Tajna Inwazja – recenzja serialu – Thriller dla przedszkolaków

UDOSTĘPNIJ

Wszystkie odcinki serialu Tajna Inwazja już są dostępne do obejrzenia na Disney+. Najnowsza produkcja z uniwersum Marvela to w teorii szpiegowski thriller z elementami kina superbohaterskiego. Jednak czy w tym przypadku teoria przekłada się na praktykę?

Świeć Nick, świeć – Tajna Inwazja to historia Nicka Fury

Sześć odcinków, kilkanaście różnych wątków i on – ikoniczny Nick Fury! Jeden z najpopularniejszych i najgroźniejszych tajnych agentów po latach spędzonych na wakacjach w kosmosie wraca na ziemię. Jednak nie ma on w planach założenia nowych Avengersów, czy przelotu Helicarrierem nad Nowym Jorkiem. Tym razem były przywódca Shield musi rozprawić się z buntującymi się w ukryciu Skrullami, którzy podczas jego nieobecności złamali przysięgę i postanowili stworzyć na planecie ziemia swój nowy dom. Problem w tym, że nie widzą w nim miejsca dla ludzi.

Sprawdź też: Super Mario Bros. Film – recenzja filmu – Wszystko wszędzie naraz.

Bezdyskusyjnie w najnowszym serialu Marvela to Nick Fury jest postacią pierwszoplanową. Prawdziwą gwiazdą, która niestety przestała świecić. Jak wspomniałem wyżej, bohater po powrocie na Ziemię musi zmierzyć się z rebelią kosmitów. Jednak jak to często w życiu bywa, to nie walki z innymi, a te, które toczymy z samym sobą, okazują się naszym największym wyzwaniem w codzienności. To jeden z nielicznych plusów Tajnej Inwazji. Podróż Fury’ego do swojego dawnego ja oraz próba ponownego zdobycia szacunku wśród ludzi, których opuścił.


Szczerze? Mam wrażenie, że ten serial byłby o wiele ciekawszy, gdyby Samuel L. Jackson przez 3, maksymalnie 4 odcinki prowadził dialogi z przywódcami światowych mocarstw, kosmitami oraz superbohaterami – w trakcie tych pogadanek tłumaczyłby się ze swoich wakacji. Aktor dowiózł, przywiózł i zagrał. Pokazał nam wiele nowych twarzy Nicka i udowodnił, kto tak naprawdę rządzi w MCU.

Tajna Inwazja

Tajna Inwazja to nie tylko Nick  – bohaterowie drugoplanowi dali czadu

W Tajnej Inwazji będziemy mieli szansę poznać zupełnie nowych bohaterów, którzy mogą jeszcze sporo namieszać w MCU. Zacznijmy od Sony Falsworth, w którą wciela się Olivia Colman. Nawet przez chwilę nie wątpiłem w to, że kreacja Colman będzie genialna. Zabawna, lekko komiczna, ale przy tym twarda jak skała. Aktorka pozwoliła sobie na odrobinę brytyjskiego szaleństwa, które pięknie miesza w fabule i nadaje pojedynczym sytuacjom fantastycznej komediowej otoczki, co daje nam odrobinę wtychnienia przy stucznie napompowanych scenach.

Świetnie na ekranie prezentuje się również Matka Smoków, czyli Emilia Clarke, która w Tajnej Inwazji nazywana jest G’iahą. Cóka Talosa o twarzy znanej wszystkim aktorki z Gry o Tron nie wnosi co prawda do serialu za wiele (przepraszam wszystkich fanów gwiazdy, ale jedna mina i słodki uśmiech tym razem mnie nie kupiły), ale trzeba przyznać, że jej postać jest na tyle tajemnicza, że ciężko jest się jej nie przyglądać z zaciekawieniem. Niemniej w szóstym odcinku… Jedyne co mógłbym tutaj napisać to „XD”, ale trochę nie wypada, więc napiszę – jak to w Marvelu bywa, trzeba było wszystko zepsuć wybuchowym finałem.

Sprawdź też: Wiedźmin 3. sezon – recenzja 1. części. Nie bójcie się Białego Wilka

Obok pań, ze wszystkich postaci wybija się jeszcze jedna – Kingsley Ben-Adir w roli największego skrulla buntownika, czyli Gravika. Aktor o aparycji typowego złola świetnie sprawdził się w swojej roli. Był bezwzględny, zaskakiwał dziwacznymi decyzjami. Szkoda tylko, że jak każdy antagonista w MCU w ostatnim odcinku stracił umiejętność racjonalnego myślenia i okazał się po prostu pozerem i głupkiem.

Tajna Inwazja

Koncept ciekawy, ale… – fabularne rozczarowanie

Niestety, mimo interesującej koncepcji i obiecującego początku (pierwszy odcinek, naprawę zrobił na mnie wrażenie), Tajna Inwazja nie jest serialem, który zachwyca. Przede wszystkim w mojej opinii to nie jest thriller szpiegowski. To nic więcej jak historyjka z bohaterami bez supermocny i pistoletami w dłoniach. Krew co prawda leje się i to często, ale ja tego nie kupuję. Gdyby usunąć czerwoną maź i ciała ze śladami po kulach, to okazałoby się, że w tej inwazji mogliby wziąć udział uczniowie szkoły podstawowej, a nawet przedszkola – na spokojnie poradziliby sobie oni z tak szumnie zapowiadaną i obiecywaną zagadką oraz brakiem zaufania do postaci. Uuu, nie wiadomo co, kto, gdzie i jak, każdy może być Skurullem… Na samą myśl o tym, jak banalna okazała się ta historia, przechodzą mnie ciarki żenady.

Fabuła serialu prowadzona jest w jednym tonie, brakuje w niej zaskakujących zwrotów akcji i intrygujących tajemnic. Twórcy starają się budować napięcie poprzez dramatyczne śmierci bohaterów na końcu każdego odcinka. Niestety, szok – wbrew oczekiwaniom twórców, te momenty nie pozostawiają widza z uczuciem niedosytu. Przewidywalność fabuły ogranicza potencjał tego serialu jako thrillera, co może rozczarować widzów oczekujących bardziej rozbudowanej i zaskakującej produkcji dostosowanej do dorosłego widza.

Tajna Inwazja

Nie wszystko Skrull co zielone – wizualnie serial robi robotę

Realizacja wizualna produkcji zasługuje na pochwałę i to nie taką małą! Ciekawe ujęcia, przyzwoite jak na serial z MCU efekty specjalne wprowadzają nas w odpowiedni nastrój i budują atmosferę tajemniczości. Serial realizacyjnie naprawdę wybija się na tle pozostałych dzieł telewizyjnych z tego uniwersum. Widać, że sceny są przemyślane. Aktorzy mają szansę na pokazanie pełni swoich możliwości dzięki mniejszym przestrzeniom – dialogi w mieszkaniach, domach i pokojach bez okien wypadły świetnie – trochę gorzej za to jest w sytuacjach, kiedy postacie wychodzą na szczere pole bądź do miasta. Niemniej nie można mieć wszystkiego.

Sprawdź też: Spider Man: Poprzez multiwersum – recenzja filmu. Pajęczy obłęd

Jeżeli chodzi o warstwę wizualną, to warto również zwrócić uwagę na przewijającą się na ekranie paletę barw. MCU raczej kojarzy się z pomarańczem, czerwienią i innymi krzykliwymi, czy agresywnymi kolorami. Główną rolę odgrywały stonowane i ascetyczne odcienie szarości, zieleni i czerni co całej produkcji nadało wyjątkowego i charakterystycznego wyglądu.

Nick i jego motyw – muzyka jak zawsze wpada w ucho 

Muzyka również odgrywa kluczową rolę w budowaniu atmosfery serialu. Szczególnie główny utwór Nicka Fury’ego został świetnie skomponowany – jestem w szoku, że aż tak. Nie jeden z Avengersów chciałby mieć tak klimatyczny i zarazem superboherski” motyw. Większość kompozycji w podręcznikowy sposób dodaje scenom dramatyzmu i buduje napięcie w kluczowych momentach. Warto dodać, że muzyka z serialu jest już dostępna na platformie Spotify, więc jak macie chęć to zachęcam do posłuchania!

Tajna Inwazja

Są rzeczy, których wybaczyć nie można, czyli Disney i AI

Jak już pewnie zdołaliście zauważyć – jestem mocno rozczarowany. Ten serial posiada masę mankamentów. Jednak nic chyba nic nie przebije tego, który pojawiał się w każdym odcinku. Mam tutaj na myśli oczywiście czołówkę! Jak przy budżecie liczącym około 200 milionów dolarów do stworzenia scen, które wprowadzają widza do świata produkcji, można wykorzystać sztuczną inteligencję?! Haniebne zachowanie ze strony studia, które powinno być piętnowane na każdym kroku. Jest tylu znanych i mniej znanych zdolnych twórców, którzy by się dali pokroić za możliwość stworzenia tego kilkunastosekundowego wideo, ale po co ich zaprosić do współpracy – jeszcze by chcieli potem za wykonaną pracę dostać wynagrodzenie.

Tajna Inwazja

Obejrzałem, bo musiałem i tyle w temacie

Tajna Inwazja to nic więcej jak serial dla fanów MCU, którzy pragną być na bieżąco ze swoim ukochanym uniwersum. Jedyny powodem, dla którego warto zapoznać się z tą produkcją, jest Nick Fury oraz pozostałe wspomniane przeze mnie postacie w tej recenzji. Szkoda i to wielka. Potencjał był ogromny i został zmarnowany.
Ps. O wiele lepiej oglądało mi się She Hulk, która została po prostu zmiażdżona przez fandom. Za to recenzowany przede mnie tytuł, niestety trafia prawie na sam dół mojego rankingu seriali MCU.

Sprawdź też: Antman i Osa: Kwantomania – recenzja filmu na Blu-Ray/DVD. Wkraczając w piątą fazę MCU

Zalety

– Scenografie, zdjęcia, aktorzy
– Samuel L. Jackson

Wady

Przewidywalna i nudna fabuła
Brak obiecywango napięcia, zagadek i szokujących momentów
Czołówka wygenerowana przez AI