Immortals of Aveum to na papierze gra, którą powinienem się zachwycać po wsze czasy. Wszakże FPS, w którym jedyną bronią jest magia, to gwarantowany przepis na sukces, prawda? No niestety, nie do końca.
Po niewypale, jakim był Anthem, powinienem ostrożniej podchodzić do nowych IP od EA. Mądry Polak po szkodzie? Nie w moim przypadku – wystarczyła „odrobina magii”, aby wzbudzić we mnie ekscytację produkcją debiutującego Ascendant Studios.
Po pierwszym bardziej konkretnym zwiastunie, który został opublikowany w okolicach kwietnia, Immortals of Aveum uzyskało priorytetowy status na liście gier, które zamierzam przejść w tym roku. Mnóstwo akcji, klimat fantasy wylewa się z ekranu, a za jedyną broń służy Ci magia? Nie ma opcji, żebym to pominął.
W końcu nadszedł czas premiery! Czym prędzej chwyciłem za pada, bo już chciałem zanurzyć się w magicznym świecie Aveum. Niestety, wystarczyło kilkadziesiąt minut, aby moje emocje nieco opadły. Myślałem, że z czasem coś się zmieni, ale niestety. Poczułem się jak dzieciak, który otrzymał Polystation, zamiast upragnionej konsoli Sony. Tytuł ten dalej sprawił mi nieco zabawy, tylko uważam, że nowa marka powinna jednak zaoferować od siebie nieco więcej. Co takiego wpłyneło na ten stan rzeczy?
Immortals of Aveum – historia do bólu generyczna
Gatunek fantasy ma to do siebie, że w przypadku dzieł, które są utrzymane w tej konwencji, trzeba naprawdę się postarać, aby zaciekawić konsumenta. Szczególnie że przecież można pozwolić sobie na naprawdę wiele – nic nie stoi na przeszkodzie, aby naginać prawa logiki według swojego uznania. Po Immortals of Aveum oczekiwałem właśnie przede wszystkim niezwykle intrygującej historii, dzięki której z radością zgłębię to całkowicie nowe uniwersum. NIestety, produkcja Ascendant Studios jest pod tym względem aż nadto generyczna i nazbyt przewidywalna. Nie zaskakuje zupełnie niczym i to na każdym kroku. Od samego początku, do samego końca.
Pokrótce – gra zabiera Cię do świata Aveum, który dosłownie przepełniony jest magią. Wszyscy z niej mogą korzystać, ale mało kto potrafi ją opanować. Ty za to wcielasz się w młodzieńca imieniem Jak. To złodziejaszek ze slumsów, który z grupą przyjaciół próbuje po prostu przeżyć w świecie ogarniętym Wszechwojną.
Sprawdź też: Dungeons & Dragons: Złodziejski honor — recenzja filmu. Popraw sobie humor w fantastycznym świecie!
Nie zgadniesz, co się stanie już prawie na początku! Na Twoje miasto najeżdża złowrogi Sandrakk, obracając Twoją wioskę w proch, Jak w pewnych okolicznościach obrywa, ale zostaje odnaleziony przez jedną z tytułowych Nieśmiertelnych, która się nim zaopiekuje. Chcąc nie chcąc, młody zostaje zaciągnięty do „woja” i oczywiście ze wszystkich sił będzie chciał pokrzyżować plany wielkiego złego. Jeśli już na samym początku wszystkie Twoje przypuszczenia się sprawdziły, to spokojnie – tak będzie przez całą produkcję.
Bohaterowie wcale nie są lepsi
To może kreacje bohaterów ratują sytuację? Skądże znowu! Tu nawet główny bohater potrafi działać na nerwy! Jak to kolejny pyskaty, pewny siebie protagonista, który na każdym kroku musi wszystko komentować, oczywiście w irytujący sposób. Trochę jak Frey z niesławnego Forspoken, ale jednak nie aż w takim stopniu. Niemniej – dalej trudno jest go darzyć większą sympatią.
Pozostali oczywiście nie są lepsi – wiecznie spięta Kirkan, stereotypowa głównodowodząca, dla której największą rozrywką jest planowanie po nocach. Oczywiście – jest to w pełni zrozumiałe, wszakże wojna i w ogóle, ale niestety – ani krzty w niej charakteru. Sandrakk to złoczyńca typu „ja chcę tylko dobrze, ale to wymaga zniszczenia wszystkiego”. Devyn jest przykładem nieco ekscentrycznego kumpla z „pracy”. Jakbym miał kogoś wyróżnić, to Rook i Thaddeus – tychże jakkolwiek można zapamiętać.
Sprawdź też: Elex – recenzja gry. Magia i technologia.
Najgorsze w tym wszystkim jest to, że w Immortals of Aveum naprawdę czuć ten cały klimat fantasy. Tej grze da się w pewien sposób pochłonąć, bo też nie mogę nie docenić tego pomysłu na kreację świata. Szkoda tylko, że to wszystko jest prowadzone w taki nieprzemyślany i po prostu nieciekawy sposób. Ta produkcja miała potencjał stać się kolejnym, dużym uniwersum, ale twórcy jakby zbyt bezpiecznie chcieli podejść do tematu.
Gameplay w Immortals of Aveum jest po prostu OK
Niejednokrotnie się zdarzało, że nawet niezbyt ciekawe historie były ratowane przez gameplay. Czy tak się stało w przypadku Immortals of Aveum? Niestety – pod tym względem też nie jest najlepiej, choć tragedii nie ma i przejść się da to bez większego bólu.
Internauci okrzyknęli tę produkcję „Call of Duty z magią”. Osobiście zamiast CoDa wstawiłbym tu Dooma, bo uważam, że to z tym tytułem dzieli ona podobieństw. Mnóstwo biegania, skakania i co najważniejsze – strzelania. Kilka elementów platformowych, eksterminacja oponentów na „arenie”, ewentualnie jakaś łamigłówka i tak w kółko. Szkoda tylko, że to wszystko nie jest nawet w połowie tak przyjemne i satysfakcjonujące jak w dziele id Software czy nawet rodzimym Shadow Warrior.
Mimo że świat gry zachwyca swoim artystycznym stylem i bogatymi detalami, to niestety level design już nieco kuleje. Twórcy wprawdzie dają Ci możliwość eksploracji, skakania, wspinania się po gzymsach i wykonywania efektownych manewrów. Same areny jednak pozostawiają wiele do życzenia. Brak na nich większego pola do manewru, przez co też walki momentami bywają…nudne?
Gdzie ta magia w tej magii?
Nie pomaga w tym wszystkim samo posługiwanie się magią. Jak, jako triarcha, posługuje się wszystkimi trzema odmianami magii. Szkoda tylko, że poza kolorem niezbyt się one od siebie różnią. Po prostu jedna z nich jest niczym karabin wyborowy, druga jak strzelba, a trzecia jak karabin automatyczny. Wizualnie są do siebie bardzo podobne i to samo tyczy się specjalnych czarów, które poznaje się w trakcie rozgrywki.
To właśnie najbardziej mnie dręczy w Immortals of Aveum. W ogóle nie czułem się „potężny”, pokonywanie fal wrogów nie było dla mnie w ogóle satysfakcjonujące. Liczyłem na sporą „efekciarskość”, ale niestety – nie otrzymałem jej. Ta gra nie ma zbyt wielkiej konkurencji na polu „magicznych” tytułów, a i tak wypada w tym zestawieniu dość blado. Dużo więcej frajdy sprawiło mi np. Lichdom: Battlemage, czy nawet nieco naciągając – starusieńkie już Dark Messiah: Might & Magic. Ba! Nawet wspomniane wyżej Forspoken lepiej „posługiwało się magią”. Ewentualnie warto też wspomnieć o przecież świetnie przyjętym Hogwart’s Legacy! Ostatnio magia jest silna wśród gier, szkoda tylko, że w przypadku produkcji Ascendant Studios jest ona jakaś nijaka.
Kochajmy elementy RPG tam, gdzie nie są potrzebne
Niestety wydaje się też, że Ascendant Studios poszło za trendem bezmyślnego wpychania systemu ekwipunku tam, gdzie nie jest on potrzebny. W Immortals of Aveum oczywiśćie możesz pozyskiwać nowe zestawy wyposażenia, co teoretycznie wpływa na naszą potęgę. Praktycznie oponenci wiecznie skalują się do naszego poziomu, więc nie ma to zbytnio większego znaczenia.
Przyczepię się też do samego tempa w rozgrywce – to wynikało głównie z nadmiernego występowania scen przerywnikowych i dialogów, które systematycznie odciągały uwagę od samej gry. Trudno było mi poczuć taką „płynność”, bo co chwilę coś wybijało mnie z rytmu.
Sprawdź też: Risen PS4 / PS5 – recenzja gry. Tropikalny Gothic.
Z powyższego opisu wynika, jakby Immortals of Aveum miało być totalnie felerną grą, której lepiej nie ruszać. Problem tkwi w tym, że w sumie tak nie jest. To po prostu poprawny tytuł, ale też nic ponadto. Przejście tej gry nie boli, ba, można naprawdę przy niej miło spędzić czas. Tylko w gąszczu wszystkich obecnych premier, nie jestem pewien, czy warto teraz poświęcać na to swój czas.
Wizualnie nie jest źle, muzycznie super, technicznie tak sobie
Jak za to gra wypada pod względem wizualnym? Produkcja działa na Unreal Engine 5, także teoretycznie powinno być ślicznie, a jest…mocno nierówno. Chociaż to też nieco naciągane. Postacie pierwszoplanowe faktycznie wyglądają naprawdę nieźle, ale wszyscy „mniej istotni” NPC za to wypadają przy nich bardzo blado.
Mocno też odczuwalne jest skalowanie obrazu, które dotknęło konsolowe wersje gry – tekstury często wydają się nieostre. Ba! Często doczytują się w locie – niech żyje nowa generacja, tak? Same lokacje, choć często potrafią cieszyć oko, są najzwyczajniej w świecie nudne. Brak w nich polotu, duszy. Nie uświadczysz tu też wyboru trybu graficznego – niemniej całość śmiga w stałych 60 FPS, także dobre chociaż tyle.
Cały czas narzekam i narzekam, może pora w końcu niech pozytywnego tonu? Na taki zasługuje w moim odczuciu ścieżka dźwiękowa Immortals of Aveum. Uważam, że doskonale wpisuje się w atmosferę epickiego, ale nieco młodzieżowego fantasy. Dominują tu bowiem bardziej nowoczesne aranżacje, które harmonijnie współgrają z duchem opowieści. Soundtrack pełen jest tej charakterystycznej, epickiej muzyki, ale jednocześnie wpleciono w niego brzmienia hip-hopu czy elektroniki. Nie do końca typowe, jeśłi chodzi o tego rodzaju produkcje, ale bardzo odświeżające. Super!
Podsumowanie – warto zainteresować się Immortals of Aveum?
Po przebrnięciu przez moje wypociny pewnie już wiesz, jaki wydam werdykt na Immortals of Aveum. Czy warto zainteresować się tą produkcją? Parafrazując słynnego mema – tak, ale w sumie to nie. To nie jest nie wiadomo jak zły tytuł – gra się w niego przyjemnie, ma ten klimacik i widać, że twórcy mieli POMYSŁ
Niestety zabrakło w tym wszystkim szlifu – fabuła jest przewidywalna do bólu i wręcz wypada, jakby była wyrzucona z Chatu GPT. Gameplay wydaje się mocno niemrawy, a graficznie jest bardzo nierówno. Dzieło Ascendant Studios bez wątpienia miało potencjał, któego niestety nie wykorzystano, a szkoda.
To dość bezduszny, nijaki tytuł, o którym po przejściu łatwo zapomnieć. Brak w nim zadań pobocznych, także po ukończeniu wątku głównego nie bardzo jest co w nim robić. Niemniej uważam, że jeśli lubisz klimaty fantasy, świetnie wspominasz Dark Messiaha czy Dishonored, to jak najbardziej warto sięgnąć po Immortals of Aveum. Ale to najlepiej, kiedy wpadnie na jakiejś promce – za pełną kwotę niekoniecznie, szczególnie w obecnym zatrzęsieniu premier.