Wiedźmin: Wiedźmi lament – recenzja komiksu. Wielkie Poczucie winy

UDOSTĘPNIJ

Na stosie płonie wiedźma odpowiedzialna za liczne potworne zbrodnie. Geralt stoi niewzruszony wśród tłumu wieśniaków chcących obejrzeć widowisko. Za ujęcie kobiety odpowiedzialny jest Biały Wilk, który zrealizował miejscowe zlecenie. Wiedźmin jeszcze nie wie, że to zadanie nie da o sobie długo zapomnieć.

Wiedźmin: Wiedźmi lament – recenzja komiksu. Wielkie Poczucie winy

Komiks Wiedźmin: Wiedźmi lament jest już szóstym tomem wiedźmińskiego cyklu komiksów od Dark Horse. To seria, w której każdy autor podchodzi inaczej do postaci Geralta. To już drugi album, za który jest odpowiedzialny Bartosz Sztybor, z czego bardzo się cieszę, gdyż Zatarte Wspomnienia niezwykle dobrze mi się czytało. Recenzję tego tomu znajdziecie również na stronie.

Moralne wątpliwości

Tym razem autor pochyla się nad konsekwencją czynów wiedźmina. Czteroczęściowa mini seria opowiada o Geralcie, którego dręczy niewyobrażalnie wielkie poczucie winy. Przyjmując zlecenie, zabójca potworów nie spodziewał się, że przypadek morderczyni okaże się na tyle moralnie skomplikowana. 

Sprawa straconej wiedźmy na stosie, nie daje spokoju Wilkowi. Nawiedzają go wizje i złe sny, w których jest oskarżany, że być może tym razem popełnił błąd i zginęła niewinna istota. Mocno zrezygnowany Geralt rusza na kolejną misję. Tym razem ma się zająć odnalezieniem córki zmartwionego bogacza. Szybko się okazuje, że obie sprawy są ze sobą powiązane. Przez kolejne zwroty akcji czytelnik będzie się zastanawiał, kto jest ofiarą? Kto jest potworem? A może wszyscy wokół są popsuci?

Nowa jakość

Sztybor nie naśladuje prozy Andrzeja Sapkowskiego, czy gier CD Projekt Red. Widać, że próbuje wydeptać własną ścieżkę, przez co jest inaczej, świeżo. Niestety nie uświadczymy tutaj humoru, który jest dość istotnym elementem w świecie wykreowanym przez Sapkowskiego. Dla jednych będzie to dobre rozwiązanie, innym może zabraknąć trochę luźniejszego klimatu. Ta opowieść idealnie nadaje się dla ludzi niezaznajomionych z uniwersum (czy takie osoby się jeszcze uchowały?). 

W komiksie stawiane są ciekawe pytania na temat ludzkiej moralności. Geralt w tej historii jest zagubiony i podaje w wątpliwość swoje czyny. Zło w tym świecie przybiera różne oblicza – czytelnik jak i bohater znowu się o tym przekonają. Opowieść skupia się głównie na wewnętrznych rozterkach. Historia przedstawiona jest duszna i wręcz ocieka mrokiem. Gorzki posmak jest długo odczuwalny po odłożeniu tomu na półkę.

Wszędzie czarny tusz

Do budowy klimatu oprócz dobrego scenariusza potrzebna jest odpowiednia warstwa graficzna. Rysunki Vanesy R. Del Rey są brudne i mocno korzystają z czerni, co nadaje komiksowi jeszcze mroczniejszego charakteru. Moim zdaniem pasuje to do brutalnego wiedźmińskiego świata. Trzeba jednak przyznać, że przez ten styl album czasem traci na czytelności, a niektóre twarze wydają się naprawdę brzydkie. Otoczenie jest niezwykle oszczędne, a sceny walki przez narzuconą stylistykę nie zachwycają dynamiką czy detalami. Całokształt dobrze współgra z przedstawioną opowieścią, ale ja nie zostanę fanem twórczości Vanesy R. Del Rey.   

Podsumowując, Wiedźmi lament to komiks, który ma wolne tempo, ale mi to nie przeszkadza. Opowieść do samego końca trzyma nas w niepewności, a po przeczytaniu  na długo zostanie w naszej głowie. Zdecydowanie polecam zapoznać się z tym dziełem, może akurat inne podejście do Geralta wam się spodoba. Mnie pozostaje wyczekiwać kolejnego tomu komiksowego Wiedźmina.