Under the Waves [PS5] – recenzja gry – Na morza dnie

UDOSTĘPNIJ

Under The Waves ekran startowy

Under the Waves zostało opracowane przez niezależne Parallel Studio, które kojarzę, że odpowiadało również za White Night. Tytuł został wydany przez Quantic Dream, które możemy kojarzyć z takich hitów jak między innymi: Heavy Rain czy Detroit: Become Human. Jak twórcy poradzili sobie tym razem?

Jak wygląda praca nurka dla wielkiej naftowej korporacji?

Głównym bohaterem Na morza dnie jest zawodowy nurek – Stan. Protagonista pracuje dla wielkiej naftowej korporacji i dostaje zlecenie, aby nadzorować pracę maszyn znajdujących się na dnie Morza Północnego. Próbuje również pogodzić się z przeszłością, w której spotkała go ogromna osobista tragedia i zaakceptować nową rzeczywistość. Wygląda więc na to, że praca w samotności jest niejako ucieczką od dawnego życia.

Świat w grze obserwujemy z perspektywy trzeciej osoby. Każdy dzień zaczyna się podobnie – Stan budzi się rano, idzie napić się kawy, a następnie komunikuje się z centralą, żeby otrzymać listę zadań do wykonania. Gdy już wszystko jest dla niego jasne, zakłada kombinezon i wyrusza pod wodę aby je zrealizować. Z racji tego, że morze jest szerokie i głębokie, twórcy przygotowali dla graczy również batyskaf, który porusza się o wiele szybciej niż sam bohater.

Zadania dzielą się na te związanie z wątkiem głównym, opcjonalne działania, a także wyzwania fotograficzne, w których musimy zrobić zdjęcia określonym rodzajom morskich stworzeń. Do tego wszystkiego możemy też po prostu eksplorować przygotowany przez twórców świat, odkryć wraki różnych pojazdów czy zająć się sprzątaniem podwodnego środowiska z plastiku czy innego metalu. Z tych dwóch ostatnich możemy wytwarzać butle z tlenem, paliwo czy zestawy naprawcze dla naszego batyskafu.

Główny bohater spaceruje po dnie morza
Under the Waves [PS5]

Tytuł dla cierpliwych

Under the Waves ma bardzo wolne tempo, naprawdę trzeba się naczekać, żeby coś się wydarzyło, a gdy już się wydarzy to… gra się kończy. Ale do tego wrócimy jeszcze później.

Nie bardzo rozumiem, co twórcy chcieli przekazać mi tym tytułem. Rozumiem, że wielkie korporacje mają wiele za uszami oraz tylko uchodzą za takie eko i super, ale tak naprawdę chodzi im tylko o zysk, który przy okazji wyniszcza środowisko naturalne. Znamy to z wielu dzieł kultury – nie jest to nic nowego. Zaraz obok obserwujemy Stana, który przeżywa wydarzenia z przeszłości i widać, że boli go to, co go spotkało. Jednak ten wątek pojawia się tylko co jakiś czas i osobiście nie czułem większych emocji z nim związanych.

Do tego wszystkiego twórcy umieścili w swojej produkcji otwarty świat i mieli nadzieję, że będę chciał go zwiedzać, ale niestety tak nie było. Jest to naprawdę pięknie oddanie dna morza, wygląda to wszystko naprawdę dobrze, widać wszechobecną faunę i florę oraz wpływ człowieka na to środowisko. Dodatkowo postawiono na bardziej stylizowaną niż realistyczną grafikę, dzięki czemu gra też będzie starzeć się lepiej. Animacje również są na wysokim poziomie… no może poza twarzą bohatera. W ogóle nie do końca rozumiem, po co został zaimplementowana możliwość przeglądania się w lustrze i robienia min – to nie wygląda dobrze.

Główny bohater przegląda się w lustrze
Under the Waves [PS5]

Wracając jednak do eksploracji – jest zwyczajnie nudna. Wygląda to tak, jakby ludzie z Parallel Studio chcieli wydłużyć czas rozgrywki pakując do swojego tytułu różne znajdźki czy system wytwarzania przedmiotów. To wszystko tutaj nie działa, bo też nie jest potrzebne tej historii. Fajnie, że możemy popływać sobie po różnych miejscach, zwiedzić wraki statków czy samolotów oraz pozbierać plastikowe butelki czy elektronikę, ale po co miałbym to robić? Nie czułem takiej potrzeby, nie ma w tych miejscach żadnej duszy, żadnej historii, która by mnie zaciekawiła. To są puste miejsca.

Podobnie nie rozumiem warsztatu i tworzenia przedmiotów. Użyłem tej funkcji tylko raz podczas samouczka i potem już nie miałem takiej potrzeby, tym bardziej, że np. butle z tlenem, paliwo i inne tego typu rzeczy, które są możliwe do stworzenia, znajdujemy również w różnych placówkach, które odwiedzamy podczas głównego wątku. Także nigdy mi tych rzeczy nie brakowało, co więcej – zdarzało się tak, że nie mogłem ich już zbierać, bo miałem pełny ekwipunek.

Natomiast tryb fotograficzny działa poprawnie, cieszę się, że można robić zdjęcia zwierzątkom (i nie tylko) i na pewno znajdzie on swoich zwolenników.

Batyskaf płynie
Under the Waves [PS5]

Sprawdź też: Scars Above – recenzja gry. Zagrałem w grę…

Gdy się rozkręca, to nagle się kończy…

Wolałbym, żeby Under the Waves skupiło się bardziej na opowiadanej historii niż otwartym świecie i nudnych dodatkowych aktywnościach. Na pewno dało się zawrzeć tu ciekawy komentarz społeczny nie rozwadniając (he he) fabuły. Widać, że twórcy postawili duży nacisk na przedstawienie dna morskiego i eksplorację, i wyszło im to naprawdę dobrze, jednak dla mnie brakowało tam jakiejś treści – wypełnienia tego świata czymś ciekawym.

Natomiast hitem jest dla mnie finał tej historii. Spokojnie – będzie bez spoilerów. Finałowa misja jest naprawdę intrygująca, nie dość, że wreszcie pochyla się nad wydarzeniem z przeszłości Stana, to jest również utrzymana w ciekawym horrorowym i klaustrofobicznym klimacie. To było coś, na co czekałem całą grę. Niestety po tym zaraz następuje jej koniec, przez co czułem ogromny niedosyt.

Dodatkowo w finale czekał nas jedyny w całej fabule wybór moralny (chyba tak to można nazwać), który kompletnie mi tutaj nie pasował. Nie rozumiem, po co jest, bo nic wcześniej nie wskazywało na to, że coś takiego mogłoby się pojawić. Tak więc też nie czułem żadnego przywiązania do bohatera i jego historii, przez co nie czułem, żeby wybór miał dla mnie jakiekolwiek znaczenie. Ot, kliknąłem sobie jedną z dwóch opcji.

Nie mogę powiedzieć, że Under the Waves jest technicznie złą grą. Pewnie znajdą się osoby, które będą miałby ogromną frajdę z eksplorowania morza i zwiedzania wraków czy robienia zdjęć. Jednak dla mnie to trochę za mało. Nawet, jeżeli to miałaby być produkcja tylko o tym, to dobrze, jakby odwiedzane miejsca, nawet otoczeniem, opowiadały jakąś małą historię.

Sprawdź też: Layers of Fear (2023) – recenzja gry. Artystyczne odloty.