Epoka średniowiecza mimo rozwoju kultury, sztuki i architektury posiadała również swoje ciemne strony zapisane na kartach historii. Epidemie, trudne warunki życia czy przede wszystkim liczne konflikty stały się nieodzowną częścią charakterystyki tamtejszych czasów. Ostatni rycerze w reżyserii Kazuaki Kiriya mimo fikcyjnych elementów fabuły przenoszą na ekran widowiskową opowieść nasyconą klimatem wspomnianej epoki, jednocześnie przekazując istotne życiowe wartości.
Upadek pod ciężarek grzechu
Akcja filmu ma miejsce w średniowiecznym królestwie, gdzie środowisko rycerskie cieszy się zarówno szacunkiem jak i oddaniem. Jak to jednak w życiu bywa, nic nie trwa wiecznie. Spokój i harmonia zostają zakłócone w momencie gdy cesarz postanawia pozbawić Bartoka zarówno wpływów jak i majątku jednocześnie oskarżając go o korupcję.
W konsekwencji oznacza to karę śmierci oraz konfiskacje wszelki dóbr dotychczas zebranych przez władcę. Po śmierci swojego pana, Raiden, dowódca oddziału rycerzy podlegających lordowi Bartokowi wraz ze swoimi towarzyszami broni zostają zepchnięci na margines społeczny i stają się wyobcowanymi samurajami. Z czasem jednak postanawiają wziąć sprawiedliwość w swoje ręce, dokonać aktu zemsty, a także odzyskać dobre imię zmarłego pana. Wraz z nielicznymi sprzymierzeńcami organizują bunt przeciwko tyranii i korupcji panującym w królestwie. Podczas tej drogi rycerze muszą zmierzyć się z wieloma niebezpieczeństwami oraz przeciwnościami losu czyhającymi na każdym rogu. W miarę rozwoju fabuły będziemy świadkami intensywnych scen walk, aktów poświęceń oraz skrajnych emocji. Ostatni rycerze bowiem to film poruszający wiele tematów, takich jak lojalność, sprawiedliwość, honor czy odwaga wobec trudnych wyborów zmuszających bohaterów do działania w obliczu prześladowań i zdrad.
Sprawdź też: Transformers Przebudzenie Bestii – recenzja filmu. Jednak idziemy dwa kroki do tyłu.
Krucjata w imię sprawiedliwości
Pod kątem wizualnym, tak jak wspominałem na początku artykułu, film przedstawia się naprawdę solidnie. Zadbano m.in. o takie elementy jak kostiumy, dekoracje oraz choreografię walk. Świat wykreowany w Last Knights ma charakterystyczny, mroczny klimat średniowiecza, podkreślający konflikt między zepsutym systemem pochłoniętym rządzą władzy i korupcją a szlachetnymi strażnikami honoru i sprawiedliwości. Mocnym punktem produkcji jest z pewnością obsada aktorska. Clive Owen w roli Raidena prezentuje solidną grę aktorską cechującą się determinacją i honorem, stanowiące fundament postaci, którą odgrywał. Morgan Freeman jako lord Bartok również dostarcza solidnego występu, mimo iż nie posiada specjalnie dużo czasu ekranowego. Pozostała część obsady przedstawia się nieco blado. Głównie za sprawą scenariusza, który nie zagwarantował wystarczającej ilości rozwoju postaci, ograniczając ich wpływ na historię. Na plus możemy uznać ponadto reżyserię. Kazuaki Kiriya zdołał perfekcyjnie połączyć elementy widowiskowych bitew z niesamowitymi efektami specjalnymi. Każdy, kto zdecyduje się obejrzeć ten film, będzie niemal od samego początku trzymany w napięciu, doświadczając wraz z bohaterami emocjonalnej podróży w głąb średniowiecza skłaniającej także do refleksji nad własnymi wartościami i poświęceniem dla większego dobra.
Ostatni rycerze to jednak nie tylko spektakl dla oczu, ale również dla uszu. Ścieżka dźwiękowa skomponowana specjalnie na potrzeby tego filmu doskonale podkreśla atmosferę epickości i dramatyzmu. Muzyka towarzyszy odbiorcom w kluczowych momentach, dodając głębi oraz intensyfikując emocje towarzyszące bohaterom.
Niestety w przypadku i tej produkcji trzeba zwrócić uwagę na poszczególne słabości.
W tym wypadku kuleje, chociażby rozwinięcie postaci drugoplanowych, bądź fabuła, która sama w sobie mogłaby być bardziej rozbudowana i przejrzystsza. Otrzymujemy jedynie szczątkowe informacje dotyczące ich motywacji wojowników i całej otoczki, co w ogólnym rozrachunku utrudnia identyfikację z nimi oraz zrozumienie ich działań. Osobiście zabrakło mi na pewnym etapie tej głębi psychologicznej, gdzie dialogi opiewały w powtarzalność
i przewidywalność, a tempo często wytracało swój impet.
Sprawdź też: Bates Motel – recenzja serialu. Niewinny motel na uboczu
Wielokulturowy mariaż w klimacie orientalnym
Spoglądając na całokształt Ostatnich Rycerzy, nietrudno odnieść wrażenie, że przekaz, jaki stoi za tą produkcją jest niezwykle aktualny jak i uniwersalny. Historia mówi o odwadze, poświęceniu, jedności oraz walce o sprawiedliwość. Przekonuje nas, że nawet w najtrudniejszych chwilach warto zawalczyć o to, w co wierzymy, a bonus w postaci wsparcia najbliższego otoczenia może przełamać wszelakie przeszkody. W mojej ocenie jest to dosyć ważne przesłanie w kierunku naszej obecnej rzeczywistości, w której łatwo się zatracić na rzecz codziennych spraw, problemów czy pokus. Zapominamy wtedy o naszych wartościach, jeszcze bardziej popadając w marazm przyczynowo skutkowy.
Last Kinghts to kinowe doświadczenie, które poza walorami edukacyjnymi niesie ze sobą wiele chwil poruszeń, napięcia i nieoczywistych zwrotów akcji. Wbrew pozorom nie jest to produkcja skierowana wyłącznie do miłośników solidnego kina akcji, ale dla wszystkich poszukiwaczy pragnących zaczerpnąć w życiu czegoś więcej. Za sprawą połączenia pięknej scenerii, znakomitej obsady, epickiej muzyki oraz mądrych przesłań, twórcy oddali w nasze ręce dzieło, które jest w stanie na nieco dłużej pozostać w naszej podświadomości wywołując nie jedną chwilę zadumy.
Sprawdź też: Wiedźmin 3. sezon – recenzja 1. części. Nie bójcie się Białego Wilka