RIN: The Last Child – Recenzja gry. Oddajcie mi te portale 

UDOSTĘPNIJ

Metroidvania jest jednym z pierwszych gatunków gier, który od lat 80. cieszy się niegasnącą popularnością. W ostatnim czasie pojawia się wiele tytułów starających się powtórzyć sukces pionierów. Wiele z nich spotyka się z ogólnym uznaniem środowiska graczy, jak na przykład. Ori and the Blind Forest czy Hollow Knight. Drugi biegun zajmują produkcje ze średniej półki w stylu The Last Case of Benedict Fox. O tym jak plasuje się tegoroczna premiera od polskiej ekipy postaram się opowiedzieć poniżej.  

Sprawdź także: EA Sports WRC – recenzja gry. Wystarczająco dobrze, ale mogło być trochę lepiej.

Udany start w nowej dziedzinie?  

Przez 9 lat obecności na rynku polskie studio Space Fox Games wypuściło 12 produkcji. Były to jednak gry logiczne oraz point and click przeznaczone głównie na urządzenia mobilne. RIN: The Last Child jest więc pierwszym krokiem w stronę pełnowymiarowych gier komputerowych. Jako niezależny deweloper, warszawski zespół zajął się zarówno produkcją, jak i wydaniem. 

RIN: The Last Child – Recenzja gry. Oddajcie mi te portale

Ciekawa opowieść 

Fabuła RIN: The Last Child od samego początku wrzuca nas do fantastycznego świata. Został on wykreowany przez tajemniczego Twórcę, a jego dzieci objęły go we władanie. Mimo przepięknej, baśniowej atmosfery kraina zaczęła popadać w ruinę, gdy potomkowie sprzeciwili się swemu ojcu. W tym momencie na świecie pojawia się Rin–  najmłodsza z dzieci, wysłana z misją odebrania mocy swemu rodzeństwu i uratowania wszystkich przed katastrofą. O historii świata, Twórcy i jego potomstwa dowiaduje się z obelisków rozsianych po całym obszarze, gdzie przyszło jej wędrować. Nic nie jest jednak takie, jakim się wydaje, a od decyzji, które podejmie podczas swej podróży, zależy kierunek, w którym potoczą się losy krainy. 

RIN: The Last Child – Recenzja gry. Oddajcie mi te portale

Zaskakująco przyjemna rozgrywka 

Pod względem technicznym produkcja wypada bardzo dobrze. Podczas mojej rozgrywki nie napotkałem żadnych problemów z optymalizacją, a sama gra mimo wielu efektów specjalnych nie stanowi większego obciążenia dla komputera. Nie jest to jednak dzieło bez wad. Wielokrotnie występował błąd polegający na zawieszeniu się awatara, gdy po skoku na platformę trafił o kilka pikseli za blisko krawędzi. Z biegiem czasu natomiast nauczyłem się przemieszczać w taki sposób, żeby tego unikać. Mimo że świat w założeniu składa się z rozmaitych krain, w zależności od tego, na tropie którego z dzieci Twórcy obecnie jesteśmy, to różnią się one głównie kolorystyką tła. Na szczęście idzie za tym różnorodność wśród przeciwników. Choć rozbieżności między adwersarzami występują przede wszystkim w sferze graficznej, to przyjemnie było nie walczyć ciągle z identycznie wyglądającymi potworami. Potworami, bo podczas naszych podróży nie spotkamy żadnych śladów ludzi.  

RIN: The Last Child – Recenzja gry. Oddajcie mi te portale

Czy to na pewno metroidvania? 

Sprawdź także: Grime — recenzja gry — krocząc ku nieznanemu

W porównaniu do klasycznych przedstawicieli tego gatunku można znaleźć kilka mniej lub bardziej istotnych różnic. Przede wszystkim mapa, po której przychodzi nam się poruszać, jest bardzo daleka od liniowości. Po jakiejś godzinie rozgrywki podczas zwiedzania podziemnych korytarzy zaczęło mnie ogarniać wrażenie, jakby twórcy gier po prostu zapomnieli o tym, aby po danym wydarzeniu fabularnym choćby jednym zdaniem pokierować gracza w kierunku kolejnego celu. Testując grę kilka dni przed premierą, miałem szansę podzielić się swoimi odczuciami z producentami za pośrednictwem forum. Nie była to odosobniona opinia, więc już w czasie wydania deweloperzy zadeklarowali zmiany w tym kierunku. Aktywna komunikacja z graczami i branie pod uwagę ich komentarzy świadczy, że nie zamierzają oni zostawić produkcji na pastwę losu. 

RIN: The Last Child – Recenzja gry. Oddajcie mi te portale

Z metroidvanią RIN: The Last Child łączy się dzięki umiejętnościom poznawanych podczas eksploracji świata, które pozwalają na pokonanie przeszkód napotkanych we wcześniejszych obszarach. Wymusza to na graczach ciągłe poruszanie się po mapie. Nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie teleporty, a raczej ich brak. Zdarza się bowiem, że znajdziemy dwa portale, położone kilkadziesiąt sekund od siebie, podczas gdy w innej okolicy musimy własnoręcznie przemierzać wielokrotnie większe odległości. 

Sprawdź także : Prince of Persia: Zaginiona korona – recenzja gry. Rayman w perskim wydaniu

Miłym urozmaiceniem są też zaklęcia. W grze znajdziemy ich 18, rozdzielonych między kategorie ataku, obrony i użyteczności. By odblokować możliwość posługiwania się każdym z nich, musimy zarówno odnaleźć jego schemat jak i magiczne elementy wymagane do jego stworzenia. Ich działanie jest modyfikowane przez mniejsze i większe runy, które wpadną na nasze konto dzięki żmudnej eksploracji. Jak podają twórcy, daje to prawie 8 tysięcy potencjalnych kombinacji.  

RIN: The Last Child – Recenzja gry. Oddajcie mi te portale

Mam mieszane uczucia 

Z jednej strony RIN: The Last Child jest bardzo przyjemnym tytułem do grania. Nie wymaga dużych nakładów czasu, ani wielogodzinnych sesji. Dodatkowo dzięki możliwości zapisu gry w kapliczkach, napotykanych prawie na każdym kroku, nie musimy martwić się ewentualną śmiercią i możemy w każdej chwili zrezygnować z rozgrywki, jeśli poczujemy się zmęczeni. Z drugiej strony ta produkcja ma drobnę techniczne niedociągnięcia, a także średnią przejrzystość mapy oraz tła. Napotkałem bowiem miejsce, gdzie prąd powietrza pełniący funkcję windy był praktycznie nieodróżnialny od otoczenia, co spowodowało, że na dłuższy moment utknąłem, gdyż nie byłem w stanie przejść dalej. Mimo to myślę, że gra jest warta sprawdzenia, zwłaszcza jeśli poszukujemy produkcji, którą bez wyrzutów sumienia możemy usunąć z dysku po jednym ukończeniu. Zdobywanie wszystkich osiągnięć czy odkrywanie sekretów zostawiłbym jednak masochistom uwielbiającym lizanie każdej ściany. 

Zalety

Przyjemna dla oka grafika

+ Różnorodność zaklęć w naszym arsenale

+ Skromna dawka zagadek

Wady

– Drobne techniczne niedociągnięcia

– Słaba przejrzystość mapy

– Mało odkrywcza fabuła

– Niewielka różnorodność wrogów