Teatr Tajemnic to pierwszy tom serii, która wraca do pierwotnej wersji postaci Sandmana – zamaskowanego stróża sprawiedliwości z mrocznych ulic Nowego Jorku. Czy ta interpretacja przypadnie czytelnikom do gustu?
Nowy mściciel w twojej okolicy
Tytułowym bohaterem komiksu jest Wesley Dodds, spadkobierca fortuny powracający do Nowego Jorku po wieloletniej podróży po świecie. Nie może on pogodzić się z faktem, że w mieście panuje bezprawie, a policja nie radzi sobie z szerzącą się przestępczością. Nocami przywdziewa więc kostium Sandmana i staje do walki ze złem. Kogoś wam ten opis przypomina?
Celowo w poprzednim akapicie napisałem o ,,tytułowym”, a nie o ,,głównym” bohaterze, gdyż podobnie jak u Gaimana, ciężko powiedzieć, że Sandman jest na pierwszym planie. Raczej działa w tle, czasem pojawia się, żeby poszperać po szafkach w poszukiwaniu wskazówek i dowodów, zadać komuś pytanie czy dać po twarzy.
Główną bohaterką albumu jest natomiast Dian Belmont, bliska przyjaciółka Wesleya Doddsa, która również walczy z niesprawiedliwością i przestępczością, ale otwarcie, bez maski. Jej ojcem jest prokurator generalny, któremu nie podoba się, że jego córka kręci się między bandytami i mafiozami.

Gęsty klimat noir
Podoba mi się przedmowa napisana przez Dave’a Marsha, który zdaje sobie sprawę, że większość ludzi zna jednak Sandmana z komiksów napisanych przez Gaimana. Tłumaczy więc i ostrzega, że jest to zupełnie inna historia, bardziej przyziemna i pozbawiona bogów, mitologicznych stworzeń czy biblijnych nawiązań.
Sam Wesley Dodds i jego alter ego Sandman, napisany przez Matta Wagnera jest tajemniczą postacią. Nie wiemy, czym się zajmował, gdzie nauczył się bić, czy otwierać zamki oraz skąd ma taki zapas gazu usypiającego oraz tego drugiego, zmuszającego do mówienia prawdy. Po prostu tak jest i musimy to zaakceptować. Mi taka komiksowa umowność nie przeszkadza, ale zdaję sobie sprawę, że dla wielu bohater, który umie robić rzeczy ,,bo tak” może być mało wiarygodny.
Same sprawy kryminalne były dla mnie intrygujące i z przyjemnością śledziłem losy bohaterów, a także ciężko było mi się oderwać od lektury, bo jak najszybciej chciałem poznać rozwiązanie danej intrygi. O ile same zagadki wydają się być ciekawe, tak praca nad nimi już niekoniecznie. Głównie obserwujemy poczynania Dian, policji czy innych osób uwikłanych w dane przestępstwa, natomiast Sandman po prostu pojawia się w różnych miejscach, aby coś wykraść czy się czegoś dowiedzieć. Nie jest nam dane obserwować jego pracy, prowadzenia dochodzenia czy wpadania na trop.
Widać niestety, że komiks ma już swoje lata, na przykład po tym jak pisane są kobiece bohaterki. Są one traktowane przedmiotowo, w każdym zeszycie musi dojść do jakiejś formy molestowania słownego czy cielesnego. Można również winę zrzucić na czasy, w których dzieje się akcja, ale dla mnie jest tego za dużo, nie jest to też w wielu przypadkach potrzebne i umiejętnie napisane.

Solidnie narysowany!
Podoba mi się zaprezentowany w Sandmanie klimat noir. Rysownicy (Guy Davis, John Watkiss, R.G. Taylor, David Hornung) odwalili kawał dobrej roboty i dobrze oddali mroczny klimat Nowego Jorku z końca lat trzydziestych XX wieku. Dla dzisiejszego czytelnika mogą być już jednak średnio przystępne, gdyż jesteśmy przyzwyczajeni do współczesnej kreski.
Sprawdź też: Batman: Nie tylko Biały Rycerz – recenzja komiksu – Witajcie w Neo-Gotham!

Czy inne podejście do Sandmana ma sens?
Sandman. Teatr Tajemnic. Tom 1 to ciekawy tytuł, bo pokazuje zupełnie inne podejście do znanej postaci. Choć jest to bardziej powrót do korzeni, a to Gaiman nadał mu nowego znaczenia. Zastanawiam się jednak, czy w dobie Batmana tak podobna do niego interpretacja Sandmana ma sens. Mogę się mylić, ale wydaje mi się, że sprowadzenie tytułowego bohatera na drugi plan miało go nieco odróżnić od superbohatera DC. Jednak uważam, że nie wyszło to na dobre. Ciężko przez to się zżyć z postacią, zrozumieć jego postępowanie i metody działania.
Sprawdź też: Sandman. Przebudzenie. Tom 10 – recenzja komiksu – Koniec śnienia