Gdy herezja podnosi łeb, jedynym ratunkiem jest Święte Oficjum i ogień oczyszczenia. Recenzja Inkwizycja. Grzechy Przeszłości 

UDOSTĘPNIJ

Czy na dzisiejszym rynku wydawniczym znajdzie się wciąż miejsce na tradycyjne podejście do brutalnego science fiction, podlanego soczystym sosem z fantastyki?  Inkwizycja. Grzechy Przeszłości udowadnia, że jak najbardziej! Na początku nie mogłem się jednak przełamać, a potem przygody Walszartiego wciągnęły mnie bez końca!  

Świat skonał w ogniu piekielnym. Stwórca miał dość brudu, herezji oraz tego, jak człowiek wypaczał szlachetne ideały. Pomimo globalnej katastrofy ludzkość przetrwała i po tysiącach lat od kataklizmu wciąż funkcjonuje. W zniszczonym świecie egzystuje jakaś forma cywilizacji, ale kto ma chronić ludzkie dusze przed spaczeniem? Otóż samo Święte Oficjum, które odpowiada wyłącznie przed Stwórcą. Poprzez brutalne metody oraz fanatyzm przedstawiciele tej organizacji zwalczają wszelkie przejawy zepsucia, a legendą wśród nich jest Witeldon Walszarti, który stoi na straży miasta Spero. I jak można się tego domyślić, jest także głównym bohaterem powieści Inkwizycja. Grzechy Przeszłości. Kto mógłby się spodziewać, że to właśnie protagonista stanie naprzeciwko ocalenia nie tylko swego miasta, ale i całej ludzkości przed kolejnym spiskiem demonicznych sił?  

Trudne początki 

Sprawdź także: Upadek Númenoru – Recenzja książki. Kronika zatopionej wyspy

Autorem  powieści Inkwizycja. Grzechy Przeszłości jest Witold Skrzydlewski, który wykreował swoje uniwersum Strzaskanego Wieloświatu. Brutalna wizja zagłady ludzkości, która może funkcjonować tylko pod twardym butem religijnych fanatyków, brzmi jak coś, co na obecnym rynku wydawniczym mogłoby mieć spore problemy. Autor jednak nie przejmuje się tym i kreuje swoje opowieści bez patrzenia na rynkowe trendy czy normy. To, co wzbudziło mój podziw wobec jego osoby, to fakt, że walcząc z nieuleczalną chorobą, pragnie wciąż pisać. I jak sam opisuje swoje trudy „ból jest katalizatorem obowiązku”. Zaryzykuje tezę, że to właśnie taka motywacja sprawia, że Inkwizycja. Grzechy Przeszłości jest bardzo dopracowana pod względem spójności świata oraz narracji. Język jest tutaj nadwyraz wdzięczny, a młodemu pisarzowi udało się całkiem nieźle napisać wciągające dialogi oraz wykreować bohaterów z krwi i kości.  

Nie będę ukrywał jednak, że początkowo książka nie wzbudziła mojej sympatii. Początek był dosyć powolny, Skrzydlewski skupia się na nakreśleniu swojej literackiej „sceny”, aby odpowiednio osadzić na niej akcję oraz bohaterów. Uwielbiam gdy autor nakreśla „co i jak”, ale w tym wypadku nieco mnie to przytłoczyło, jednakże gdy już dowiedziałem się, jak funkcjonuje Spero oraz jak wielką władzę ma Witeldon Walszarti, dałem się porwać bez namysłu. Kolejne potyczki z heretykami, demonami oraz wszechobecne spiski sprawiły, że złapałem się na tym, że siedziałem i czytałem bez opamiętania. A naprawdę nie zdarzyło mi się to już od dłuższego czasu.  

Jednymi z moich ulubionych fragmentów są świetne rozważania polityczno-filozoficzne, które zarówno nakreślają nam świat wykreowany przez pisarza, jak i spokojnie odnajdują odzwierciedlenie w rzeczywistości. Na szczęście cała opowieść to nie żaden manifest, ale raczej intrygujące połączenie lotnego umysłu z niezłym talentem pisarskim. A upraszczając to do prostych słów – po prostu świetnie się to czyta.  

Zaraz, zaraz czy ja to już gdzieś widziałem  

Recenzja Inkwizycja. Grzechy Przeszłości

Początkowo co chwilę łapałem się na tym, że w głowie uderzała mi pewna myśl… gdzie ja już widziałem motyw fanatyzmu religijnego oraz Inkwizycji walczącej z demonami. Hmm… Do tego kwestia zaawansowanej technologii oraz heretyków zdolnych ciskać kulami ognia i przywoływać demony. Mamy także osobną kastę mechaników, którzy mają mocne ciągoty do wszelkiej cybernetyzacji oraz ulepszania ciała za pośrednictwem maszyn wszelakich. Nie brakuje także magii oraz ucisku pospólstwa, które żyje i umiera w najgorszych dzielnicach miast, wykonując niewolniczą pracę. Już brzmi znajomo? 

Sprawdź także: Bilet dla zabójcy — recenzja książki — Nikt, kto wsiądzie do tego pociągu, nie powinien czuć się bezpieczny.

Powieść Skrzydlewskiego idealnie odnalazłaby się w mrocznym uniwersum Warhammera 40k, ale… kłamstwem byłoby stwierdzenie, że autor skopiował świat przygotowany z myślą o grze bitewnej. Tutaj z całą pewnością mogę powiedzieć o inspiracji, która z powierzchni wygląda podobnie, ale w głębi jest o wiele bardziej zróżnicowana. Jednym z takich wyróżników jest przede wszystkim to, że w tym uniwersum poruszanie się pomiędzy planetami nie istnieje, ale za to istnieją różne wymiary, gdzie żyją przedziwne istoty. A to tylko jeden z wielu elementów, które wyróżniają świat Strzaskanego Wieloświatu na tle uniwersum słynnego bitewniaka.  

Mroczna wizja pełna brutalności i zbędnego pudrowania 

Recenzja Inkwizycja. Grzechy Przeszłości

Nie ma jednak róży bez kolców, podobnie jak nie ma inkwizytora bez stosu – w Inkwizycja. Grzechy Przeszłości nie wszystko się udało. Przede wszystkim momentami męczy przesadzona pompatyczność. Nie brakuje tutaj haseł o „pokucie od setek lat” czy kwestii tego, że jakaś broń była kuta przez X pokoleń kowali, cierpiących za grzechy. Autor wielokrotnie rzuca kwestie, że „coś stało się” setki lat temu bądź jakaś legendarna postać Świętego Oficjum przed wiekami dokonała czegoś wielkiego. O ile lubię powieści zakorzenione w uniwersum, które może się pochwalić „długą linią czasową”, która daje pisarzowi plastyczność, tak tutaj wydaje się ona nadwyraz przesadzona i przeszacowana. Domyślam się jednak, że ma to związek z tym, że w planach są poboczne historie, a sam Witeldon ma na karku blisko 4 tys. lat… I nie, nie zdradzę wam dlaczego, bo to jeden z wielu smaczków ukrytych na kartach tej powieści.  

Sprawdź także : Płoń — recenzja książki — Monster movie w książkowym wydaniu

Skrzydlewski nie bawi się także w niuanse i miesza tutaj wszystko – od magii, po nowoczesne technologie oraz klasyczną walkę wręcz przy wtórze chóru laserowych karabinów. O ile jest to wszystko tłumaczone odpowiednimi runami, pancerzami czy technologiami, tak odczuwam tutaj zbyt duże zmieszanie. Osobiście jestem fanem porządku, ewentualnie delikatnego miksu magiczno-technologicznego rodem z Warhammera Fantasy. Do tego jeszcze dochodzą wspomniane wieloświaty, a to znowu daje ogromne pole do większego chaosu… Muszę jednak przyznać, że autor nie pomieszał tych kwestii i każdy aspekt znajduje tutaj lepszy bądź gorsze usprawiedliwienie oraz umiejscowienie w uniwersum.  

Recenzja Inkwizycja. Grzechy Przeszłości

Na koniec warto wspomnieć o wydaniu – Inkwizycja. Grzechy Przeszłości wygląda po prostu świetnie. I nie chodzi tylko o okładkę z delikatną nutką erotyzmu, ale także o liczne ilustracje umieszczone wewnątrz książki autorstwa Igy Czekan. Nie tylko w przyjemny sposób uzupełniają wyobraźnię w trakcie pisania, ale również są małymi dziełami sztuki, nad którymi warto poświęcić kilka chwil. Ostatnim razem takie zachwyty przeżywałem nad ilustracjami do najnowszych edycji książek Tolkiena i w tym wypadku pozwolę sobie nadmienić, że jest to nie lada pochwała!  

Inkwizycja. Grzechy Przeszłości to kawał dobrej lektury, która w oryginalny sposób wybija się na tle tego, co znajdziemy obecnie na rynku. 

Zalety

Oryginalnie wykreowany świat,

dojrzała opowieść zawierająca brutalność z nutką erotyki,

język, styl pisania oraz oprawa wizualna książkowego wydania.

Wady

Momentami przesadzona pompatyczność,

wprowadzenie do opowieści, które może znużyć,