REKLAMA

F. E. A. R. — recenzja gry — Strach nosi czerwoną sukienkę 

Alan Zygaj

Opublikowano: 18 listopada 2023

Spis treści

Seria gier F. E. A. R. zapisała się w mojej pamięci jako jedna z niewielu, która potrafi naprawdę przestraszyć gracza. Jako dzieciak w podstawówce, słuchałem licznych historii od kolegów, którzy mieli okazję obcować z tytułem. Kilka lat później samemu odgrywałem 2 i 3 część, lecz z jedynką było mi zawsze jakoś nie po drodze –  aż do dnia dzisiejszego. Czy „First Encounter Assault Recon” nadal wzbudza grozę? Przekonajmy się, drogi czytelniku.

Dorwać Paxtona

Minął ledwie tydzień od tego, jak dołączyłem do zespołu F. E. A. R., a koordynator Betters już wysyła mnie na misję o podwyższonym poziomie ryzyka. Niejaki Paxton Fettel przejął kontrolę nad żołnierzami Replika, zagrażając miastu i jego mieszkańcom. Mamy za zadanie przeszukać opuszczony budynek, w którym cel został widziany po raz ostatni. 

Właśnie w taki sposób rysuje się ogólna fabuła gry. Prosta, przystępna, a zarazem pełna pytań.Z całej trylogii to „jedynka” najbardziej przypadła mi do gustu pod względem historii. Każdy nasz krok stawiany jest z niepewnością tego, co czekać może na nas za narożnikiem. Warto wspomnieć również o przerywniku, pojawiającym się po rozpoczęciu nowego zapisu. 

REKLAMA

Nawet dziś ten wstęp jest bardzo mroczny, klimatyczny i zapada w pamięć.Przedstawia on głównego złoczyńcę w trakcie przejęcia władzy nad armią super-żołnierzy, którzy następnie eliminują ochroniarzy bliżej nieokreślonej placówki. Całość okraszona jest wywołującą niepokój muzyką i przejściami na czarny ekran z informacjami wprowadzającymi nas w fabułę gry. Na duży plus wypada również ekspozycja. Historię poznajemy nie tylko w trakcie przechodzenia misji, ale również poprzez odnajdywanie laptopów z tajnymi danymi, czy odsłuchiwanie wiadomości głosowych pozostawionych na telefonach. 

Sprawdź też: Master of Magic — recenzja gry — Magią zdobyć świat

Rozlew krwi w slow motion

Prawie dorwałem Fettela na dachu, ale pajac przyfasolił mi belką z zaskoczenia. Kiedy doszedłem do siebie dołączyłem do reszty na dole, przy zmasakrowanym ciele ofiary tego zwyrodnialca. Po chwili sierżant poinformował nas o odczycie, wskazującym oczyszczalnię ścieków jako jego aktualne położenie. To nie jest możliwe… jakim cudem się tam znalazł, skoro jeszcze chwilę temu widziałem go tu na własne oczy? 

Mimo upływu 18 lat –  bo tyle minęło od premiery F.E.A.R – gameplay nadal jest wciągający. Point man, bo tak zwracają się do bohatera pozostałe postacie, jak na żołnierza sił specjalnych przystało, ma do dyspozycji szeroką gamę broni palnej i przedmiotów podręcznych. Od podstawowych karabinów i strzelby aż po bardziej futurystyczne, takie jak miotacz rakiet czy laser mogący stopić ciało przeciwnika, przez co zostaje po nim jedynie szkielet. Jest w czym wybierać, ale musimy zrobić to mądrze, ponieważjesteśmy ograniczeni jedynie do 3 wolnych slotów. Protagonista ma jeszcze jeden as w rękawie w postaci nadludzkiego refleksu. Po wciśnięciu odpowiedniego przycisku gracz może spowolnić czas, dzięki czemu o wiele łatwiej będzie rozprawić się z dużymi grupami żołdaków bądź szybszymi od nas przeciwnikami. 

Jednak elementem, który wychwalali w tamtym czasie nie tylko recenzenci, ale i społeczność graczy, była sztuczna inteligencja przeciwników. Żołnierze Repliki aktywnie komunikują się między sobą, przekazując sobie informacje i planując kolejne ruchy. Wrogowie starają się wyeliminować nas na różne sposoby, od próby wkurzenia nas zza osłony granatem, zajścia nas od tyłu aż do zwykłego nacierania na naszą pozycję. Grając w F. E. A. R.-a czułem, że muszę uważać na każdym kroku, bo nawetzbyt szybkie wychylenie się zza rogu może mieć fatalne konsekwencje. 

Złudzenie, a może rzeczywistość? 

Wraz z ekipą SFOD dotarliśmy na miejsce wskazane przez Bettersa. Naturalnie wszystkie wejścia zamknięte, więc za uprzejmością kolegów z jednostki rozpocząłem próbę dostania się do środka i wypuszczenia ich główną bramą. Kiedy dostałem się do głównego włącznika, natychmiast usłyszałem odgłosy walki i krzyki. Jednak to co zobaczyłem… ta mała dziewczynka… ona stopiła ich ciała żywcem! Co tu się do cholery dzieje?!

Kolejnym ważnym czynnikiem, który sprawił, że produkcja zapadła graczom w pamięć, jest horror. Gra nie polega jednak na tanich jumpscare’ach – stara się straszyć poprzez budowanie napięcia i kreowanie odpowiedniej atmosfery podczas przemierzania ciemnych zakamarków. Najczęściej odbywa się to za pomocą szalejącej elektroniki, migających świateł czy postaciach, kryjących się gdzieś za ścianą i czekających, aż się zbliżymy i je zauważymy. Aczkolwiek skłamałbym, gdybym powiedział, że Almie udało się mnie wystraszyć. Ba, dochodziło nawet do sytuacji, gdzie straszak dział się gdzieś za moimi plecami, a zanim zorientowałem się, że powinienem patrzeć w tamtą stronę – było już po wszystkim. Jeżeli gracie co jakiś czas w produkcje np. z gatunku survival horror, to na dzień dzisiejszy F. E. A. R. będzie wam niestraszny. A przynajmniej tak mi się zdaje.

Jako ciekawostkę dodam, że design przeciwników jest skierowany bardziej w stronę militarystyczną, niż coś z pokroju makabry. Przez znaczną większość czasu mierzymy się z żołnierzami, od zwykłych trepów po bardziej opancerzone jednostki albo mechami i innego rodzaju robotyką. Sprawia to jednak, że gra bardzo fajnie miesza ze sobą te dwie tematyki i umiejętnie łączy akcję ze zgrozą. 

Jakiś czas temu, rozmawiając z redakcyjnymi kolegami, narzekałem na brak produkcji tego typu na dzisiejszym rynku. A wystarczyło po prostu sięgnąć po którąkolwiek część trylogii, którą miałem cały czas pod nosem. Jeżeli również brakuje wam czegoś w tym stylu, to ten tytuł powinien was zaspokoić.

Sprawdź też: EA Sports FC 24 – recenzja gry – Nowe w starych szatach

Czekaj, tego jest więcej?

Dokładnie takie zdanie wypowiedziałem do siebie w momencie, w którym wraz z instalacją gry ujrzałem dwie dodatkowe pozycje. Wcześniej nie miałem o tym pojęcia, ale okazuje się że oprócz podstawki wypuszczono dwa dodatki do gry, które rozszerzają fabułę i wprowadzają przy tym parę nowych broni i wrogów. Pierwszy z nich, „Extraction Point”, rozpoczyna się w momencie, w którym skończyła się historia naszego bohatera. 

Z kolei „Perseus Mandate” pozwala nam wcielić się w zupełnie nowego bohatera, który zamiast walczyć w pojedynkę będzie miał dwóch pomocników u swego boku, a akcja dzieje się zarówno w trakcie wydarzeń z podstawowej wersji gry, jak i pierwszej ekspansji. Jest również tryb multiplayer, ale zupełnie szczerze wątpię, żeby ktokolwiek kupił tą grę z intencją grania po sieci.

Niech szepty was prowadzą

Moją przygodę z F. E. A. R. oceniam na całkiem udaną. Dzięki bardzo wymagającej SI przeciwników jak na tamten czas i niepokojącej atmosferze, nie nudziłem się ani przez chwilę obcowania z tytułem. Mimo upływu lat gra nadal trzyma się zaskakująco dobrze! Pod względem gameplayu nie odstaje bardzo od dzisiejszych gier FPS, wciąż oferując wysoce dynamiczną rozgrywkę. 

Jedynym problemem gry jest to, że może nie straszyć już tak jak kiedyś, choć jest to głównie kwestia wytrzymałości grającego. Jeżeli chcecie zagrać w coś o mocnym, mrocznym klimacie ze sporą ilością strzelania w tle, nie zwlekajcie ani chwili dłużej! Lećcie na GOG.com, dokonujcie zakupu i odkryjcie, co Armacham Technology Company ma za uszami. 

Sprawdź też: Detective Pikachu Returns – recenzja gry – Sherlock wymięka.

ZALETY +

WADY -

Za przekazanie gry do recenzji dziękujemy firmie GOG.

Alan Zygaj

Entuzjasta gier wymagających, w wolnym czasie pochłaniający masowo wszelaki kontent na temat branży.

REKLAMA

Rekomendowane artykuły

Undisputed – recenzja gry. Wielki powrót boksu na salony. 

Undisputed – recenzja gry. Wielki powrót boksu na salony. 

Dragon Age Veilguard — recenzja gry — unieś zasłonę, odkryj prawdę  

Dragon Age Veilguard — recenzja gry — unieś zasłonę, odkryj prawdę  

Starship Troopers Extermination – Optymalizacjo, gdzie jesteś? 

Starship Troopers Extermination – Optymalizacjo, gdzie jesteś? 

Just Dance 2025 – recenzja gry. Szubidubi can’t dance? 

Just Dance 2025 – recenzja gry. Szubidubi can’t dance? 

Dragon Ball: Sparking! Zero – recenzja gry. Smocze kule w akcji!

Dragon Ball: Sparking! Zero – recenzja gry. Smocze kule w akcji!

Sword Art Online: Fractured Daydream – recenzja gry. Nowe oblicze serii, które wciągnie fanów rozgrywki multiplayer. 

Sword Art Online: Fractured Daydream – recenzja gry. Nowe oblicze serii, które wciągnie fanów rozgrywki multiplayer.