Outcast: A New Beginning – recenzja gry – sequel po latach 

UDOSTĘPNIJ

„Nowy początek” jest kontynuacją gry Outcast z 1999 roku, której remake o podtytule „Second Contact” ukazał się w 2017 roku. Ponownie wcielamy się w postać Cuttera Slade’a, który tym razem zjawia się w obcej krainie aby powstrzymać nadchodzącą zagładę. Czy ten sequel jest warty uwagi? Tego dowiecie się dosłownie za chwilkę. Załóżcie swoje odrzutowe plecaki i wskoczcie razem ze mną do barwnego, ale i niebezpiecznego świata.  

Outcast – A New Beginning_20240324175016

Witaj na Adelphie, przybyszu

Outcast: A New Beginning – recenzja gry – sequel po latach

Miejscem akcji gry jest Adelpha, odległa kraina zamieszkiwana przez rasę trójpalczastych kosmitów zwanych Talanami. Pewnego dnia, z nieznanych nam powodów, zostają oni najechani przez ludzi. W trakcie tych wydarzeń, przywołany przez nieznaną nam siłę zostaje nasz bohater, Cutter Slade. Po nawiązaniu kontaktu z obcymi i dotarciu do ich wyroczni, staje się jasne, że naszym celem jest uratować ten świat przed nadchodzącą zagładą. W taki właśnie sposób rysuje się fabuła, prosta i bardzo przystępna, można nawet powiedzieć klasyczna. Przeciętną historię tytuł nadrabia jednak bogatym lore. Mieszkańcy świata mają własny język, który często przeplatają w dialogach, kulturę a nawet religię. Większość z nich możemy poznać przez rozmowy z NPC, ale też popychając nasz progres do przodu.  

Outcast: A New Beginning – recenzja gry – sequel po latach

A czytałeś tą recenzję? – To zombie, a nie piesek jest najlepszym przyjacielem człowieka – recenzja „Welcome to ParadiZe”

Całość ma jednak pewien średnich rozmiarów problem. Jednym z naszych głównych celów będzie zjednoczenie ze sobą 7 różnych wiosek, co osiągnąć możemy poprzez rozwiązywanie ich trosk. W tym miejscu gra niestety strasznie zwalnia tempo, każąc nam biegać między wioskami, aktywując tym samym kolejne zadania. Mamy przez to wrażenie, że fabularnie stoimy w miejscu, ponieważ kończąc jedną misję przyznano nam już dwie kolejne. Całe szczęście menu questów jest bardzo czytelnie rozrysowane, więc łatwo nam się połapać gdzie i co mamy zrobić, a sama gra staje się ciekawsza po odhaczeniu każdej osady. Poza wątkiem głównym są też aktywności poboczne takie jak posterunki pełne wrogów, erupcja gorku (dziwacznego, cuchnącego owocu) polegająca na oczyszczeniu obszaru z zakażonej fauny i wyrwanie chwasta czy szlaki Oryma, będące wyścigiem z przeszkodami. Mimo, że potrafią sprawić frajdę, to ukończenie niektórych nie nagradza nas niczym. Świat w grze, choć cieszący oko, jest jednak pusty – nie znajdziemy w nim żadnego rodzaju losowych spotkań czy misji, które aktywować można poprzez eksplorację. 

Chcę dziś snajperkę, czy strzelbę? 

Outcast: A New Beginning – recenzja gry – sequel po latach

Pod względem rozgrywki gra ma dwie bardzo mocne strony. Pierwszą z nich jest poruszanie się po świecie. Przed odblokowaniem Daoki, będącą portalem do szybkiej podróży, musimy dygać na piechotę. W tym jednak pomoże nam plecak odrzutowy, który dostajemy na początku gry. Pozwala nam wykonać odrzutowy skok, szybować w powietrzu jak również lecieć przy samej ziemi z prędkością rakiety. Outcast jest jedną z niewielu produkcji, gdzie nie czułem koniecznej potrzeby chodzenia na skróty (co nie znaczy, że kompletnie tego nie robiłem). Sterowanie postacią jest bardzo płynne i intuicyjne, przez co samo zwiedzanie barwnej Adelphy sprawia ogromną ilość frajdy.  

Outcast: A New Beginning – recenzja gry – sequel po latach

Zerknij tutaj ! – Warszawski cudotwórca uprzykrza życie rosyjskim okupantom  – recenzja The Thaumaturge

Walka wykonana jest solidnie, mamy dwie opcje defensywne w postaci tarczy energetycznej i uniku, specjalne umiejętności odblokowywane wraz z ukończeniem zadań w danej wiosce, oraz dwie bronie. Prawdziwa zabawa jednak zaczyna się w momencie, kiedy modyfikujemy swój pistolet i karabin. Każde z nich ma od 4 do 5 miejsc na ulepszenia, które w różnym stopniu zmieniają ich sposób działania razem z wyglądem. Tak więc pistolet bardzo szybko zamienić się może w mini strzelbę o szerokim zasięgu, a karabin w precyzyjną snajperkę.

Uważajcie tylko, żeby zbytnio się nie przegrzały – wtedy jesteśmy zmuszeni odczekać moment, zanim znów zaczniemy siać zamęt. Jako amunicja posłuży nam zielony i czerwony helid, specjalne kryształy, które znajdziemy podczas eksploracji i potyczek. Trzeci wariant, błękitny, wykorzystujemy do wykupienia kolejnych umiejętności w drzewku rozwoju postaci. Ważną walutą są również nano i mikro komórki, niezbędne do ulepszania modułów oręża i wykupienia kolejnych miejsc, w które je umieścimy, ale i rozwijania drzewka umiejętności postaci. 

Outcast: A New Beginning – recenzja gry – sequel po latach

Tu niestety bez problemów również się nie obędzie. Gra jest w bardzo słabym stanie technicznym. Częste spadki płynności podczas strzelanin, przeciwnicy próbujący nas zdominować poprzez t-posing albo wchodzenie w podłogę, glitche graficzne, problemy z dźwiękiem (przykładowo niejednokrotnie produkcja nagle puszcza dialogi angielskie zamiast polskich). Raz nawet przerywnik filmowy nie chciał się załadować i nie wiem co mnie ominęło. A ja przecież lubię przerywniki filmowe. Brakuje mi też większej różnorodności w modelach samych Talan – ich twarze są prawie identycznie, jedynym elementem który ich wyróżnia jest styl ubioru albo zarost. To samo można powiedzieć w przypadku wszelkich posterunków czy wrogów. Jeżeli zaatakowaliśmy przynajmniej 3 bazy ludzi bądź gruczoły gorku rozmieszczone na mapie, to na dobrą sprawę widzieliśmy już wszystko.

Okastok? To taki Woodstock, tak? 

Outcast: A New Beginning – recenzja gry – sequel po latach

Graficznie produkcja stoi na całkiem wysokim poziomie, nawet w trybie wydajności. Modele i tekstury są szczegółowe i wyraźne, co bardzo dobrze widać podczas zbliżeń w przerywnikach filmowych. Kolory otaczającego nas świata są żywe, w oddali możemy zobaczyć różne stworzenia latające i lądowe a elementy otoczenia jak trawa czy krzaki odpowiednio reagują na nasz ruch. Bardzo dobrze wypada też oświetlenie, zwłaszcza kiedy podczas strzelania z broni blask energii odbija się od naszego pancerza. Gra ma spore poczucie humoru jak i ilość odniesień do popkultury.  

Sprawdź także: Syberia 2 – recenzja gry. Kraina śniegiem i mrozem płynąca.

Outcast: A New Beginning – recenzja gry – sequel po latach

Slade jest typowym bohaterem przygodówki z ery PS3/X360, który stara się zabawnie komentować sytuacje w jakich się znajduje czy rzucać one linerami. W moim odczuciu bohatera łatwo polubić, czy się z nim utożsamić. Podobnie jest z Talanami, którzy w większości są bardzo przyjaźnie nastawieni, oferując nam nawet swoje usługi jak leczenie u lokalnego Szamaza czy wytwarzanie mikstur.  

Outcast: A New Beginning – recenzja gry – sequel po latach

Ludzie i obcy na których się napotykamy szybko zapadają w pamięć i są łatwo rozpoznawalni za sprawą odmiennych i barwnych charakterów. Warto jest również zapoznać się z poprzednią odsłoną, jako że znajdziemy tu sporo odniesień, których ktoś zaczynający od “Nowego Początku” może po prostu nie zrozumieć bądź nie wyłapać.  

Pokój dla wszystkich Talan! 

Outcast: A New Beginning – recenzja gry – sequel po latach

Outcast: A New Beginning to produkcja, co do której mam mieszane odczucia. Wielu z was może się od niej odbić za sprawą problemów technicznych czy mało interesującej i lekko ciągnącej się fabuły, ale jeśli wybaczycie jej powyższe wady, w zamian otrzymacie grę przy której możecie po prostu się rozluźnić, pośmiać się a nawet pooglądać trochę ładnych widoków czy przeuroczych zwierząt (bonbary są super!). Otwartemu światu zabrakło niestety większej interaktywności (no i zawartości), która zachęciłaby nas do eksploracji zamiast biegania z punktu A do punktu B i odhaczania kolejnych punkcików na mapie w stylu gier od Ubisoftu.  

Outcast: A New Beginning – recenzja gry – sequel po latach

Tym bardziej, że gra ma naprawdę fajny model poruszania się, który wręcz zniechęca do szybkiej podróży, co raczej rzadko się zdarza w dzisiejszych tytułach. Warto jest pochylić się nad kolejną przygodą Cuttera Slade’a, choć najlepiej poczekać na poprawki łatające stan techniczny. Jeżeli jednak was to nie zniechęca, to zarzućcie plecak odrzutowy na plecy i pędźcie na pomoc uciemiężonym Talanom! 

Outcast: A New Beginning – recenzja gry – sequel po latach

Zalety

-oprawa graficzna

-model poruszania się po świecie za pomocą jetpacka

– humor

Wady

stan techniczny pozostawia wiele do życzenia

mało wciągająca fabuła

otwarty świat straszy pustkami

powtarzalność

pow… a nie, to już było, przepraszam