MIEJSCE DLA KAŻDEGO GRACZA

Previous slide
Next slide

Dolmen – recenzja gry. Brutalna walka w kosmosie o jakieś kryształki.

Elden Ring w tym roku totalnie pozamiatało i nawet pomimo swojego poziomu trudności przyciągnął setki tysięcy graczy. Moda na trudne gry trwa w najlepsze i Dolmen także chce uczknąć kawałek tego pysznego, soulsowego tortu dla siebie. Jednak nie do końca jestem przekonany czy mu się uda…

Nie będę kłamać – Dolmen był dla mnie enigmą do czasu premiery. O grze dowiedziałem się za sprawą fikuśnych figurek, które otrzymali niektórzy influancerzy na Instagramie. Byłem lekko zainteresowany, jednak połączenie science fiction i horroru brzmi dosłownie jak nie moja bajka. Ostatecznie jednak byłem głodny jakiegoś growego wyzwania i postanowiłem spróbować swoich sił w tych kosmicznych Dark Soulsach.

Dolmen – recenzja gry. Brutalna walka w kosmosie o jakieś kryształki.

REKLAMA

Bo to zła korporacja była…

Dolmen nie sili się na oryginalność – ludzkość w przypływie nowych technologii zaczęła kolonizować inne światy. W trakcie ekspansji trafia na  Revion Prime, różniącej się od Ziemi pod względem flory, fauny i warunków atmosferycznych. Planeta usiana jest ruinami dawnej cywilizacji oraz jest źródłem dziwnych kryształów o nazwie dolmeny. Okazuje się, że te kamienie mogą rozdzielać rzeczywistość i otwierać drogę do innego świata, jednak jego mieszkańcy nie są zbyt przyjaźnie nastawieni. Eksperymenty z portalami doprowadzają do tego, że cała galaktyka jest zagrożona przez istoty, które ewidentnie pochodzą z najgorszych koszmarów. Naturalnie zapobiec temu może jedynie główny bohater należący do elitarnych sił specjalnych. Żeby było jeszcze śmieszniej, zostaje tam wysłany w pojedynkę, bo korporacja, która doprowadziła do kryzysu, chce zataić wszelkie dowody, że to ona za tym stoi.

To tyle jeśli chodzi o tło fabularne. W trakcie podróży korytarzami opustoszałej kolonii górniczej poznajemy nowe szczegóły całego uniwersum Dolmena, ale nie jest to nic wybitnie wyjątkowego. Ot typowe science fiction, które nie ma żadnego, konkretnego wyróżnika na tle konkurencji. Trzeba uczciwie przyznać, że fabuła jest tylko pretekstem do kolejnych, wymagających starć i eksploracji korytarzy pełnych różnych maszkar.

Najważniejszy jest sprzęt

Dolmen oferuje szeroki wybór customizacji postaci oraz dość luźny system jej rozwijania. Możemy pójść albo w walkę wręcz, albo w walkę na dystans, ewentualnie możemy stworzyć hybrydę. Osobiście jednak szybko porzuciłem broń palną – wykorzystuje ona energię niezbędną jednocześnie do leczenia, a jej skuteczność jest mocno umowna. Strzelec więcej czasu poświęca na unikacie ciosów przeciwników niż faktycznym strzelaniu. Dlatego pif-paf nie dawało mi większej satysfakcji, więc wolałem dzierżyć potężny, dwuręczny miecz. I wówczas uśmiechałem się od ucha do ucha, siekając zmutowane pokraki. Dodatkowo mamy specjalne rdzenie, które zamontowane w strój bohatera dają dostęp do mocy żywiołów. Jest to bardzo przydatne, bo każdy z przeciwników posiada wrażliwość na ogień, lód czy truciznę. Jednak trzeba bardzo uważać, bo każde odpalenie rdzenia pożera sporo energii.

Z kolei rozwój postaci jest oparty na zdobywaniu expa. Ten wydajemy na współczynniki takie jak zdrowie, kondycja czy energia. Im więcej tych punktów rozdysponujemy, tym każdy kolejny jest coraz droższy. Z jednej strony ten system umożliwia farmienie, gdy tego potrzebujemy, z drugiej strony bywa irytujący na wyższych poziomach doświadczenia, gdy każdy kolejny punkt to droga przez niekończące się pojedynki. Do skutecznej walki nasz wojak potrzebuje jednak dobrego sprzętu. Ten ulepszamy za pomocą zebranych zasobów, które zdobywany ze zwłok wszelkich przeciwników.

Przemoc jest najjaśniejszym punktem Dolmena. To typowy soulslike, gdzie próba frontalnego ataku kończy się równie dobrze, jak słowne próby przekonania bossa, aby ten się poddał. Uniki oraz kontrola nad kondycją są kluczowe, aby przetrwać. Śmierć, podobnie jak w serii Souls, nie jest końcem gry, a nasza postać odradza się w najbliższym punkcie kontrolnym. Wówczas tracimy zebrany exp, ale jeśli odnajdziemy miejsce naszego zgonu i podniesiemy cyfrową kopię naszych zwłok, to odzyskamy go z powrotem. Wyprowadzanie ciosów daje satysfakcje, o ile kamera nie zacznie swojego dziwnego tańca, albo nagle bez żadnej przyczyny wyłączy nam się nakierowanie na przeciwnika, co kończy się tym, że brutalnie atakujemy powietrze. Wówczas najczęściej dostajemy cios w plecy.

Na brak różnorodności przeciwników nie ma co narzekać, ale dość szybko zaczynają się powtarzać. Z kolei bossowie, jak to oni posiadają swoje wyjątkowe mechaniki, a z ich ciał wydobędziemy rzadkie surowce. Każdego z nich możemy zresetować, co umożliwi jego ponowne pokonanie oraz pozyskanie po raz kolejny wspomnianych zasobów. Do resetu wykorzystujemy tytułowe dolmeny, które mogą wypaść z każdego zabitego przeciwnika.

Soulslike z licznymi glitchami

Dolmen ma tragiczny kod sieciowy – nie raz, nie dwa wyrzuciło mnie, gdy pomagałem innemu graczowi z jakimś bossem. Albo ewentualnie zablokowało mnie na arenie startowej, przez co jedyne co mogłem robić, to mocno kibicować hostowi w walce. Tu warto także wspomnieć, że trafienie na gracza graniczy czasem z cudem – w trakcie zabawy na PlayStation 5 spotkałem zaledwie 7 różnych graczy, a ich nicki pojawiały się w lobby tak często, że zacząłem kojarzyć praktycznie wszystkich. O ile oczywiście serwery gry pozwoliły na stabilną rozgrywkę, bo to równie rzadkie zjawisko, jak inni użytkownicy Dolmena. Może na PC sytuacja jest trochę lepsza.

Jednak najgorsze są liczne błędy… i to takie, które uniemożliwiają dalszą rozgrywkę. Zacznijmy jednak od tych “delikatnych”. Praca kamery to nieporozumienie, bo niejednokrotnie przez jej ruch zginąłem w mękach i cierpieniu, bo moja postać wyprowadziła dziki atak nie w tym kierunku, co było potrzeba. Innym razem zablokowała mi się na ścianie, przez co nie mogłem skutecznie odpierać ataki zmutowanych stworów. Jednak prawdziwa cesarzowa bugów (dosłownie) to bezapelacyjne finałowy boss I aktu – królowa Caniptei. Okazuje się, że jeśli pokonamy ją w trybie wieloosobowym, to Dolmen ulega zablokowaniu i nie otwiera się przejście do nowej lokacji. Oznacza to, że gracz zostaje zmuszony do rozpoczęcia gry od nowa, bo na ten moment błąd nie został jeszcze naprawiony. Niestety dołączyłem do tego wąskiego grona, bo akurat ta bestia sprawiała mi kłopoty i chciałem, aby ktoś mnie wspomógł w walce…

Dolmen nie błyszczy także w kwestii audiowizualnej – rozmowy pomiędzy głównym bohaterem a SI, która wspiera go w jego działaniach, są tak sztuczne i nagrane bez życia, że prędzej uwierzyłbym, że moja postać dyskutuje na temat składu herbatników, a nie kryzysu mogącego zagrozić całemu wszechświatowi. Z kolei graficznie dzieło Massive Work Studio ukrywa swoje niedoskonałości za pomocą ciemnych lokacji. Wiele tekstur jest niskiej rozdzielczości, ale wszechobecna ciemność sprytnie to ukrywa. Jednak animacje, to już inna para kaloszy, bo jak na dłoni widać, że niejednokrotnie są one bardzo sztywne i brakuje im płynności. Także jeśli narzekaliście na oprawę w Elden Ring, to lepiej nie odpalajcie Dolmena.

Jeśli masz ochotę na kosmiczne wyzwanie…

Dolmen to trudna gra, która nie wybacza błędów i nie ma zamiaru prowadzić cię za rączkę. Zgubienie się tutaj w tych samych korytarzach to nic nowego. Inspiracji ze serii Souls czy nawet Elden Ring widać tutaj masę. O ile sztywną mechanikę walki czy dość prosty system rozwoju postaci można jeszcze wybaczyć, tak błędy techniczne i sieciowe w przypadku wersji na PS5 bardzo niszczą odbiór całej produkcji.

Pozostaje mieć nadzieję, że Massive Work Studio aktywnie pracuje nad nowymi patchami do swojej debiutanckiej gry. Jeśli chodzi o gusta, to Dolmen zaoferuje dobrą zabawę wyłącznie osobom lubiącym wymagające gry. Nie ma tutaj miejsca dla niedzielnych graczy, którzy w momencie kryzysu odpalą tryb “easy”. Także zdecydowanie polecam Wam tę produkcję, jeśli w okresie wakacyjnym szukacie jakiegoś gamingowego wyzwania. Dolmen na pewno je Wam zapewni.

Podziel się ze znajomymi:

Udostępniam
Udostępniam
Udostępniam

O NAS:

GraPodPada.pl to miejsce, gdzie przy jednym stole siedzą konsolowcy, pecetowcy, komiksiarze, serialomaniacy i filmomaniacy. Tworzymy społeczność dla wyjadaczy, jak i niedzielnych graczy, czytaczy i oglądaczy. Jesteśmy tutaj po to, aby podzielić się z Tobą naszymi przemyśleniami, ale również, aby pokazać Ci, że każda opinia ma znaczenie, a wszyscy patrzymy na współczesną popkulturę kompletnie inaczej. Zostań z nami i przekonaj się, że grapodpada.pl to miejsce dla każdego gracza.

Masz Pytania? Skontaktuj się z nami: kontakt@grapodpada.pl 

OBSERWUJ NAS

UDOSTĘPNIJ
UDOSTĘPNIJ