Ghostrunner 2 to tytuł, na który czekałem z niecierpliwością. Po znakomitej pierwszej odsłonie liczyłem, że One More Level kontynuacją już całkowicie podbiją moje serce. Czy tak faktycznie się stało? Sprawdźmy!
Uwielbiam cyberpunkowe klimaty – czy to w grach, filmach czy sztuce. Kiedy Cyberpunk 2077 w dniu premier okazał się nie-do-końca grywalny, to na szczęście mogłem się pocieszyć wydanym dwa miesiące wcześniej Ghostrunnerem. Rodzima produkcja kupiła mnie już pierwszym poziomem – Mirror’s Edge z cyber-ninją w roli głównej? Dla mnie przepis na sukces.
Wtem pewnego wieczoru, a konkretnie w trakcie livestreamu PlayStation Showcase, zapowiedziano kontynuację! Mocno się ucieszyłem, że znów będę mógł wrócić do tego świata i nabijać coraz większe liczby na liczniku śmierci. Szczerze? Nie oczekiwałem niczego więcej, niż tego samego, ale w ładniejszej oprawie. One More Level postanowiło jednak nieco urozmaicić całokształt. Jak to wyszło w praniu? Zapraszam do lektury!
Ghostrunner 2 – w grupie raźniej!
Akcja Ghostrunner 2, ku memu zaskoczeniu, rozgrywa się zaledwie rok po wydarzeniach z pierwszej części. Czemu mnie to dziwi? Otóż wydawałoby się, że po obaleniu rządów Kluczniczki i zwycięstwie nad Architektem, w Wieży Dharma zapanuje pokój. Tutaj uwaga – jeśli Twoja przygoda zaczęła się od sequela, to spokojnie – twórcy przygotowali odpowiednie wprowadzenie.
Nasz główny bohater i jeden z tytułowych Ghostrunnerów, Jack, przeżył wydarzenia z finału i dołącza do grupy tzw. Wspinaczy, która to uratowała mu „życie”. W czasie nieobecności protagonisty władzę nad Dharma City przejął Kościół. Tajemniczy kult z obsesją na punkcie kontroli nad resztkami świata. Niemniej ambicje antagonistów są wykraczają, znacznie poza dobrze znano nam miasto.
Sprawdź też: Cyberpunk 2077: Phantom Liberty — recenzja gry — Dogtown wciągnęło mnie na dobre
Warto wspomnieć, że choć w kontynuacji ponownie wcielamy się w dobrze znanego nam GR-a, tak w trakcie naszej przygody napotkamy nowe postacie, które zostały wprowadzone do uniwersum gry w DLC „Project Hel”. Ten dodatek stanowi prequel do pierwszej części gry i wzbogaca fabułę o świeże elementy oraz rozszerza kontekst znany z „jedynki”.
Jack się rozwija, ale jakim kosztem?
W przerwach między misjami gracze mają możliwość eksplorować kryjówkę Wspinaczy. Tam wejdziesz w interakcje z innymi bohaterami, czy ulepszysz swoje umiejętności. Niestety – choć sam pomysł świetny, nie został jednak zrealizowany zbyt dobrze. Po pierwsze – przeważnie z dialogów nie dowiadujemy się niczego istotnego. Takie informacje podawane są nam przeważnie w trakcie gorącej akcji.
Ten „hub” też w pewien sposób jest dowodem na to, że twórców nieco ograniczał budżet. W trakcie dialogów postacie często ograniczają się do minimalnych ruchów, a interakcje przypominają sztywne konwersacje, jakie można spotkać w grach np. w Falloucie 3, zamiast dynamicznych wymian zdań, których tak naprawdę oczekiwałem.
Sprawdź też: Cyberpunk 2077: Bez Przypadku – recenzja książki. Nic nie dzieje się… bez przypadku
Wracając jednak do samej fabuły – Jack, który pierwotnie miał być ostatnim z setki Ghostrunnerów, odkrywa istnienie Asurow, innych członków swojego gatunku. Tylko, jak pewnie się domyślasz, nie są oni tak pozytywnie nastawieni, jak nasz bohater. Kto inny da radę stawić im czoła, jak nie GR-74?
On z resztą bardzo się zmienił od jedynki. Ewoluował nie tylko jako postać, ale też narrator. Jego dialogi są bardziej rozbudowane, a czasem nawet humorystyczne. Uwielbiałem jego rozmowy z Kirą! Twórcy gry nadali mu wyrazistą osobowość, czyniąc go postacią, którą trudno nie polubić. Jack wykracza poza bycie tylko narzędziem do rozwiązywania problemów, stając się pełnoprawnym bohaterem.
Jeszcze efektywniejszy gameplay
Wcześniej nazwałem Ghostrunnera połączeniem MIrror’s Edge z Cyberpunk 2077 i na dobrą sprawę powinno Ci pomóc wyobrazić sobie, jak wygląda gameplay w tej grze. Sporo biegania po ścianach, skoków, uników, ale też eliminowania oponentów. Tylko musisz też pamiętać, ze jedno trafienie i po Tobie – precyzja, szybkość podejmowanych decyzji i rozeznanie w terenie to kluczowe elementy tej produkcji.
Ghostrunner 2 znacząco poszerza horyzonty pierwszej części gry, szczególnie jeśli chodzi o różnorodność i rozmiar lokacji. Tereny są teraz bardziej przestronne, co wpływa na dynamikę walki – nie tyle ją ułatwiając, ile dając więcej czasu na strategiczne planowanie. Czy to zmiana na plus? Dla mnie – niekoniecznie, ale jeszcze do tego wrócę w dalszej części tekstu.
Obecnie możemy podejść przeciwników z różnych stron, często wykorzystując do tego elementy otoczenia, takie jak wybuchowe beczki. Gra zachęca do interakcji z otoczeniem, na przykład poprzez rzucanie shurikenów w generatory zasilające platformy, aby zneutralizować wrogów, czy wykorzystywanie niestabilnych elementów konstrukcji do eliminacji zagrożeń.
Sprawdź też: Rutynowa kontrola. „Cyberpunk 2077. Twój Głos” – recenzja komiksu
Jack, główny bohater, opanował sztukę efektownej kontry, co wprowadza do gry więcej rodzajów wrogów uzbrojonych w katany, czasami nawet podwójne. Blokowanie ataków teraz wymaga użycia staminy, a możliwość blokowania pocisków to nowość w porównaniu do pierwszej części, gdzie można było je jedynie odbijać.
Powracają znane umiejętności, takie jak Burza czy Błysk, a także niezastąpiony Zryw, który bez wątpienia jest najczęściej wykorzystywany. Wprowadzono również kilka nowych sztuczek, które stanowią jedną z kluczowych zmian w zakresie eksploracji.
Więcej skakania i łamigłówek
W Ghostrunner 2 jest zdecydowanie więcej „zagadek” i ogólnie elementów platformowych. Na planszach zauważalne są dodatkowe elementy, które wzbogacają rozgrywkę i dodają więcej głębi do przemieszczania się po mapie. Na przykład, często napotkamy ogromne wentylatory, które wyrzucą naszego protagonistę wysoko w powietrze, choć czasami wymaga to od nas dodatkowego wysiłku, aby je aktywować.
Ponadto, podczas ślizgania się po poręczach wokół areny, mamy możliwość atakowania przeciwników shurikenami, co oznacza, że katana nie jest już naszym jedynym narzędziem do „gładzenia” rywali. W sytuacjach krytycznych możemy również wykorzystać umiejętność Cienia, która umożliwia pozostawienie za sobą „klona” i chwilowe przejście w tryb niewidzialności. Wprowadzenie tych nowości sprawia, że rozgrywka staje się znacznie bardziej dynamiczna.
Sprawdź też: Dajcie wy mi święty spokój. „Cyberpunk 2077” – recenzja gry
Warto również podkreślić, że w większych i bardziej zróżnicowanych obszarach gry, akcja nabiera tempa, a proste rozwiązania, takie jak naciśnięcie kilku przycisków, nie zawsze wystarczają, aby wydostać się z trudnych sytuacji.
Dostępny jest też tryb RougeRunner.exe, jak sama nazwa wskazuje – bazujący na grach „Roguelike”. To program treningowy, w którym zaczynamy bez żadnych umiejętności czy bonusów. Ten moduł składa się z serii etapów wymagających zręczności i umiejętności bojowych. Jeśli stracimy wszystkie życia, musimy zacząć zabawę od początku. Dla mnie kwintesencja Ghostrunnera.
Jest mocno nierówno. Co mi nie zgrzytało w Ghostunner 2?
Niestety, choć przy Ghostrunner 2 bawiłem się świetnie i sama gra wiele elementów „robi lepiej”, tak nie wszystkie zmiany są dla mnie na plus. Po pierwsze – wcześniej wspomniane, szersze lokacje. Kontynuacja jest przez to po prostu łatwiejsza, niż poprzedniczka.
W grze, zamiast gęsto rozmieszczonych przeciwników w wieżowcu, spotykamy ich mniej, a ich rozmieszczenie i zachowania rzadko wymagają szczegółowego planowania ataku. W przeciwieństwie do pierwszej części, gdzie każdy ruch musiał być dokładnie wyćwiczony, w Ghostrunner 2 większość poziomów udaje się przejść po kilku próbach. Napotkane trudniejsze areny nie oferują już takich wyzwań, jak pamiętne z pierwszej części, brakuje im elementów wymagających większej koncentracji i precyzji, takich jak wieżyczki czy ruchome ściany.
Sprawdź też: Cyberpunkowy Potwór. „Observer: System Redux” – recenzja gry
Walki z bossami również pozostawiają pewien niedosyt. Jedna z nich, mimo obiecującego początku z trzema fazami walki, ostatecznie sprowadzała się do prostego ataku kataną po kilku unikach. Natomiast ostatnia walka odbywała się na płaskiej arenie, bez możliwości kreatywnego wykorzystania otoczenia, co sprawiało, że była powierzchowna i mało angażująca. Szkoda.
„Zmiany” w gameplayu wydają się też być nierówno rozłożone. Na przykład największą frajdę sprawiła mi zdolność szybowania – rozgrywka nabrała nieco rumieńców i była czymś naprawdę świeżym. Szkoda tylko, ze element ten został wprowadzony dosłownie na sam koniec gry i nie miałem zbyt wielu okazji „polatać”. Mam wrażenie, jakby twórcy dodali tę umiejętność już na samym końcu etapu produkcyjnego i nie mieli zbytnio na nią pomysłu.
Wyjdźmy poza schemat, a raczej wieżę
Ghostrunner 2 zabiera nas poza wieżę! Tak jest! Zamiast barwnych, zamkniętych przestrzeni, gra przenosi nas w otwarte, pustynne krajobrazy postapokaliptycznego świata. Przemierzanie tych terenów pieszo byłoby katorgą – na szczęście do dyspozycji mamy superszybki motocykl. Te poziomy są bez wątpienia intrygujące, choć też mocno przedłużone. Niektóre etapy w kontynuacji potrafią zająć…godzinę.
Tutaj przechodzę do kolejnego mankamentu tej produkcji – dynamiki. Ghostrunner charakteryzował się ekstremalnie szybką rozgrywką, wymagającą uczenia się poprzez ciągłe działanie, umieranie i ponowne próby. Sequel całkowicie odwraca ten schemat. Oprócz wspomnianych segmentów eksploracyjnych i platformowych, mamy do czynienia z jazdą motocyklem, a od czasu do czasu odwiedzamy bazę, gdzie możemy odpocząć i porozmawiać z towarzyszami. Ta zmiana tempa uwydatnia pewne wizualne niedociągnięcia gry. Proste animacje twarzy, powtarzalność elementów świata, a także tekstury o zmiennej jakości — wszystko to, co w szybkich potyczkach wśród neonowych świateł umykało naszej uwadze, teraz rzuca się w oczy i sprawia dyskomfort.
Sprawdź też: MuzykaPodPada – ulubione utwory z gier
Następną zmianą, która nie do końca mi podeszła, to zmiana systemu rozwoju Jacka. W Ghostrunner 2 spotykamy się z bardziej tradycyjnym drzewkiem umiejętności, gdzie poszczególne zdolności odblokowujemy za pomocą punktów. Chociaż nadal istnieje ograniczenie w liczbie aktywnych umiejętności, co teoretycznie powinno skłaniać do strategicznego ich wyboru, w praktyce okazuje się, że wiele z nich nie jest szczególnie użytecznych.
Strefa audiowizualna na plus. Technicznie jest tak sobie
Na samym wstępie zaznaczyłem, że uwielbiam klimaty cyberpunka – Ghostrunner 2, zupełnie jak jedynka, jak najbardziej pod tym względem dowozi. Niemniej, jak też wcześniej wspominałem, Jack biega nie tylko po dystopijnych, przepełnionych neonami uliczkami. Wychodzi poza wieżę, gdzie czekają na Ciebie typowe postapo. Osobiście uważam, że zmiana sama w sobie jak najbardziej na plus – szkoda tylko, że tamte tereny wydają się mega pustawe.
Produkcja zapewnia trzy opcje graficzne: tryb jakości, tryb wydajności oraz tryb wydajności z HDR. Sama gra prezentuje się ogólnie dobrze i grafika cieszy oko, ale to jednak dalej nie jest „next-genowy” poziom. Dlatego bardzo mnie dziwi fakt, że w trybie jakości gra…zalicza spadki. W grze, która oparta jest przede wszystkim na płynności rozgrywki, to nie powinno mieć miejsca. Na szczęście w trybie wydajności Ghostrunner 2 wcale nie wygląda gorzej. Do tego dochodzi typowa dla gatunku, ale też świetna ścieżka dźwiękowa, która w trakcie pisania tego tekstu, leci u mnie odpalona w tle.
Niestety, muszę przyczepić się też do jeszcze jednej rzeczy. W pierwszej części, kiedy ginąłem, wiedziałem, że to przede wszystkim moja wina. Za każdym razem wiedziałem, że muszę stać się lepszy. W przypadku kontynuacji trochę się ta postać rzeczy zmieniła. Dlaczego? Bugi. Niejednokrotnie przechodziłem przez tekstury, blokowałem się w nich, czy nawet latałem niczym na clipping masce. Gdyby to działo się sporadycznie, ale niestety tak nie było.
Podsumowanie – czy warto kupić Ghostrunner 2?
Moja „wstępna” przygoda z Ghostrunner 2 zajęła mi lekko ponad 10 godzin. To według mnie całkiem rozsądny czas rozgrywki, jak na tego typu produkcję. Napisałem wstępna, bo już zacząłem wracać do poprawiania czasów na poszczególnych poziomach + jeszcze wcześniej wspomniane RougeRunner.exe.
One More Level wprowadziło kilka interesujących zmian w mechanice walki oraz wzbogaciło rozgrywkę o możliwość jazdy na motocyklu. Jack przemierza teraz bardziej złożone i różnorodne poziomy, co dodaje grze dodatkowej głębi. Tylko czy aby mniej ściśnięte, liniowe lokacje to krok w dobrą stronę? Jedynkę pokochałem właśnie za to, że to “prosta” gra z jednostajnym, morderczym tempem. Od premiery wróciłem do niej dwukrotnie i pewnie zrobię to znowu. W przypadku Ghostrunnera 2 mogę mieć z tym problem, kiedy pomyślę o tych etapach trwających po godzinę.
Niemniej – to dalej kawał porządnej, wciągającej produkcji. Jeśli kochasz Cyberpunkowe klimaty, Mirror’s Edge kupiło Twoje serce, a także lubujesz się w soulsach – śmiało sięgnij po Ghostrunner 2. Fani jedynki, tak jak ja, już pewnie dawno to zrobili i nie mam co ich do tego namawiać. To też względnie tani, jak na dzisiejsze standardy tytuł. Święta idą – spraw sobie prezent 😉