o tym, jak ludzka chciwość doprowadziła do tragedii. Nie ukrywam, jednak że konstrukcja świata zachęca do odkrywania tajemnic tego uniwersum. Może to jakiś wewnętrzny głód „postapo fantasy” albo po prostu postawienie na dobre schematy opowieści. Gracz początkowo dowiaduje się o zarysie kataklizmu, który zniszczył cywilizację, a następnie za pośrednictwem notatek czy postaci odkrywa kolejne zdarzenia, jakie miały miejsce.
Mój miecz pragnie… kowadła i naprawy
Dobra, pogadaliśmy o fabule, a co z głównym daniem, czyli rozgrywką? Zaczynamy jako gołodupiec, który z kawałka drewna robi maczugę. Potem maczuga robi trach, trach, zabijamy pierwszych przeciwników i niewinne zwierzątka. Następnie zbieramy patyki oraz kamienie i tworzymy pierwsze narzędzia. Resztę schematu znamy z każdego survivala. Pewną ciekawostką jest, że aby odblokowywać kolejne elementy, potrzebujemy odnaleźć innych ocalonych z apokalipsy. Ich umieszczenie w obozie odblokowuje nowe przedmioty oraz pcha fabułę do przodu.
Zerknij tutaj: Jurassic World Evolution 2: Secret Species Pack – recenzja dodatku. Dinozaury RGB na pełnym luxie
Walka wymaga od gracza zręczności i cóż… można w ten sposób pokonać większość przeciwników, nawet na wyższych poziomach niż nasza postać. Jest to jednak męczące, bo jak można się domyślić, im większa różnica, tym maleją obrażenia, jakie zadajemy. Wymachiwanie żelastwem daje jednak frajdę. Do tego można robić fikołki oraz blokować ataki. Wykonanie ich w odpowiednim momencie pozwala na ogłuszenie oponenta. Bossowie nie reprezentują szczytów w świecie gier, ale walka z nimi wymaga skupienia.
Rozwój postaci z kolei opiera się na typowo skyrimowskim rozwiązaniu – nie ma klas postaci, a jedynie rozległe drzewko umiejętności. Dobieramy je według uznania oraz potrzeb. Jedne wpływają na ilość posiadanego zdrowia, inne na szybkość rąbania drewna (przy okazji drewnianych budowli). Jest to jednak mało satysfakcjonujące, bo poziomy wbija się powoli, a większą różnicę co jakiś czas. W tym wypadku niestety to typowe farmienie kolejnych poziomów, aby nieco wzmocnić naszą postać.
Praca, praca, praca i dziwne budowanie
Jeśli chodzi o inspirację, to Enshrouded zapożyczyło z Vanaheima motyw bezpiecznego schronienia oraz pożywienia. Przebywanie w odpowiednio wyposażonej bazie zapewnia bonus do statystyk. Podobnie jak spożywanie różnych rodzajów jedzenia. Dlatego regularnie szukamy biegających tu i ówdzie źródeł mięsiwa, pichcimy znalezione grzyby czy zbieramy jagody. Im bardziej skomplikowane jadło, tym lepszy bonus do statystyk. I tutaj jest ten problem z rozbudowaniem produkcji.
Zerknij tutaj: RIN: The Last Child – Recenzja gry. Oddajcie mi te portale
Niestety Enshrouded jak typowy survival początkowo wciąga, a później zaczyna nużyć. Grając w to samotnie, trzeba się nastawić na grind. Dużo grindu. Czyli typowy survival pełną gębą. Niestety twórcy wpadli w typową pułapkę gatunku — na początku starczą ci patyki i trochę kamienia, potem dylaj na drugą stronę mapy po sól czy inne surowce. Co prawda robotę nieco ułatwiają teleporty pod postacią wysokich wież, ale moim zdaniem jest ich zdecydowanie za mało. Alternatywą jest zakładanie kolejnych baz, bo te pozwalają na szybką podróż. Dlatego zalecam zabawę wyłącznie w doborowym towarzystwie, bo samotnie szybko wyczerpiemy pokłady początkowej radości.
Z kolei budowanie, chociaż niewątpliwie bardzo przyjemne, ma jeden dziwny aspekt, który nie rozumiem — wymóg tworzenia materiałów budowlanych. Ogólnie jest tak, że aby coś wytworzyć, potrzebujemy odpowiednich surowców (no shit, Sherlock!), ale żeby zbudować ścianę/framugę/dach, musimy je przerobić na architektoniczne bloki. Te z kolei dopiero posłużą do budowy za pośrednictwem specjalnego młotka. Dlaczego nie można było takiego systemu ogarnąć na bazie kawałków drewna bądź kamienia, które po prostu zbieramy? To niepotrzebnie wydłuża cały proces budowniczy i bywa niezwykle nużące.
Kierunek… pełna wersja
Enshrouded drzemie ogromny potencjał i dostrzegam to nie tylko ja – na początku sierpnia twórcy pochwalili się, że produkcje ograło ponad 3 mln graczy. Pokaźna baza na dalszy rozwój, a ten postępuje w zadowalającym tempie. Według oficjalnych informacji tytuł wyjdzie ze wczesnego dostępu oraz zadebiutuje na konsolach PlayStation i Xbox na początku 2025 roku.
Zerknij tutaj: Outcast: A New Beginning – recenzja gry – sequel po latach
Nie ukrywam, że na premierę mam zamiar powrócić do Enshrouded i sprawdzić wszelkie nowości, które tam trafią. Czy w obecnej formie warto sprawdzić to postapo fantasy? Jak najbardziej! Zwłaszcza że można pograć w coopie (co serdecznie polecam!). Sekrety, przyjemny gameplay oraz moduł budowy to mocna zachęta.