Koniunkcja nie wiadomo czego – recenzja gry Wiedźmin: Stary Świat

UDOSTĘPNIJ

Jestem prosty „chop” – widzę Wiedźmina, kupuję. Czy przejechałem się na takim myśleniu? Żeby to raz. Czy nadal będę go kupować? Tak. Gra Wiedźmin: Stary Świat jest w mojej kolekcji i to tyle, co mogę powiedzieć. Nie okazała się gamechanger, karty nie są zużyte, nie znam na pamięć każdej eksploracji. Po dłuższym czasie zacząłem ją traktować jak dekorację, wmawiając sobie, że to koronna gra w mojej kolekcji i czeka na przyjazd królowej.

Stary świat: niebezpieczny, nieokiełznany. Zagrożenia czyhają na nas tuż za progiem chaty. Jedynym ratunkiem są te plugawe, odrażające odmieńce, to znaczy mości wiedźmini. Czy jesteś gotowy stanąć w obronie wieśniaka, którego dopadł Leszy albo królewskiej córki, którą dopadł wieśniak? Czy Wiedźmin: Stary Świat da ci taką sposobność? Zapraszam do lektury.

Idź w świat

Wiedźmin: Stary Świat to gra przygodowa, w której tworzymy talię pomagającą nam zarówno w poruszaniu się, jak i w walce. Przemierzamy krainy i pokonujemy potwory, wykonujemy zadania poboczne oraz aktywności opcjonalne.

W grze wcielamy się w wiedźmina z jednej z pięciu Szkół: Gryfa, Niedźwiedzia, Kota, Żmii i oczywiście Wilka. Dodatek Na tropie potworów daje nam możliwość wcielenia się  również w adepta Szkoły Mantikory, dzięki czemu odwiedzimy znane lokacje, czy to z gier, czy z książek. Każde miejsce, do którego zechcemy się udać, pozwala w jakimś stopniu rozwinąć naszego pogromcę potworów, chociażby poprzez dodanie punktu umiejętności lub napchanie mieszka dodatkowymi monetami, bo jak wiadomo, wiedźmin nigdy nie odmówi partyjki  kościanego pokera. W każdej lokacji przyjdzie nam również eksplorować tajemnice miast, jak i sąsiednich terenów. Ciekawym rozwiązaniem, pozwalającym poczuć odrobinę decyzyjności, są  karty dające możliwość wyboru jednej z dwóch opcji, której konsekwencje są nam nieznane. Zabieg według mnie bardzo trafny, idealnie wpisujący się w kanon gier od „Redów”.

Gra pozwala na zagranie aż do pięciu graczom, co jest jednak sztuką dla sztuki. Rozgrywka w takim wariancie dłuży się w nieskończoność, szczególnie podczas walki. Dobrze gra się w  dwie, trzy osoby – wtedy gra zachowuje jako takie tempo, dzięki czemu mamy tak potrzebny w świecie Wiedźmina dynamizm, którego ja sam wymagam w byciu wiedźminem.

Wiedźmin: Stary Świat

Piękno grozy

Gra jest piękna, nie ma co do tego żadnych wątpliwości. Karty wykonane są pieczołowicie. Szczegółowe figurki aż proszą się o malowanie, a po malowaniu, nawet tak amatorskim, jak moje, prezentują się cudnie. Plansza kolorowa, choć stonowana, dobrze oddaje klimat świata wykreowanego przez Pana Andrzeja. Grafiki widniejące na niej również są pełne detali, a jednocześnie bardzo czytelne. Karty przypominają trochę te od Gwinta i są utrzymane w tej samej stylistyce: dużo się na nich dzieje i jest ten dynamizm, który, jak już podkreślałem, jest bardzo potrzebny, aby oddać ducha profesji wiedźmina. Planszetki gracza są minimalistycznenie ma tam zbędnych ornamentów, które mogłyby wprowadzać w jakikolwiek błąd. Wszystko jest czytelne i klarowne – wiemy, od czego jest dany znacznik i na jakim poziomie mamy daną umiejętność. Kolor naszego hipka, jak i jego wygląd, jednym słowem wszystko jest od razu wiadome, co pozwala zaoszczędzić czas na inne zawiłości.

Wiedźmin: Stary Świat

Świat zawsze był skomplikowany

Ja jestem tym typem gracza, który preferuje filmiki instruktażowe. Podczas czytania instrukcji często tracę koncentrację. Zasady gry Wiedźmin: Stary Świat napisane są w taki sposób, że zastanawiasz się nad ich sensem długi czas. Gra nie jest skomplikowana, naprawdę sprowadza się do wydania karty za ruch, wykonania paru akcji i dokupienia karty ze stosu. Choć twórcy próbują udawać, że Stary Świat jest czymś więcej, to niestety bardzo szybko okazuje się po prostu nudny i powtarzalny. Jedyne co skłaniało mnie, aby grać dalej, to karty eksploracji, które wprowadzały świeżość, a możliwość wyborów wywołuje miły dreszczyk emocji, ponieważ nie wiadomo, czy czeka nas walka, a może przez naszą obojętność ktoś ponieść śmierć.

Gra sama pozwala na  wykonanie ruchu jeszcze podczas trwania tury przeciwnika, co tylko pokazuje, że tak naprawdę nie ma żadnych interakcji między graczami. Pomijając jedną walkę lub kościanego pokera, kompletnie nie ma się wpływu na rozgrywkę przeciwnika, przez co nie można przeszkodzić mu w wygranej.

Sprawdź też: Everdell Stacja Nowoliść – recenzja dodatku – Wsiąść do pociągu byle jakiego…

Wiedźmin: Stary Świat

Co się da, to ugramy

Jestem prosty „chop” – widzę Wiedźmina, kupuję. Pomimo że sparzyłem się na tym myśleniu to status The Witcher: Path of Destiny widnieje jako „opłacony”. Stary Świat nie spełnił moich oczekiwań, chociaż klimat aż wylewa się z tej pozycji. To sama mechanika nie zachęca, aby zagrać jeszcze raz. Fakt – dla fanów jest to gratka i dlatego cieszę się, że i mnie dane było wejść do Starego Świata, aby zabijać potwory. Gra leży na półce i czeka, aż przyjedzie królowa albo inny fan, który będzie chciał spróbować w nią zagrać. Wtedy na pewno wyciągnę ją z chęcią i ponownie zatopię się w uniwersum wiedźminów.

Sprawdź też: Great Western Trail: Nowa Zelandia Recenzja Gry Czas na odrobinę wypasu!

Zalety

– piękne wykonanie,
– gra umieszczona w uniwersum Wiedźmina,
– tryb solo,
– ogromna liczba dodatków,
– zasady łatwe w opanowaniu.

Wady

– szybko się nudzi,
– według mnie to niewykorzystany potencjał.