Super Mario Bros. Film – recenzja filmu – Wszystko wszędzie naraz.

UDOSTĘPNIJ

Mario to jedna z najpopularniejszych serii gier – kto nie grał albo chociaż nie słyszał o hydrauliku w czerwonym kubraczku? Serca graczy już podbił, czy uda mu się również rozkochać w sobie filmomaniaków?

To nie jest ta kolejna adaptacja gry

Studio Illumonation, które odpowiedzialne jest za Super Mario Bros. Film myślę, że wszyscy znają. To oni są odpowiedzialni za bardzo popularną serię o przygodach Minionków – osobiście widziałem pierwszą część i podobała mi się. Także kilka lat temu stworzyli prześwietną animację o Grinchu. Czy jednak udało im się stworzyć atrakcyjna dla widza adaptację?

Doskonale wiemy, że nie jest to takie proste. Na palcach jednej ręki można wyliczyć produkcje, które sprostały wyzwaniu i są przyjemnym filmem, a bazowały na grze.

Wizualnie Mario zachwyca. Ludzie z Illumonation są mistrzami i wszystkie ich produkcje wyglądają cudownie, a bohaterowie są niesamowicie plastyczni. Na tym polu spodziewałem się, że się nie zawiodę. Świat wygląda jakby był żywcem został wyjęty z gier z konsol Nintendo.

Super Mario Bros. Film

Fabularnie wiedziałem, że dostaniemy coś prostego – wszak jest to produkcja skierowana jednak do młodszego widza. Mario i jego brat Luigi prowadzą firmę hydrauliczną, która nie przynosi upragnionych rezultatów, ale chłopaki się starają. Pewnego razu zostają wciągnięci przez charakterystyczną zieloną rurę do tajemniczego świata. Bracia zostają rozdzieleni, co uważam akurat za błąd, bo fajna chemia między nimi była na początku, i Luigi trafia w szpony Bowsera. Mario poznaje Toada i księżniczkę Pitch, a że przyświeca im wspólny cel, to razem wyruszają pokonać złego żółwia.

Dla mnie problemem jest to, że w produkcji pojawia się wszystko. Dosłownie wszystko, co możecie znać z gier z serii Mario. Fani na pewno będą zachwyceni ilością easter-eggów i mrugnięć oczkiem do gracza. Jest nawet cała sekwencja żywcem wyciągnięta z gry, w której główny bohater trenuje swoją zręczność!

Super Mario Bros. Film

Jednak nie mam szczerze pojęcia, czym twórcy mogliby nas zaskoczyć w potencjalnym sequelu (który jest bardzo prawdopodobny, bo tytuł rozbił bank i gdy trafił do Polski miał już na koncie ponad miliard dolarów zarobku). Rzeczy dzieją się bardzo szybko i seans wydawał się dla mnie chaotyczny. Ja wiem, że produkcja dla dzieci musi przykuwać uwagę, żeby młodszy widz nie poczuł się znudzony, ale ja po wyjściu z kina czułem się mocno przebodźcowany.

Bałem się, że w natłoku tego wszystkiego ciężko będzie nowemu widzowi zrozumieć ten świat, jak działają na przykład power-upy. Ja znam te gry, więc z góry wiedziałem, do czego służą. Na szczęście moja dziewczyna, która trochę mniej siedzi w giereczkowie mówiła, że według niej były wprowadzane stopniowo i jasno. Moje obawy, więc mogą po prostu wynikać z faktu, że seans mnie zmęczył.

Super Mario Bros. Film oglądałem w kinie z oryginalnym dubbingiem. Pamiętam, że było sporo narzekania, że to Chris Prat udzieli głosu głównemu bohaterow. Osobiście uważam, że wypadł naprawde przekonująco – bardzo przypomina growego Mario, który mówi głosem Charlesa Marineta. Gdybym nie wiedział, to pewnie bym się nawet nie zorientował, że przez cały seans słyszę Chrisa Pratta.

Reszta aktorów również została dobrana doskonale – Charlie Day jako Luigi, Jack Black jako Bowser, Seth Rogen jako Doney Kong czy Anya Taylor Joy jako księżniczka Peach. Wszyscy wkładają całe swoje serducho w kreaowanie postaci.

Super Mario Bros. Film

Mimo wszystko jednak warto wybrać się do kina

Box-office Super Mario Bros. Film jednoznacznie wskazuje jednak, że produkcja jest uwielbiana na świecie. Nie zaprzeczam, że dzieciaki będą bawić się znakomicie, bo to do nich w głównej mierze skierowany jest ten tytuł. Ja też uważam, że to jest bardzo dobra produkcja, tylko błędem była próba wpakowania wszystkiego, co znamy z gier, jakby obawiano się, że to będzie porażka finansowa i nie będzie już okazji, żeby to pokazać.

Wiem, że ponarzekałem, ale mimo wszystko uważam, że warto wybrać się do kina na Super Mario Bros. Film, bo to solidny kawał kina i jak pokazują liczby – fenomen.

Sprawdź też: Między nami żywiołami – recenzja filmu – Jesteśmy jak ogień i woda – niezła z nas para!