Nie wiem, kto w 2022 wpadł na pomysł, aby przywrócić markę Gungrave do świata żywych. Seria, która pamięta jeszcze czasy PlayStation 2. Ktoś stwierdził, że odkopanie tej ponad 20-letniej marki będzie dobrym pomysłem. Zwłaszcza że poprzednie części (Gungrave oraz Gungrave: Overdose) nie cieszyły się uznaniem i jeśli wierzyć ocenom z Metacritic to zdobyły kolejno 65 i 68 punktów na 100. Czyli typowy średniak, jakich w tamtych czasach było sporo, ale dobrze.
Teraz przyszedł czas, aby przedstawić wam Gungrave G.O.R.E wydane w 2022. Czy ta produkcja niczym główny bohater stanie z martwych i przyciągnie do siebie nowych fanów, a może, są to rozkładające się zwłoki, które najlepiej zostawić, aby same się rozłożyły. Odpowiedzi na to pytanie, znajdziecie w recenzji.
Era PlayStation 2
Nie chodzi, że jest to tytuł niegrywalny, tutaj mamy nieco inny przypadek. To gra z zupełnie innej epoki. Świat poszedł do przodu, rozwinął się przez 20 lat w dziedzinie produkcji i wyglądu gier, a ta produkcja utknęła i bardzo mocno spóźniła się na imprezę.
Na początek fabuła, prosta jak budowa cepa. W Azji Południowej pojawiła się tajemnicza wyspa zwana Scumland. Tam w fabrykach produkowany jest tajemniczy narkotyk o nazwie Seed, nasz bohater wraz ze swoją grupą wyrusza, aby zniszczyć owe fabryki czy jak kto woli, zrobić porządek. Przy okazji wybije w tym celu tabuny wrogów i zabije kilku bossów mafii. Nie muszę dodawać, że historia kompletnie mnie nie porwała, jest nudna i prezentowana w formie odpraw przed misją, albo przerywników filmowych, które swoją jakością nie powalają.
Gameplay opiera się na chodzeniu po korytarzowych lokacjach i wybijaniu przeciwników pistoletami, aby na końcu rozprawić się z bossem. Taki trochę Devil May Cry, tylko że skupiony na strzelaniu, które na papierze miało wyglądać efektowne, a w praktyce jest strasznie nudne i męczące. Pistolety w ogóle nie mają kopa i nie czujemy ich mocy.
Akcja jest tutaj szybka i dynamiczna. Szkoda, że jako gracz kompletnie tego nie odczuwamy, trzymając spust i prąc do przodu jak bezmózgi czołg. Mamy oczywiście do wyboru ataki specjalne, a od czasu do czasu można przywalić przeciwnikowi trumną, którą Grave nosi cały czas na plecach, ale dalej nie jest to praktycznie żadne urozmaicenie. Niby postać ma sporo umiejętności, ale gra nie zachęca do używania ich czy zwykłej zabawie nimi. W tego typu produkcji to powinien być priorytet.
Sprawdź też: Dead Island 2 — recenzja gry. HELL-A fun!
Poziom w pociągu
Głównie zwiedzamy fabryki, kanały, place budowy, a nawet jest poziom w pociągu. Lokacje nie są w żaden sposób urozmaicone. Czasami gdzieś tam stanie nam przeszkoda na drodze, ale wszystko opiera się na tym, że idziemy do przodu i strzelamy, strzelamy i strzelamy…aż zaśniemy. Prostacka fabuła w żaden sposób nie zachęca nas do dalszej eksterminacji wrogów, o bossach nie mówiąc. Dodatkowo gra ma ogromne problemy z poziomem trudności, na łatwym jest za prosta, a później staje się tylko upierdliwa.
Niestety protagonista Grave to bohater, którym nawet nie specjalnie chce nam się grać. Wygląda jak podróbka Dantego z Devil May Cry i do tego ma awersje do mówienia. Potężny i wskrzeszony zabójca, który wygląd aż krzyczy EDGE LORD. Tylko że kompletnie tego nie czuć, bo nie ma za grosz charyzmy. Tak samo jak inne postacie pojawiające się na ekranie, które są nieciekawie i całkowicie pozbawione charakteru. Nawet nie potrafię przypomnieć sobie ich imion.
Sprawdź też: Gord — recenzja gry — Słowiański strateg
Grafika godna PlayStation 5?
Gdyby chociaż tytuł graficznie prezentował się dobrze, ale niestety tutaj też zawodzi. Brzydkie tekstury, puste lokacje. Wiele tutaj nudą, a masa podobnych korytarzy w lokacjach nie pomaga. Grając w Gungrave G.O.R.E miałem przebłyski z gier na PlayStation 3 i to tych z wczesnego okresu życia tej konsoli. Tytuł działa w dwóch trybach: wydajności, co oznacza więcej klatek na sekundę oraz ray tracing mający wyciągnąć maksymalny potencjał graficzny. Tyle, że kompletnie nie widziałem różnicy pomiędzy nimi. Nie ważne czy śledzenie promieni było uruchomione, czy nie. Nawet tryb kreskówki, który dodaje do gry Cel-shading nie pomaga. Ten tytuł jest zwyczajnie brzydki.
Z muzyką jest tutaj ciekawa sprawa. Takiego miszmaszu dawno nie słyszałem. Mocne rockowe utwory, przemieszanie z trąbkami i elektroniką. Tak jakby twórcy nie mogli zdecydować się co wybrać i losowo wrzucili coś, co im się podoba. Same utwory nie są złe, ale wprowadzają taki chaos, że sam już nie wiem, co ten tytuł próbował przekazać przez muzykę.
Na PlayStation 5, ktoś wpadł na to, że odgłosy wybuchów będą puszczane z głośniczka umieszczone w padzie, bez możliwości wyłączenia tego w opcjach. Co samo już irytowało i wybijało mnie z rytmu. Początkowo z tego samego głośniczka dochodziły jeszcze rozmowy, a raczej rozkazy, które służalczy pies Grave bez krzty charyzmy wykonywał bez mrugnięcia okiem. To na szczęście dało się wyłączyć.
Podsumowanie
To tytuł zwyczajnie nie z tej epoki, który powinien zostać w czasach PlayStation 2. Produkcja zupełnie nietutejsza, no, chyba że jesteście fanami retro. To może znajdą tutaj odrobinę radości. Nie wiem, co mogłoby przyciągnąć tutaj do ekranu. Fabuła jest tutaj kompletnie bez znaczenia, rozgrywka nie zachwyca i wieje nudą. A same poziomy są nieciekawie. Jedynie muzyka jakoś się broni.
Sprawdź też: Diablo IV — recenzja gry. Bramy piekła ponownie zostały otwarte