Oszukać przeznaczenie: Więzy krwi to szósta odsłona (choć tym razem bez numerka w tytule) krwawej i kultowej serii filmów z początku lat 2000. Czy powrót po 14 latach okazał się sukcesem?
Wspomnień czar
Na pewno wiele osób wychowanych na początku tego stulecia zna serię horrorów Oszukać przeznaczenie. To ona odblokowywała kolejne traumy w naszych umysłach – kto nie kojarzy ikonicznego wypadku na autostradzie z udziałem kłód drewna? Przez lata kolejni twórcy prześcigali się w tym, kto wymyśli bardziej absurdalną i krwawą scenę śmierci.
Oszukać przeznaczenie: Więzy krwi powraca po latach (podobnie jak Halloween czy Krzyk) i muszę przyznać, że jest to jak najbardziej udany powrót. Co więcej, uważam, że jest to najlepsza odsłona tego cyklu!

Tym razem przyszedł czas na wieżę widokową
W prologu poznajemy wydarzenia z 1968 roku. Iris Campbell (Brec Bassinger) zostaje zaproszona przez swojego partnera Paula (Max Lloyd-Jones) na ekskluzywną randkę do restauracji w nowootwartej wieży widokowej Skyview. Miły wieczór zamienia się jednak w koszmar, gdy konstrukcja niespodziewanie zaczyna się walić, grzebiąc wszystkich w środku.
To właśnie te wydarzenia prześladują co noc studentkę Stefani Reyes (Kaitlyn Santa Juana), tylko że… one nigdy nie miały miejsca. Okazuje się, że babcia głównej bohaterki na czas ostrzegła ludzi i dzięki jej „przeczuciu” nikt tego dnia nie zginął. Śmierć jednak nie lubi, gdy ktoś ingeruje w jej plany i zawsze powraca, by wyrównać rachunki. Weterani serii znają ten schemat bardzo dobrze.

Śmierć nie zawodzi
Więzy krwi, w reżyserii Zacha Lipovskiego i Adama Steina, czerpią garściami z przeróżnych motywów serii, ale traktują je z szacunkiem. Nie jest to również odcinanie kuponów od znanej marki. Widać, że ktoś miał ciekawy pomysł, jak jeszcze można rozwinąć ten świat i udało mu się zrealizować go naprawdę dobrze. Przed seansem, znając już zwiastuny, zadawałem sobie wiele pytań, a przede wszystkim: jak to się wydarzyło, że ludzie, którzy mieli zginąć w wieży, założyli rodziny, skoro Śmierć zawsze bardzo szybko dopadała ocaleńców? Na szczęście scenarzyści (Guy Busick, Lori Evans Taylor) sensownie potrafili to wytłumaczyć i tytułowe „więzy krwi” to istotny element fabuły. Dzięki temu zabiegowi kolejność osób do odstrzału też jest bardziej zaskakująca.
Uwielbiam w Oszukać przeznaczenie to, jak nakręcone są sekwencje, w których Śmierć powoli rozstawia pionki na szachownicy i robi sobie podbudowę pod zabicie swojej ofiary. Muszę przyznać, że praca kamery i budowanie napięcia w tych scenach jest w najnowszej odsłonie serii na naprawdę wysokim poziomie – momenty, w których widzimy, że ktoś jest o krok od ostrego narzędzia i już wiemy, że zaraz TO się wydarzy, są niesamowite. A i tak film nie raz potrafi zaskoczyć widza!
Warto też pamiętać, że sama Śmierć jest bardziej jakimś bytem czy ideą, która nie jest namacalna, więc nie da się przed nią uciec ani ukryć.

Zaskakująco ludzcy bohaterowie
Twórcy nie zapominają o znaku rozpoznawczym cyklu, czyli najbardziej nieprawdopodobnych i absurdalnych śmierciach bohaterów. Odnoszę wrażenie, że nikt się tutaj nie hamował, bo niektóre sekwencje są mocno krwawe i brutalne. Podobnie jak widzowie – postacie w filmie również zdają sobie sprawę, że nie jest to normalnie zjawisko. Dzięki temu mogą prześledzić historię i może dotrzeć do osób, które przeżyły podobną tragedię.
Do roli patologa Williama Bludwortha powraca Tony Todd. Aktor zmarł pod koniec zeszłego roku. Grana przez niego postać pojawiła się w trzech z pięciu części Oszukać przeznaczenie i odgrywała istotną rolę w mitologii tego świata. Był on swego rodzaju mentorem, wiedział więcej, niż powinien o wydarzeniach, które miały miejsce. Przez wiele lat fani spekulowali, że to on właśnie jest uosobieniem Śmierci. Miło było go zobaczyć na wielkim ekranie ten ostatni raz i uważam, że twórcy zapewnili mu naprawdę godne pożegnanie z tą rolą.
Reszta bohaterów też jest ciekawie napisana. Widać, że każdy na swój sposób przeżywa makabryczne wydarzenia. Gdy już orientują się, w jakiej sytuacji się znaleźli, zachowują się zaskakująco logicznie – szukają różnych rozwiązań, jak ochronić siebie oraz bliskich. Wychodzi im to lepiej lub gorzej, ale nie czułem, że zachowują się irracjonalnie. Najbardziej charyzmatyczny jest Erik (Richard Harmon), który jest najbardziej zaangażowany w pomoc swojemu bratu (Owen Patrick Joyner). Również młodszy brat protagonistki – Charlie (Teo Briones) ma ciekawie zarysowaną relację ze swoją siostrą. Choć nadal mamy do czynienia z krwawą sieczką i popisem kreatywności twórców, którzy starają się zabić bohaterów na jak najdziwniejsze sposoby, nie brakuje tu też głębszych tematów i bardziej przyziemnych, mocno ludzkich wątków, choćby kwestii dziedziczenia traum, strachu przed śmiercią czy nadopiekuńczej kontroli dzieci.
Sprawdź też: „Krzyk” – recenzja filmu. Wes Craven byłby dumny.

Podobały mi się też efekty specjalne. Zawalenie się budynku, eksplozje, płonący ludzie czy inne brutalne i krwawe sceny wypadają naprawdę realistycznie. Myślę, że osoby o większej wrażliwości mogą mieć problem, żeby nie odwracać wzroku.
Najlepsza odsłona serii!!
Oszukać przeznaczenie: Więzy krwi to zdecydowanie najlepsza odsłona cyklu. Detronizuje moją dotychczasową ulubioną drugą część! Jestem w szoku, że udało się wycisnąć z tej serii, która wydawała się przemielona do granic możliwości, jeszcze coś świeżego i zaskakującego. Wciąż nie jest to film idealny, leci podobnym schematem, co poprzednie odsłony, więc fani mogę się spodziewać niektórych zabiegów. Jednak da się na tym seansie dobrze bawić.
Sprawdź też: Until Dawn – recenzja filmu – Czy adaptacja gry stała się horrorem dla widzów?