Przyznaję, że choć nie jestem jeszcze wielkim fanem ani znawcą komiksów, to jestem w stanie docenić pewne albumy, które bezsprzecznie wyróżniają się spośród natłoku różnorodnych dzieł. Nawet oko laika wychwyci wyjątkowo udaną kreskę, a dobrze napisana historia zapisze się na dłuższy czas w pamięci. Do drugiej kategorii zaliczają się m.in. tytuły ze scenariuszem autorstwa Toma Taylora, w tym Przygody Supermana, które niedawno trafiły na półki polskich księgarń.
Tom Taylor kolejny raz nie zawodzi
Za scenariusz Przygód Supermana odpowiada Tom Taylor (Nightwing, Injustice: Bogowie pośród nas, Superman: Syn Kal-ela), którego umiejętności w tworzeniu porywających i wartościowych historii wychwalałem już w recenzjach obu tomów przygód Dicka Graysona. Historię w szatę graficzną ubrał w większości Clayton Henry (X-Men, Uncanny X-men, The Flash: Fastest Man Alive), którego rysunki wypełniła kolorami Jordie Bellaire (Batman, Vision, Nowhere Men). W przypadku jednego z zeszytów wchodzących w skład albumu pomocą służyli im Darick Robertson i Norm Rapmund.
Za wypuszczenie na rynek polskiego tłumaczenia odpowiada wydawnictwo Egmont. Przekład treści zleciło Paulinie Walenia/Waleni, której klimaty uniwersum DC nie są obce. W skład albumu Przygody Supermana. Jon Kent wchodzi 6 zeszytów opublikowanych w Ameryce jako Adventures of Superman: Jon Kent #1–6, które zamykają się w 144 stronach.

Gdy ratowanie innych jest silniejsze od traumy
W kolejnych światach należących do szerokiego niczym ocean multiwersum DC za sprawą opętanego Kryptonijczyka z życiem żegnają się kolejni Kal-Elowie, a Jon Kent pod nieobecność ojca pilnuje pokoju na Ziemi. Wizyta Supermana z Ziemi-2 stawia go przed trudną decyzją. Jedyną szansą na ocalenie rodzica i jego wersji z równoległych rzeczywistości staje się bowiem przeciwstawienie złoczyńcy, który więził go przez wiele lat w wulkanie. Idąc tropem supermordercy trafia do świata Injustice, który już na pierwszy rzut oka wydaje się podejrzanie cichy.
W wyniku knowań Jokera lokalna wersja Kal-Ela wraz z częścią dawnej Ligii Sprawiedliwości przejęła dyktatorską władzę nad Ziemią, a Batman z najbliższymi prowadzi partyzancki opór. Jon trafia więc do rzeczywistości, gdzie jego bliscy ścierają się ze sobą na każdym kroku, a jego własna ziemia również wymaga obrońcy.
Przyznam, że choć znałem zarysy świata Injustice to poznawanie historii, w której to Superman jest przedstawiany jako czarny charakter, było bardzo ciekawym doświadczeniem. Tym bardziej że śledzić mogłem wydarzenia z perspektywy Jona, czyli syna, którego nigdy nie miał szansy spotkać.

Po prostu porządny album
Co prawda Przygody Supermana nie wyróżniają się mocno pod względem wizualnym, jednocześnie nie można jednak powiedzieć, że aspekt graficzny został niedopracowany. Podczas lektury albumu szczególnie spodobał mi się fakt przydzielenia różnorodnych palet barw dla każdego ze światów, do których zaglądamy w kadrach. W przypadku głównego bohatera nietrudno zauważyć, że nawet gdy przedstawiony jest on w pewnym oddaleniu, symbol nadziei (i Domu El) na jego piersi zostaje pieczołowicie przedstawiony. Nie pozostawia nam to wątpliwości, że nadal mamy do czynienia z jednym z najbardziej optymistycznych postaci w uniwersum.
Gdybym miał wybrać kadry, które miałbym postawić na piedestale to postawiłbym na końcówkę starcia Jona z Ultramanem. Na jednej stronie na twarzy młodego bohatera zmęczonego uwolnieniem swojej wyjątkowej mocy, widać nawet drobne siniaki i zadrapania, które zarobił podczas potyczki. Na sąsiedniej karcie natomiast mimika jego adwersarza została tak dokładnie przedstawiona, że jego oczy wręcz kipią nienawiścią i agresją.
Sprawdź też: Superman. Ten który spadł – recenzja komiksu. Ojciec i syn.

Ogrom powiązań trochę mnie przeraża
Wiem, że w najnowszym albumie Tom Taylor w pozornie niezależnej historii połączył ze sobą Injustice oraz Ziemię-2, czyli dwie serie, które przyszło mu współtworzyć przez ostatnie lata. Na szczęście nawet ze zdawkową wiedzą o uniwersum byłem jednak w stanie docenić napisaną przez niego historię, która poziomem emocji i wartości wplecionych w fabułę nie odbiega zbytnio od poziomu zaserwowanego w Nightwingu. Wiem jednak, że wypadałoby poznać inne albumy, które zostały zapobiegawczo wspomniane w adnotacjach, by móc w pełni pochwalić warsztat pisarski scenarzysty. Myślę, że właśnie bardzo mocne powiązanie z innymi historiami podwyższa nieco próg wejścia dla osób zaczynających swoją przygodę z komiksami, co nie zawsze poskutkuje chęcią poznania szerszego kontekstu, jak to miało miejsce w moim przypadku.
Sprawdź też: Superman: Syn Kal-Ela. Przebudzenie. Tom 2 – recenzja komiksu – Błędy młodości