Eternal Strands wzięło mnie z zaskoczenia, choć nic nie wskazywało na to, żeby tak miało się stać. Spodziewałem się kolejnego Zeldo-klona, który pewnie mnie znuży po godzinie, a tu niespodzianka. Czym tak porwała mnie produkcja Yellow Brick Games?
Za omawiany tytuł odpowiedzialne jest Yellow Brick Games, którego jednym z założycieli jest Mike Laidlaw – dyrektor kreatywny serii Dragon Age. Zespół zasilają również Glenna Greer, współtwórczyni Remnant 2, Jeff Skalski, który pracował nad tytułami takimi jak Assassin’s Creed Syndicate czy Dungeon Keeper, oraz Sebastian Primeau, związany wcześniej z Ubisoftem przy projektach takich jak Prince of Persia: Piaski Czasu i Assassin’s Creed IV: Black Flag.
Jakby nie patrzeć – mocarna ekipa. Jeśli czegoś życie mnie nauczyło, to że większość projektów od uznanych twórców, którzy odeszli z wielkich korpo, aby znowu tworzyć gry z radochą, przeważnie jest faktycznie naprawdę udanych. Oczywiście po drodze zdarzają się wypadki, jak np. Back 4 Blood, ale czy Eternal Strands jest jednym z nich? W żadnym wypadku, choć jednak do ideału daleko. Dlaczego? Na to pytanie postaram się odpowiedzieć poniżej – miłej lektury!
Eternal Strands – więc chodź, utkaj mi świat!
O czym w ogóle jest Eternal Strands? Gra opowiada historię niejakiej Brynn. To młoda Tkaczka, która otrzymuje zadanie odkrycia sekretów starożytnego ludu, którego osiągnięcia technologiczne i magiczne przewyższają wszystko, co istnieje w jej czasach. Świat produkcji osadzony jest w momencie wielkiego kryzysu – magia zanika, a Enklawa chyli się ku upadkowi, nękana przez chaotyczne siły znane jako Rozłam.
Historia rozpoczyna się w wiosce głównej bohaterki, gdzie poznajemy jej codzienne życie i relacje z innymi postaciami. Stopniowo fabuła wprowadza nas w szerszy kontekst świata, odkrywając, że to, co z początku wydaje się zwykłą misją naprawy magicznych artefaktów, w rzeczywistości prowadzi do starcia z pradawnymi siłami, które zagrażają całemu istnieniu. Brzmi nieco sztampowo? Możliwe, ale poniekąd – działa, choć aspekt ten mógłby być lepiej zrealizowany.
Poniekąd jest to spowodowane zbyt dużą swobodą, jaką obdarzają nas twórcy. Przez to poczucie wolności, często ma się wrażenie, że tempo akcji mocno zwalnia. Momentami można po prostu zapomnieć, o co tu w ogóle chodzi. Brakuje tu takiego rozmachu, nutki epickości, przez którą zapamiętam tę historię na dłużej. Prawda jest taka, że pewnie za kilka miesięcy, wróć, tygodni i całkowicie zapomnę, co ogrywałem. Brzmi dość drastycznie, a mimo tego gra wciągnęła mnie całego i nie mogłem się od niej oderwać.
MIędzy innymi dlatego, że historia Eternal Strands skupia się na budowaniu więzi i przyjaźni poprzez znaczące wybory dialogowe z różnorodnymi postaciami. Choć gra nie oferuje skomplikowanych dylematów moralnych prowadzących do wielu zakończeń ani rozbudowanego systemu relacji jak w serii Persona, Twoje decyzje kształtują osobowość Brynn i wpływają na sposób, w jaki inni ją postrzegają i z nią współpracują.
Relacje Brynn z towarzyszami są super, ale…
Trochę nosem pokręcę, bo z Eternal Strands jest ogólnie jeden, zasadniczy problem. W każdym aspekcie czuć, że twórców nie tylko ograniczał budżet, ale też oni sami postawili na bezpieczne rozwiązania, nie ryzykowali. W przypadku fabuły są to relacje z towarzyszami Brynn. Postaci drugoplanowych w grze zdecydowanie nie brakuje, tak jak rozmów z nimi. Nasza bohaterka to intrygująca postać, a jej przemyślenia momentami potrafią zaciekawić, jednak trudno zżyć się z ekipą Tkaczy, która towarzyszy jej w świecie pełnym magicznych zjawisk.
Każdy członek zespołu ma swoją rolę, a mimo tego postacie wydają się niedostatecznie rozwinięte. Ich prezentacja zdecydowanie pozostawia wiele do życzenia. To może opcjonalne zadania, które są przez nich zlecane? Niestety – nie wyróżniają się szczególną wciągającą narracją. Jednak na plus wyróżnia się sposób budowania relacji. To coś, czego w sumie brakowało mi w Dragon Age: Veilguard. Obserwowanie interakcji Brynn z jej towarzyszami jest naprawdę ciekawe, miło się to czyta i pokazuje potencjał, jaki drzemie w tej drużynie. Szkoda tylko, że twórcy jakby bali się poświęcić im więcej uwagi, bo bez wątpienia mogłoby to znacząco wzbogacić doświadczenie z gry.
Sprawdź też: Dragon Age Veilguard — recenzja gry — unieś zasłonę, odkryj prawdę
Shadow of the Monster Zelda, czyli jak wypada rozgrywka?
Pora na to, co w Eternal Strands błyszczy najmocniej, czyli gameplay! Wszelakie porównania do Shadow of the Colossus, The Legends of Zelda: Breath of the Wild lub Tears of the Kingdom, czy też Monster Hunter albo Immortals: Fenyx Risingi nie są przypadkowe. Produkcja Yellow Brick Games czerpie co najlepsze z powyższych tytułów i oferuje nam rozgrywkę, która wciąga na długie godziny.
Łączy ona w sobie najlepsze elementy współczesnych gier RPG akcji, jednocześnie wprowadzając świeże pomysły, które wyróżniają ją na tle konkurencji. Brynn, jest wyposażona w magiczną pelerynę, która pozwala jej kontrolować żywioły: ogień, lód i telekinezę. Każda z tych mocy jest nie tylko widowiskowa, ale również niezwykle funkcjonalna. Ogień może być używany do walki i niszczenia przeszkód, lód do tworzenia nowych dróg przez zamarzanie jezior lub spowalnianie wrogów, a telekineza otwiera możliwości manipulowania przedmiotami i rozwiązywania zagadek środowiskowych. Ewentualnie zrzucania oponentów w przepaść, jakbyśmy jakimś Sithem byli.
Dynamiczny system fizyki nadaje rozgrywce dodatkową głębię. Gracz może eksperymentować, łącząc różne żywioły, aby osiągnąć unikalne efekty. Na przykład połączenie telekinezy i ognia pozwala na rzucanie płonącymi obiektami w przeciwników, a zamrożenie wodospadu otwiera nowe ścieżki w eksploracji. Taka swoboda działania daje graczowi poczucie kontroli nad światem gry i czyni każdą rozgrywkę naprawdę unikalną.
Potyczki i wspinaczki w Eternal Strands
Bardzo w tej grze podobały mi się walki! Starcia z Arkami, czyli ogromnymi bossami, które na myśl przywołują kolosy z Shadow of the Colossus. Po każdym triumfie nad takim gigantem Brynn zyskuje specjalne przedmioty pozwalające rozwijać jej magiczne zdolności. Szkoda tylko, że niestety po pewnym czasie zaczyna to nieco nużyć, bo wszystkie te pojedynki wypadają po prostu identycznie. Brak im tego emocjonalnego napięcia, który towarzyszył przy szlachtowaniu istot wykreowanych przez Team Ico.
Poza tym trudno jest nie docenić swobody obdarowanej nam przez twórców. Lokacje same w sobie nie są jakieś wielkie, ale przemierzać je możemy na dowolny sposób. Zdecydowanie sporo tu wspinania, które jest żywcem wyjęte z ostatnich odsłon Zeldy czy też bardzo udanego Immortals Fenyx Rising.
Jak wspominałem wcześniej – w każdym aspekcie Eternal Strands czuć “budzetowość”. Jeśli chodzi o rozgrywkę, to mowa, chociażby o tym, iż mamy do czynienia z “półotwartym” światem. Gra przenosi nas do kilku większych, choć zamkniętych lokacji, które zostały naprawdę nieźle zaprojektowane. Wielką rolę odgrywają tu portale, które nie tylko stanowią trzon fabuły, ale też po prostu służą do szybkiej podróży – a uwierz, sporo z nich korzystać będziesz.
Ogniem i mieczem, dosłownie!
Świat gry wręcz zachwyca różnorodnością krajobrazów i biomów, które nieustannie zaskakują graczy. Poza przeciwnikami eksplorację urozmaicają zmienne warunki pogodowe. Prawie na samym początku rozgrywki trafimy na całkowicie zlodowaciały fragment mapy – poruszanie się po nim szybko nam zbija HP, więc coś trzeba z tym zrobić – tutaj posłużymy się magią ognia i zlikwidujemy źródło tejże „klątwy”. Takiej manipulacji żywiołami jest tu od groma i naprawdę trudno jest się tym znudzić.
Jakimi w ogóle mocami włada Brynn? Może ona manipulować masywnymi głazami, które idealnie sprawdzają się w walce z przeciwnikami, a z czasem zdobywa także zdolności związane z kontrolowaniem żywiołów. Szczególnie efektowne jest zamrażanie wrogów – w zależności od sposobu wykorzystania mocy, możemy ich unieruchomić, stworzyć lodowe sople lub zamrozić całą ich sylwetkę. Podobnie jak w przygodach Linka – twórcy pozwalają nam na sporą kreatywność i różnorodność w wykorzystywaniu naszych mocy, a to czyni walkę i eksplorację naprawdę satysfakcjonującymi.
Disneyowska oprawa graficzna w Eternal Strands jest silna
Eternal Strands jest jej oprawa wizualna, która przenosi graczy w zachwycający, pełen magii świat Enklawy. Grafika gry łączy realistyczne tekstury z artystycznym stylem, co tworzy unikalną atmosferę – mocno przypomina produkcje spod szyldu Disneya. Lokacje w grze, od bujnych lasów po starożytne ruiny i zamrożone tundry, zostały zaprojektowane z niezwykłą dbałością o szczegóły. Każdy krajobraz zachwyca, oferując jednocześnie różnorodność, która zachęca do eksploracji. Gra wykorzystuje dynamiczne oświetlenie i efekty cząsteczkowe. To w połączeniu z systemem zmiennej pogody i cyklem dnia i nocy czyni świat jeszcze bardziej immersyjnym.
Na pochwałę zasługuje również płynność animacji. Ruchy Brynn podczas korzystania z mocy żywiołów, unikania ataków czy wspinaczki na ogromne istoty są naturalne i dynamiczne. W połączeniu z płynną rozgrywką w 60 klatkach na sekundę (na konsolach nowej generacji), gra dostarcza wrażeń na najwyższym poziomie.
Jeśli miałbym się czegoś przyczepić, to tego…że mogło być ładniej! Brakuje jakiegoś dynamicznego oświetlenia, który z pewnością dodałby uroku tejże produkcji. Czegoś w stylu Disney Dreamlight Valley czy nawet Speedstorm to świetne przykłady, jak można byłoby wynieśc grafikę na wyższy poziom. To jednak tylko moje czepialstwo – tytuł ten naprawdę cieszy oko.
Miód na uszy
Muzyka i efekty dźwiękowe w Eternal Strands też wypadają świetnie! Ścieżka dźwiękowa, skomponowana przez nagrodzonego Grammy Austina Wintory’ego, idealnie oddaje atmosferę gry. Eteryczne melodie podczas eksploracji zmieniają się w dynamiczne, pełne napięcia utwory w czasie walk, co doskonale wspiera emocjonalny wydźwięk gry. Każdy region ma swoją unikalną ścieżkę dźwiękową, która odzwierciedla charakter miejsca. Od spokojnych dźwięków lasu po mroczne, basowe brzmienia w starożytnych ruinach.
Efekty dźwiękowe również zostały dopracowane. Dźwięk trzaskającego ognia, lodu pękającego pod ciężarem bohaterki czy monumentalnych kroków Arków nadaje grze głębi i realizmu.
Podsumowanie – czy warto zagrać w Eternal Strands?
Eternal Strands to z pewnością wyjątkowa produkcja, w której po prostu czuć serducho. Tytul śmiało łączy klasyczne elementy gier RPG akcji z nowoczesnymi rozwiązaniami, tworząc angażujące i unikalne doświadczenie, choć niepozbawione wad. Mechaniki rozgrywki, bazujące na manipulacji żywiołami i dynamicznej fizyce, zapewniają kreatywność zarówno w walce, jak i podczas eksploracji.
Do tego dochodzi prześliczna oprawa graficzna i niesamowicie przyjemna sfera audio. Piękne krajobrazy, szczegółowe modele postaci i wspaniała muzyka Austina Wintory’ego współgrają, tworząc immersyjne i artystyczne doświadczenie. Pomimo drobnych niedociągnięć, takich jak niekiedy płytkie mechaniki czy przewidywalne momenty fabuły, Eternal Strands udowadnia, że Yellow Brick Games potrafią stworzyć grę na poziomie najbardziej uznanych studiów. Gdyby dać im tylko nieco więcej funduszy…</b>
s=”yoast-text-mark”>s=”yoast-text-mark”>”font-weight: 400;”>Dla fanów gier akcji z elementami RPG miłośników otwartych światów oraz tych, którzy cenią sobie unikalne, artystyczne podejście do designu, Eternal Strands to tytuł absolutnie godny uwagi. To gra, która nie tylko dostarcza emocji i wyzwań, ale również inspiruje i pozostawia wrażenie na długo po zakończeniu przygody. Jeśli szukasz produkcji, która łączy nowoczesność z hołdem dla klasyki, Eternal Strands powinno znaleźć się na Twojej liście gier do ogrania.