Śledztwo w muzeum – recenzja gry planszowej. Kto ukradł zabytkowy eksponat?

UDOSTĘPNIJ

Zostać detektywem na wzór Sherlocka Holmesa to było moje marzenie w dzieciństwie. Niestety (albo i stety!) ścieżki losu poprowadziły mnie w innym kierunku zawodowym. W jakimś stopniu udało mi się spełnić tę fantazję dzięki grze planszowej Śledztwo w muzeum. Ostatnio miałam szansę „wcielić się” w detektywa w grze Master Detective Archives: Rain Code. Teraz dzięki uprzejmości FoxGames mogłam ponownie wskoczyć w buty śledczego, aby rozwiązać zagadkę kradzieży w muzeum. Podejrzanych jest 16 osób, a sprawców… I to właśnie sami musimy rozgryźć. Czy złodziej był jeden, czy cała banda, czy dalej są w muzeum, a może udało im się uciec? Aga Holmes na tropie!Jeśli chodzi szczegółowe zasady, to nie będę się rozpisywać – materiał od FoxGames idealnie wszystko tłumaczy. Chociaż dołączona do planszówki instrukcja jest przejrzysta i czytelna, to jednak sama skorzystałam z poniższego nagrania. Tak dla pewności, czy wszystko dobrze zrozumiałam:

Spróbuj oszukać innych

W zabawie chodzi przede wszystkim o dedukcję oraz grę pozorów. Nie mamy tutaj współpracy między graczami a czystą rywalizację. Jedyne czego chcemy to prawidłowo wskazać potencjalnego sprawcę lub udowodnić, że opuścił on teren muzeum. Ciekawym zabiegiem jest umieszczanie żetonów graczy na kartach poszlak. W ten sposób (mając większą wartość) można zablokować przeciwnika, aby nie mógł podejrzeć cennej wskazówki. Przez to często się zdarza, że pod koniec nie znamy na 100% tożsamości sprawcy/ów. Dlatego tak kluczowa jest dedukcja oraz wykluczanie poszczególnych osób z grona podejrzanych. Oczywiście w taki sposób, aby pozostali gracze nie mieli o tym świadomości…

Sprawdź też: Azul: Letni pawilon – recenzja gry planszowej. Niby podobne, ale jednak zupełnie inne.

Podczas zabawy wszystko skrupulatnie możemy notować w notesie (zarówno 4 zeszyciki jak i ołówki zostały dołączone do planszówki). Warto też bacznie obserwować pozostałych graczy, bo dużo się dzieje również „nad stołem” – ich reakcje mogą być cennymi wskazówkami. Przydatna jest więc mina pokerzysty, a z drugiej strony można pokusić się o blefowanie i naprowadzanie innych detektywów na fałszywy trop. Niestety na samym początku musimy obstawiać „w ciemno” i tracić przy tym cenne żetony. Pod koniec, jeżeli posiadamy dużo poszlak, to samo wytypowanie podejrzanego/ych jest już banalnie proste – na około 10 rozgrywek udało się tylko raz naszym przestępcom uciec „wyjściem ewakuacyjnym”.

Śledztwo w muzeum

Zostań detektywem z prawdziwego zdarzenia!

Ten tytuł to idealny przykład najwyższej regrywalności z możliwych – runda zajmuje około 15 minut (we dwie osoby, a im więcej graczy tym czas ulega wydłużeniu) i nigdy nie kończy się tylko na jednej partii. Za każdym razem inaczej rozkładamy karty podejrzanych i poszlak, dzięki czemu rozgrywka nigdy nie jest taka sama. 

Sprawdź też: Azul: Mistrz czekolady – recenzja gry planszowej. Jak wygląda praca w fabryce czekolady?

Śledztwo w muzeum to przyjemna gra planszowa, w której będziemy mogli poczuć się niczym prawdziwi detektywi. Jest bardzo ładnie zilustrowana, a dodatkowe elementy jak notes czy ołówki tylko potęgują pozytywnie wrażenie. Idealnie sprawdzi się wśród znajomych jak i w rodzinnym gronie. Osobiście bawiłam się świetnie i zapewne jeszcze nie raz powrócę, aby wejść w buty śledczego!

Śledztwo w muzeum

Zalety

– bardzo ładnie wykonana i zilustrowana,
– ćwiczy dedukcję i logiczne myślenie,
– można poczuć się jak prawdziwy detektyw,
– miłe dodatki w pudełku,
– wysoka regrywalność.

Wady

– często obstawia się „w ciemno”,
– po kilku rozgrywkach robi się nużąca,
– brakowało w pudełku jednej karty poszlak.

Za przekazanie gry planszowej do recenzji dziękujemy FOXGAMES