Po niemałej rewolucji w Blüdhaven, której świadkami byliśmy w poprzednich dwóch albumach, nadszedł czas, by nieco większą rolę w obronie ludzkości przed wszelakimi zagrożeniami odegrali Młodzi Tytani. Oczywiście na ich czele stoi sam Nightwing, dawny wychowanek samego Batmana. Czy Tom Taylor po raz kolejny zaserwował czytelnikom porywającą historię? O tym opowiem wam w poniższej recenzji.
Drobna zmiana w zespole Toma Taylora
Myślę, że nie zdziwi nikogo fakt, że przy trzecim albumie pracują nadal ci sami artyści, bez których nie powstałyby dwa pierwsze wspaniałe tomy. Pierwszym z nich jest Tom Taylor (Injustice: Bogowie pośród nas, Superman: Syn Kal-ela), mający na koncie komiksy należące do różnych światów – od DC zaczynając, przez pewną dawkę pod szyldem Marvela, a na Gwiezdnych Wojnach kończąc. Bardzo przyjemna dla oka kreska wyszła natomiast spod rysika Bruno Redondo (Suicide Squad: Zła Krew, Injustice: Bogowie pośród nas). Przy trzecim albumie dołączył do niego Travis Moore (Nightwing, Wonder Woman, Fables: The Wolf Among Us), który już od pewnego czasu działał we współpracy z DC Comics. Komiks wypełnił kolorami natomiast Adriano Lucas (Suicide Squad, Justice League), współpracujący z wieloma wydawnictwami z DC Comics oraz Marvel Comics na czele. Warto pamiętać, że cała trójka pracuje razem nad kolejnymi zeszytami Nightwinga, co sugeruje, że możemy spodziewać się dzieł na równie wysokim poziomie.
Kolejny tom przedstawiający życie członka nietoperzej rodzinki ukazał się w polskich księgarniach na początku kwietnia bieżącego roku z ramienia wydawnictwa Egmont. Za przekład odpowiada ponownie Tomasz Sidorkiewicz, któremu uniwersum człowieka-nietoperza jest nieobce. Nightwing Tom 3. Czas Tytanów to jedna historia złożona z pozornie niezależnych rozdziałów. W skład tego tomu wchodzą komiksy wydane za oceanem jako Nightwing #101-109. Różnice w liczbie zeszytów wchodzących w skład albumu obrazuje liczba stron (264), która jest zauważalnie mniejsza od poprzedników (348 oraz 300).

Czas na Tytanów
Gdy świat i superbohaterowie starają wrócić się do normalności po tragicznym w skutkach ataku Deathstroke’a, Nightwing wraz z ekipą Młodych Tytanów ma inne zadanie. Starają się ochronić młodą Olivię Desmond (którą wychowanek Batmana uratował w poprzednim albumie) przed demonami, przychodzącymi po jej duszę w wyniku kontraktu podpisanego kiedyś przez jej ojca. W ostateczności prowadzi ich to dosłownie do piekieł, a Grayson w kulminacyjnym momencie tej historii kuszony jest przez adwersarza możliwością posiadania supermocy. Inny z wątków kontynuuje natomiast historię związaną z Kwatermistrzem i tajemniczą organizacją znaną jako Ładownia. Doświadczymy tam nieco tajemnic, powrotów do przeszłości oraz rodzinnych niesnasek. Wszystko to wieńczą ostatnie trzy zeszyty w emo klimatach, które kończą album przekazem, że nie każdą noc superbohaterowie muszą spędzać na patrolu.

Czas na nieco współpracy
W dwóch poprzednich albumach Nightwing działał przede wszystkim samodzielnie lub z członkami nietoperzej rodzinki. Tym razem jednak jesteśmy świadkami (zwłaszcza w wątku związanym z Neronem), jak dobrze idzie mu współpraca z innymi członkami Tytanów, a okazyjnie zaliczy nawet kolejną edukacyjną pogawędkę z samym Supermanem. Co prawda w Czasie Tytanów nie będziemy świadkami wielkich przełomów w jego relacji z panną Gordon, jednak niewątpliwie widać łączącą ich chemię zarówno w domowym zaciszu, jak i podczas walki ze złoczyńcami.
Komiks wręcz cieszy oczy
Również warstwa graficzna Czasu Tytanów po raz kolejny nie zawiodła oczekiwań wzbudzonych wśród fanów przez poprzednie albumy. Tak jak w Skoku w światło do gustu przypadły mi kadry dynamicznie przedstawiające akrobacje i potyczki bohaterów, tak w przypadku najnowszego tomu również znalazł się aspekt, który zdecydowanie mi się spodobał. Tym razem jest to cały zeszyt prezentujący samodzielną przygodę Nightwinga i Batgirl. Wydarzenia zostały w nim przedstawione z dość wyjątkowego punktu widzenia. Poszczególne spotkania i walki widzimy bowiem z perspektywy głównego bohatera, co jest dość ciekawym widokiem zwłaszcza przy mijaniu luster, rozbijaniu okien wieżowców czy też prostym piciu wody ze szklanki. Myślę, że dało to artystom szansę na wypróbowanie nowych rozwiązań, a fanom komiksów przyniosło niespodziewany powiew świeżości wśród wszechobecnej perspektywy trzecioosobowej.

Nieco odmienny album, ale czekam na kolejny
Co prawda nieco z ogólnego zadowolenia lekturą albumu wyrwały mnie trzy ostatnie zeszyty, które nie tylko wyróżniły się całkiem odmienną estetyką, ale także nieco innym klimatem historii. Po drugim podejściu do tego fragmentu zyskałem jednak lepsze zrozumienie przedstawionej historii. Dzięki temu Czas Tytanów zyskał jeszcze trochę w moich oczach i choć trochę mu brakuje do poziomu prezentowanego w Bitwie o Blüdhaven, to myślę, że Tom Taylor z ekipą dostarczył kawał dobrego komiksu i niezmiennie czekam na kolejny album ich autorstwa.
Sprawdź też poprzednie tomy:
– Nightwing. Skok w światło. Tom 1 – recenzja komiksu – Superbohaterem być…
– Nightwing Tom 2. Bitwa o serce Blüdhaven – recenzja komiksu – Bo serce masz tylko jedno