Gotham Knights [PS5] - recenzja gry. Jak zepsuć dobrą markę?

Jako fan komiksów i serii gier o Batmanie – nie mogłem przejść obojętnie obok produkcji z członkami Batrodziny w roli głównej. Jak to się stało, że praktycznie nic w Gotham Knights nie działa jak należy? Zapraszam do lektury.

Serce złamane

Jestem jedną z tych trzech osób na świecie, która jako dzieciak totalnie nie przepadała za produkcjami z Batmanem – w tym przez wszystkich uwielbianym Animated Series. Dopiero, gdy zagrałem w pierwszą grę z serii Arkham, coś się we mnie odblokowało i w końcu polubiłem tę postać. Te gry miały ciekawą fabułę, ale co najważniejsze – gameplay sprawiał mi ogromną przyjemność. Niestety okazuje się, że Gotham Knights robi praktycznie wszystko gorzej. 

Tak, zdaję sobie sprawę, że za trylogię Arkham odpowiada Rocksteady Studios, ale WB Games Montréal liznęło również tej serii, ponieważ produkowali Origins, więc tworzyli coś podobnego w przeszłości. Dlatego też liczyłem, że dadzą radę stworzyć coś na podobnym poziomie. 

REKLAMA

Batman umarł, jak moja nadzieja na dobrą grę

Gotham Knights zaczyna się od (bardzo długiej) sekwencji, w której obserwujemy walkę Batmana z Ra’s al Ghulem – kończy się ona śmiercią tego pierwszego. Gotham bez swojego obrońcy (ponownie) staje się miejscem rządzonym przez gangi. Najbliżsi Bruce’a – Nightwing (Richard Grayson), Batgitrl (Barbara Gordon), Red Hood (Jason Todd) oraz Robin (Tim Drake) łączą siły, żeby powstrzymać niebezpieczeństwo. Fabularnie nie mam się do czego przyczepić – główny wątek (poza finałem, który jest okropny) jest poprowadzony naprawdę zgrabnie i trzyma w napięciu.

Jako główną postać wybrałem Batgirl, ale pograłem też nieco każdą inną postacią i wszystkimi gra się praktycznie tak samo. Wszyscy mają podobny zestaw ruchów – posiadają jedynie unikalne gadżety i animacje. Umiejętności trochę się różnią, ale odejście od bat zabawek na rzecz umiejętności niezbyt mi się podoba, chociaż to opiszę trochę niżej.

Grając w Gotham Knights odniosłem wrażenie, że jest to niedoszła kopia Marvel’s Avengers, Czemu nieodszła? Po tym, jak twórcy zobaczyli, jaki był jej odbiór, uznali, że muszą się wycofać z tego pomysłu. Przez to w produkcji jest sporo pozostałości po grze-usłudze – masa skinów, ulepszeń do ekwipunku, zbieranie lootu z przeciwników i skrzynek z materiałami. Ktoś w WB Games Montréal musiał mieć niezły ubaw, jak wymyślał coraz większe cyferki przy broniach i kombinezonach – na koniec gry miałem moc 1273. Czy cokolwiek to znaczy? Nie.

Totalnie nie czuć tego rozwoju bohatera. Co z tego, że zdobywam coraz lepsze rzeczy, ulepszam je i dokładam modyfikacje, skoro i tak przeciwnicy skalują się do naszego poziomu, przez co w ogóle nie czuć progresu. Cały czas tak naprawdę stoimy w miejscu, co jest po prostu upierdliwe.

Walka z przeciwnikami to totalnie nieporozumienie. O ile sam system, który polega na unikach i wykorzystywaniu umiejętności specjalnych, jeszcze byłbym w stanie przeżyć, tak do szewskiej pasji doprowadzał mnie fakt, że pojedynki zajmują zbyt wiele czasu. Jeszcze zwykłe chłopki są znośne, ale jak przyjdzie nam się zmierzyć z kimś większym, to trzeba już się przygotować na długą i monotonną potyczkę, bo oponent ma długi pasek życia. To nie jest coś, czego oczekuję od gier z Batrodziną. Dlatego jak tylko mogłem, zabijałem z ukrycia, bo wtedy wystarczy jeden cios.

Podobnie jest w starciach z bossami. O ile z Harley Quinn i Clayfacem jeszcze było znośnie, tak przy starciu Mr Freezem myślałem, że wyjdę z siebie. Za pierwszym razem poszedłem na niego z tym, co miałem na sobie i okazało się to błędem, bo akurat posiadałem broń z żywiołem lodu, więc praktycznie nie zadawałem mu obrażeń. Później się już przygotowałem – wziąłem ze sobą ognistą pałkę i… wciąż nie było kolorowo, bo walka trwała 20 minut. To było najnudniejsze 20 minut mojego życia, bo już po pierwszych czterech ciosach znałem schemat jego ataku. Musiałem powtarzać te same kombinacje ruchów kolejne tysiąc razy, żeby w końcu go powalić. 

Opustoszałe miasto Gotham

Gry z otwartym światem mają to do siebie, że mają sporo misji pobocznych, aktywności dodatkowych czy przypadkowych sytuacji. Nie inaczej jest w przypadku Gotham Knights. Tutaj możesz powstrzymać napad na sklep i nakopać przestępcom, udaremnić napad na bank i nakopać przestępcom albo też uwolnić zakładników i nakopać przestępcom, ewentualnie jeszcze można przejąć kryjówkę złoli i nakopać przestępcom. Jak już wykonacie jedno zadanie, to każde kolejne opiera się na tym samym. Może nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie fakt, że tak jak wspominałem, walka nie jest zbytnio ekscytująca.

Najśmieszniejsze jest jednak to, że twórcy chyba zdawali sobie sprawę z tego, iż te poboczne aktywności są tak nudne, że nikt nie będzie chciał ich wykonywać, bo postanowili po prostu zmusić graczy do ich robienia. Co jakiś czas pojawia się blokada i jak chce się dalej ruszyć z wątkiem głównym, to trzeba powstrzymać parę przestępstw.

Do poruszania się po mieście mamy do dyspozycji motor. Problem w tym, że jadąc nim w ogóle nie czuć prędkości. Silnik warczy jak szalony, dookoła pojawiają się paski, sugerujące, że zasuwam z niesamowitą prędkością, a licznik metrów do celu idzie bardzo powoli, jakbym jechał ze 30km/h. Są jeszcze dostępne wyścigi, ale dawno nie widziałem bardziej nudnych i nieemocjonujących wyzwań czasowych.

Oprócz poruszania się po ulicach, możemy również używać linki i peleryny. Linka jest nieprecyzyjna, bo nie wyłapuje budynku przed nami, tylko najbliższą możliwą krawędź. Więc często dochodziło do sytuacji, w której szybowałem sobie i chciałem się przyciągnąć do budynku, ale nie ma tak dobrze, bo nagle postać łapała się czegoś nade mną… O wiele przyjemniej przemieszczało się po mieście w serii Arkham. 

Jest jednak coś hipnotyzującego w tym wszystkim

Można grać w tu też trybie kooperacji, ale testowałem go tylko przez 5 minut, bo losowy ktoś w trakcie mojej rozgrywki po prostu dołączył do mnie. Potem to wyłączyłem i miałem spokój, ale możliwe, że kogoś ta opcja przyciągnie i zachęci do pogrania ze znajomymi.

Wizualnie nie jest najgorzej. Nie jest to co prawda poziom aktualnej generacji, ale jest dobrze. Czasem miałem małe spadki płynności – co ciekawe nie wtedy, gdy podróżowałem po mieście, ale w zamkniętych przestrzeniach.

Zdarzają się również mniejsze lub większe błędy. Kilka razy zbugował mi się HUD i nie wiedziałem, co muszę teraz zrobić, ani jakie mam cele do wykonania podczas misji. Wówczas pomagał restart gry. Jeśli chodzi o ten konkretny problem, to widziałem, że miało go więcej osób i ciekawe w takim razie, że nie wyszło to przy testach gry – w paru cut scenkach sznurki w bluzie Jasona Todda sztywnieją i unoszą się w powietrzu. Również często peleryna Batgirl zaczepia się o różne rzeczy i wariuje.

Możecie się teraz zdziwić, ale mimo tych wszystkich problemów i niezrozumiałych decyzji twórców w Gotham Knights grało mi się do połowy zaskakująco przyjemnie. Chętnie wracałem na kilka godzin do gry, żeby poobijać mordy przestępcom. Niestety im dalej, tym robiło się coraz nudniej i monotonnej. Wydaje mi się, że po prostu ten tytuł nie jest skierowany do mnie. Jak komuś podobało się Marvel’s Avengers, to tutaj też się odnajdzie. Mnie osobiście nie jara zdobywanie coraz większych cyferek, żeby zadawać coraz większe cyferki obrażeń, ale wydaje mi się, że produkcja znajdzie swoich zwolenników, bo do czasu gra się w nią nawet przyjemnie.

Podziel się ze znajomymi:

Udostępniam
Udostępniam
Udostępniam

O NAS:

Chcesz być na bieżąco, a nawet wiedzieć więcej o grach, komiksach, serialach lub filmach? GraPodPada.pl jest miejscem, gdzie znajdziesz informacje tworzone przez pasjonatów dla… graczy, czytaczy i oglądaczy ! Reprezentujemy różne opinie, patrząc na popkulturę z wielu perspektyw! Dlatego codziennie spodziewaj się treści wysokiej jakości i odnajduj interesujące Cię recenzje i informacje. Grasz w to? GraPodPada.pl to miejsce dla Ciebie… to miejsce dla każdego gracza.

Masz Pytania? Skontaktuj się z nami: kontakt@grapodpada.pl