REKLAMA

Everdell – recenzja gry planszowej. Przyjaciele z zielonego lasu.

Adam Aleksandrowicz

Opublikowano: 7 stycznia 2022

Spis treści

Everdell to dynamiczna gra oparta o mechanikę przydzielania pracowników. Uwodzi przepięknym wykonaniem i oferuje wiele dróg do zwycięstwa, dzięki czemu jej odkrywanie jest prawdziwą przyjemnością.

Mieliście kiedyś tak, że zagraliście w jakąś produkcję i już wiedzieliście, że to jest to? Ja dokładnie tak miałem z Everdell. Aktualnie jest to moja ulubiona gra planszowa. Mogę ją ogrywać codziennie i mi się nie znudzi. Gdy tylko wpadają do mnie znajomi, to wyciągam Everdell, bo chcę, żeby jak najwięcej ludzi dowiedziało się o tej wspaniałej planszówce.

Cieszy oko

Zazwyczaj kwestiami wizualnymi zajmuję się na koniec, ale tym razem będzie inaczej, ponieważ Everdell prezentuje się prześlicznie. Karty wyglądają jak małe obrazy namalowane farbami. Drewniane pionki, które przypominają zwierzątka, również wykonane są bardzo starannie. W grze zbieramy surowce, ale nie byle jakie, bo nie są to zwykłe plastikowe odpowiedniki, tylko każdy jest stylizowany, żeby wyglądał jak najbardziej realistycznie. Tak więc mamy gumowe jagódki, przezroczystą żywicę, gładkie kamyczki i małe kłody drewna. Jestem pod ogromnym wrażeniem jakości wykonania wszystkich komponentów. Trzeba przyznać, że Everdell nie jest tanią grą, ale zawartość jest adekwatna do ceny.

REKLAMA

Jeszcze jeden, chyba największy bajer. W pudełku znajdziemy kartonowe drzewo do złożenia, które głównie pełni rolę estetyczną, ale stawiamy na nim też niewykorzystywane pionki i dodatkowe cztery karty. Szczerze, da się grać bez tego elementu, ale muszę przyznać, że za każdym razem jak je składam, to inni gracze patrzą z zaciekawieniem. I nie wierzcie ludziom w internecie, którzy twierdzą, że drzewko się szybko niszczy. Ja odkładam je po każdej rozgrywce do pudełka i nadal jest całe. Nie wiem, co trzeba robić, żeby rzeczywiście się ono rozpadło.

Zbuduj leśne miasteczko

W Everdell naszym zadaniem jest zbudować miasteczko. Wydaje się proste, jednakże mamy ograniczone zasoby. Na początek musimy wysłać naszego zwierza-robotnika na jedno z pól na planszy po surowce. Na start mamy do dyspozycji tylko dwa zwierzaczki. Z każdą porą roku dostajemy ich więcej. Następnie za zdobyte materiały możemy wyłożyć kartę budowli albo stworzenia.

Najciekawsze w tym wszystkim jest to, że jesteśmy w stanie tworzyć niesamowite kombinacje. Do każdego budynku przypisane jest stworzenie, dzięki temu wiemy, kogo możemy zrekrutować za darmo, jeżeli już wznieśliśmy jakąś budowlę w swoim mieście. Za darmo, o ile mamy dane stworzonko w ręce.

Dla utrudnienia mamy ograniczone miejsce w naszym miasteczku. Możemy wyłożyć do 15 kart. Ale co to by była za zabawa, gdyby nie można było tej zasady złamać. W grze jest parę typów kart, które albo nie wliczają się do limitu, albo zajmują razem jedno miejsce. Dzięki temu jesteśmy w stanie zdobyć jeszcze więcej punktów! Nie martwcie się, nie musicie wszystkiego zapamiętywać. Wszystko jest opisane dość szczegółowo na kartach. Jeżeli natomiast coś jest niejasne, to w instrukcji znajdziemy dłuższy opis.

Interesująca jest mechanika zmiany pory roku. Mimo że produkcja podzielona jest na cztery etapy, to nie wpływają one na wszystkich graczy. Każdy gra swoim tempem i może się zdarzyć tak, że jeden gracz wciąż tkwi w wiośnie, a inny już zaczyna jesień.

Nie ma zbyt wiele interakcji między osobami. Nie mamy możliwości handlu z innymi ani żadnych wymian. Jest jednak trochę tej negatywnej strony. Z racji tego, że nasi robotnicy, gdy zostaną wysłani po jakiś surowiec, zostają tam do końca pory roku, to możemy zablokować im dostęp do pola.

Możemy również podbierać karty z polany, czyli odkrytych kart dostępnych dla wszystkich graczy.

W grze jest również dostępna karta, którą możemy wysłać do miasta przeciwnika i ofiarować mu punkty ujemne.

Adam, czy w Everdell są w ogóle jakieś wady?

Chciałbym rzec, że nie, ale mimo mojej ogromnej miłości do tej produkcji, coś się jednak znajdzie. W samej podstawce mamy do dyspozycji około 130 kart, co czyni grę mocno losową. Gdy postawimy jeszcze na dodatki, to nie dość, że rośnie sama talia, to jeszcze plansza, która i tak zajmuje sporo miejsca na stole.

Odnoszę wrażenie, że rozgrywka w cztery osoby jest za długa i nużąca. Jak gramy z dziewczyną i oboje znamy zasady i karty, to wszystko idzie bardzo szybko. Natomiast jak zapraszamy znajomych, którzy dodatkowo jeszcze nie znają gry, to rozgrywka potrafi rozciągnąć się na kilka godzin. Optymalne dla mnie jest rozgrywka w trzy osoby, z czego jedna można nie znać zasad. Jak już chciałbym grać w więcej osób, to muszą być to ogarniający zasady gracze.

Wrócę jeszcze na chwilę do drzewa. Nie, nie będę narzekał, że jest słabo wykonane. Na tej konstrukcji kładziemy dodatkowe karty, które na podsumowaniu dają nam bonusowe punkty, o ile spełnimy ich wymagania. Problem jest taki, że one są słabo widoczne, przez co wielu graczy zapomina o nich podczas rozgrywki.

Wspominałem, że każdy może skończyć porę roku, w którym momencie chce i nie wpływa to na innych. Zgadza się, lecz niestety zdarza się tak, że ktoś już skończy grę i musi czekać, aż inni również ją ukończą. Więc siedzi i patrzy, i nic już nie może zrobić.

Nie ma lepszej gry

Tak rzuciłem tym stwierdzeniem, a nie grałem w sumie we wszystkie planszówki świata. Mogę napisać jedno – jest to najlepsza gra, pod względem mechaniki i wykonania, w jaką dane mi było grać do tej pory. Ilość zależności między kartami powala i nawet po ograniu jej wzdłuż i wszerz, dalej czerpię niesamowitą przyjemność.

Regrywalność poprawiają też karty wydarzeń i leśnych polan, które są losowane na początku każdej rozgrywki, więc swoją taktykę musimy uzależnić od nich.

Osobiście jestem zakochany i polecam Everdell każdemu, kto już trochę grywa w planszówki i szuka czegoś na długie lata. Gra ma bardzo dobrze i jasno opisane zasady, które łatwo wytłumaczyć nowym osobom. Każdy, z kim grałem, rozumiał już mechaniki po pierwszej porze roku. Takie osoby też będą czerpały ogromną frajdę z odkrywania zależności między kartami i zachwycały się przepiękną oprawą graficzną.

Adam Aleksandrowicz

Urodzony z padem w dłoni. Gdy wszyscy na wsi zagrywali się na Pegazusie, ja grałem na Playstation. W swoim życiu byłem skrytobójcą, superbohaterem, archeolożką, zabójcą bogów, smokiem, hakerem i przetrwałem apokalipsę. W wolnych chwilach buduję miasta i popijam krafciki. Z grubsza tak wygląda moje życie. Z grubsza, bo lubię zjeść.

REKLAMA

Rekomendowane artykuły

„Totally Spies! – Cyber Mission” – recenzja gry. Odlotowe wykorzystanie nostalgii w niecnych celach

„Totally Spies! – Cyber Mission” – recenzja gry. Odlotowe wykorzystanie nostalgii w niecnych celach

Historia Śródziemia. Utracona Droga i inne pisma – Recenzja książki. Silmarillion już prawie gotów

Historia Śródziemia. Utracona Droga i inne pisma – Recenzja książki. Silmarillion już prawie gotów

Pan Błysk – Recenzja książki. Nie zostawiaj Żyrólika bez opieki

Pan Błysk – Recenzja książki. Nie zostawiaj Żyrólika bez opieki

Łazikanty – Recenzja książki. A co jeśli nasze zabawki żyją?

Łazikanty – Recenzja książki. A co jeśli nasze zabawki żyją?

Cyberpunk 2077: XOXO – recenzja komiksu – Brutalność w Night City w pełnej krasie

Cyberpunk 2077: XOXO – recenzja komiksu – Brutalność w Night City w pełnej krasie

S.T.A.L.K.E.R. 2: Heart of Chornobyl – recenzja gry. Bije i kocha

S.T.A.L.K.E.R. 2: Heart of Chornobyl – recenzja gry. Bije i kocha