W ubiegłe wakacje miałem przyjemność po raz pierwszy w życiu zagłębić się w komiksowe uniwersum DC. Wtedy w moje ręce trafił pierwszy tom odrodzonego Nightwinga. W recenzji stwierdziłem, że łatwo jednak wyczuć, że historia będzie zapewne rozwijana w kolejnych zeszytach, a z Tomem Taylorem w roli scenarzysty można spodziewać się czegoś wyjątkowego. Okazuje się, że poczyniłem bardzo słuszne założenie, gdyż z każdym kolejny zeszytem moja szczęka opadała coraz niżej.
Tom Taylor powraca
Kolejny tom przestawiający życie członka nietoperzej rodzinki ukazał się w polskich księgarniach w pod koniec maja bieżącego roku z ramienia wydawnictwa Egmont. Za przekład odpowiada ponownie Tomasz Sidorkiewicz, któremu uniwersum człowieka-nietoperza jest nieobce. Nightwing Tom 2. Skok w światło to jedna historia złożona przedstawiona na kartach wielu zeszytów. W skład tego tomu wchodzą wydane za oceanem Nightwing #92-100 oraz Nightwing Annual 2022 (w Skoku w światło album wzbogacał Nightwing Annual 2021).
Myślę, że nie zdziwi nikogo fakt, iż za oryginalnym wydaniem stoi ponownie ta sama trójka artystów, bez których nie powstałoby to arcydzieło. Pierwszym z nich jest Tom Taylor (Injustice: Bogowie pośród nas, Superman: Syn Kal-ela). Ma na koncie komiksy należące do różnych światów, od DC zaczynając, przez pewną dawkę pod szyldem Marvela, a na Gwiezdnych Wojnach kończąc. Bardzo przyjemna dla oka kreska wyszła natomiast spod rysika Bruno Redondo (Suicide Squad: Zła Krew, Injustice: Bogowie pośród nas). Komiks wypełnił kolorami natomiast Adriano Lucas (Suicide Squad, Justice League), współpracujący z wieloma wydawnictwami z DC Comics oraz Marvel Comics na czele. Warto pamiętać, że cała trójka pracuje razem nad kolejnymi zeszytami Nightwinga, co sugeruje, że możemy spodziewać się dzieł na równie wysokim poziomie.
Bitwa o serce Blüdhaven
Już sam tytuł w dużej mierze zdradza, z czym będziemy mieli do czynienia w Nightwing Tom 2. Bitwa o serce Blüdhaven. Jednak bohaterowie potyczki prowadzić będą nie tylko w strojach i bez, ale też samo serce miasta okaże się mieć kilka znaczeń. Dick Grayson dziedzic majątku Alfreda Pennywortha z pomocą środków zgromadzonych w Fundacji nazwanej na cześć dawnego kamerdynera rodziny Wayne’ów stworzył w Blüdhaven azyl dla bezdomnych sierot. Niestety lokalny półświatek uznał to za chęć wyrwania terenu spod ich wpływów. Młody superbohater zmuszony jest więc do walki o spokojną przystań zarówno w masce, jak i bez niej.
Równolegle odbywa się w Blüdhaven walka o wpływy, w której udział biorą m.in. Blockbuster, uznający się za pana i władcę miasta, czy Heartless, który składa mu propozycję nie do odrzucenia. W pewnym momencie zjawia się również Tony Zucco, mający wiele wspólnego z tragicznym wydarzeniem z przeszłości Graysona. Wychowanek Batmana nie jest jednak jedyną osobą, na którą tamto wydarzenie zostawiło trwałe piętno, jednak więcej dowiecie się z lektury komiksu. Jak w każdej dobrej przygodzie bohaterowie napotykają również swego rodzaju zadania poboczne. W tym przypadku są to krótkie historie o Bitewing śniącej o uratowaniu swoich opiekunów oraz spotkanie Nightwinga z jego chochlikiem, do czego jednak wrócę w dalszej części.
Szczegółowo dopracowany album
To, co pierwsze rzuca się w oczy to okładka albumu, na której froncie nad Blüdhaven góruje nie tylko chroniący je Nightwing, ale również jego najważniejsi wrogowie oraz sprzymierzeńcy. Na tyle woluminu natomiast trafimy na uroczą ilustrację przedstawiającą Batgirl i jej ukochanego, pilnujących miasta przy zachodzącym słońcu. Tak jak w Skoku w światło znajdziemy wiele sekwencji, przedstawiających ruch postaci (głównie Nightwinga) w obrębie jednego kadru. Był to aspekt, który ogromnie spodobał mi się w poprzednim tytule, dlatego z radością przyjąłem jego ponowne wykorzystanie w komiksie. Ze względu na pojawienie się postaci związanych z przeszłością głównego bohatera, znów znajdziemy sekwencje retrospekcji. Co ciekawe, zostały one graficznie upodobnione do dawnych komiksów, przez co stanowią wyjątkową gratkę dla nieco starszych fanów.
Sprawdź też: Batman. Wojna Cieni – recenzja komiksu – Pomścić Ra’s al Ghula!
Zebranie nietoperzej rodzinki
Walka z przestępczością oraz opieka nad miastem ponownie są kanwą dla romantycznej relacji. Na przestrzeni 300 stron jesteśmy świadkami, jak uczucie między Dickiem oraz Barbarą Gordon staje się coraz głębsze. Natrafiają oni na drobny kryzys, gdy Blockbuster poznaje prawdziwą tożsamość Nightwinga, który z tego powodu zamierza odciąć się od najbliższych, jednak rudowłosa piękność szybko przemawia mu do rozumu. Taylor sprawnie prowadzi ich dialogi, umiejętnie łącząc poważne tematy z odpowiednią dawką humoru, przez co ich relacja jest po prostu urocza. Warto dodać, że za przyczyną Nite-Mite’a (wspomnianego chochlika) w jednym z zeszytów stają nawet na ślubnym kobiercu, jednak zgodnie stwierdzają, że na to przyjdzie jeszcze czas.
Nightwing utrzymuje również kontakty z innymi bohaterami, których znamy z kart komiksów. Na ich czele stoi sam Mroczny Rycerz, ale ujrzymy również Batwoman czy Flasha. Młodzi Tytani natomiast grają tym razem znacznie ważniejszą rolę, pomagając swemu przyjacielowi kilkukrotnie. Gdyby jeszcze było wam mało, to Nightwing w jednym z zeszytów udziela porad młodemu Jon-elowi, w pewnym sensie odpłacając się za pomoc udzieloną mu wcześniej przez człowieka ze stali.
Początek wspaniałej przygody
Tak jak przewidywałem w poprzedniej recenzji, historia związana z zakulisowym antagonistą Heartlessem została w ciekawy sposób rozbudowania. Bitwa o serce Blüdhaven okazała się być jeszcze ciekawszym dziełem od swojego poprzednika. Myślę, że ten album mógłby bez problemu starać się o tytuł najlepszego komiksu z Nightwingiem w roli głównej. Mam nadzieję, że Tom Taylor w roli scenarzysty jeszcze nie raz zaskoczy nas czymś wyjątkowym.
Sprawdź też: Nightwing. Skok w światło. Tom 1 – recenzja komiksu – Superbohaterem być…