W tych trzech słowach można streścić ponad dwie godziny rozrywkowego kina. Jak po dwudziestu latach i jedenastu wydanych filmach wygląda uniwersum, które zaczynało od wyścigów ulicznych i bójek na gołe pięści? Odpowiedź na to pytanie serwuje najnowsza produkcja spod szyldu franczyzy, którą zza kulis steruje Groot, znaczy się Dominic Toretto, znaczy się Vin Diesel.
Obsada błyszcząca gwiazdami
Na krześle reżysera zasiadł Louis Leterrier (dwa pierwsze Transportery, Starcie Tytanów), realizując scenariusz, za który odpowiadali powracający z twórczej emerytury Dan Mazeau (Gniew Tytanów, Van Helsing) oraz Justin Lin. Drugi z nich zasługuje na szczególną uwagę, gdyż był odpowiedzialny za scenariusz oraz reżyserię kilku poprzednich produkcji z serii (przy okazji przyłożył też rękę do uwielbianego przeze mnie serialu Skorpion). Na ekranie natomiast zobaczymy znane postacie, z Domem Toretto na czele. Jego postać kreowana jest oczywiście przez Vina Diesela (serie xXx oraz Riddick). Bezpośrednio obok niego stoi jego ukochana Letty Ortiz, grana przez Michelle Rodriguez (Kryzys, Dungeons & Dragons: Złodziejski Honor) oraz rodzeństwo Mia i Jacob. Te role odgrywają Jordana Brewster (American Heist: Skok Życia, Symulacja) i John Cena (Bumblebee, Legion Samobójców: The Suicide Squad), który w ostatnich latach zamienił wrestlingowy ring na kinowy ekran.
W drugoplanowych rolach ponowie ujrzymy Tyrese’a Gibsona, Ludacrisa, Charlize Teron, a nawet Sunga Kanga. W scenach między napisami i po nich zobaczymy kolejne dwie postacie, które nie zostały wymienione w czołówce, ale są doskonale znane przez fanów franczyzy.
Tym razem na drodze rodzinki stanie nieco psychopatyczny Dante, grany przez Jasona Momoę (Aquaman, Diuna), który, jak się okazuje jest synem Hernana Reyesa, rządzącego Rio de Janeiro w Szybkich i Wściekłych 5. Jego życiowym celem stała się zemsta na wszystkich, którzy owego słonecznego dnia przyłożyli swoją rękę do brawurowego pościgu z sejfem, który zakończył się legendarną sceną na moście.
Sprawdź też: Strażnicy Galaktyki vol. 3 – recenzja filmu na Blu-ray i DVD. So F**king special!
Bez rodziny nie zostaje Ci nic
Film wita nas powrotem do przeszłości. Na sam start otrzymujemy bowiem finałową sekwencję akcji z piątej części. Nie została ona jednak skopiowana jeden do jednego, gdyż zostały do niej wplecione nowe postacie. Po kilku minutach akcja przenosi się do współczesności, gdzie sielankę rodzinki przerywa pojawienie się pokiereszowanej Cipher. Z każdą kolejną minutą dowiadują się, z jak wielką przewagą przeciwnika mają do czynienia.
Tylko dzięki odrobinie szczęścia i odrzuceniu praw fizyki udaje im się zapobiec zniszczeniu Watykanu przez toczącą się kulę (może wystarczyło ściągnąć Indianę Jonesa z emerytury?). Dalsza część produkcji to nieustająca ucieczka przed hordami najemników i próba uratowania wszystkich członków rodziny. O tym czy wysiłki Doma nie poszły na marne, przekonamy się dopiero w kontynuacji, gdyż twórcy przemyślnie zostawili nas z cliffhangerem.
Sprawdź też: Spider Man: Poprzez multiwersum – recenzja filmu. Pajęczy obłęd
Dużo kaskaderki, mało wyścigów
Na wstępnie wspomniałem, że seria zaczynała od klasycznych wyścigów na ćwierć mili, by na przestrzeni lat wyewoluować w mocno generyczny film akcji. Dopalanie podtlenkiem azotu kiedyś stanowiło punkt zwrotny konkurencji, by teraz być po prostu dodatkiem do kaskaderskich popisów, bardzo często łamiących prawa fizyki. Ekipa twórców jest świadoma tego, jak irracjonalnie wyglądają niektóre popisy, bo bohaterowie w dialogach rzucają meta żartami, dotyczącymi owych absurdalnych sytuacji. Na przestrzeni ostatnich trzech produkcji można niestety zauważyć, że każdy kolejna produkcja spod szyldu Szybkich i Wściekłych staje się kolejną okazją na wymyślenie jeszcze mocniej pokręconej sceny.
Zaczynając seans byłem ciekaw, jak fabuła filmu podejdzie do postaci Briana O’Connora, który mimo tragicznej śmierci grającego go Paula Walkera nadal żyje wewnątrz uniwersum. Muszę przyznać, że retrospekcje do akcji piątej odsłony cyklu oraz zdjęcia w garażu Doma z wybrzmiewającym w tle See you again chwyciły za serce. Wiem, że było to zapewne celowe posunięcie twórców, by uderzyć w strunę sentymentu w duszach widzów. Mimo to dobrze jest widzieć, że ekipa filmowa w jakiś sposób honorują jego wkład w serię. Sprawne oko zauważy jeszcze, że córka aktora wystąpiła w jednej z sekwencji.
Pudrowanie trupa czy celowe działanie?
Trudno stwierdzić, czy kierunek, w którym zmierza seria, jest celowym działaniem, by przetestować ile absurdu jest w stanie przyjąć widownia, czy też próbą odcinania kolejnych kuponów. Nie zmienia to faktu, że filmy spod szyldu Szybkich i Wściekłych były, są i zapewne będą produkcjami, które najlepiej ogląda się na kanapie z miską popcornu pod ręką. Ze względu na moją własną sympatię do serii czekam z niecierpliwością na kolejny tytuł, mający zakończyć pewien rozdział w sadze. Nie oczekuję, że powali mnie on na kolana, ale na pewno chętnie go obejrzę.
Sprawdź też: Barbie – recenzja filmu – Świetny film, który bawi i skłania do przemyśleń