Call of Duty: Modern Warfare II – recenzja gry. Historia zatacza koło.

Po 13 latach ponownie gramy w CoD: Modern Warfare II, tyle że po reboocie podserii jednego z najpopularniejszych FPSów. W mojej opinii tym razem dostaliśmy najlepszą kampanię fabularną od lat oraz multiplayer, wokół którego znów jest sporo kontrowersji. Zapraszam do lektury!

Call of Duty: Modern Warfare II – recenzja gry. Historia zatacza koło.

Fabuła niczym kino akcji na najwyższym poziomie

Team Bravo, tak jak poprzednim razem, łączy siły, aby powstrzymać zagrożenie ze strony terrorystów z Al-Katali. Po ataku na generała Ghorbraniego niejaki Hassan Zyani postanawia wziąć odwet za jego śmierć, przejmując amerykańskie rakiety dalekiego zasięgu. Tak w telegraficznym skrócie wygląda zarys scenariusza, ale nie chcę dalej wchodzić w szczegóły, żeby uniknąć spoilerów.

Klasycznie dla Call of Duty długość kampanii nie przekracza 5-6 godzin. Od nas zależy jedynie, czy chcemy wydłużyć ten czas, podnosząc poziom trudności. Podczas przeprawy zmierzymy się z przeciwnikami w totalnej rozwałce, skradając się i eliminując ich po cichu, czy bez ogródek bombardując z powietrza za pomocą samolotu bojowego AC-130 – znanego dobrze wszystkim fanom strzelanki od Infinity Ward. W tegorocznej odsłonie serii pojawia się stara gwardia, w tym najbardziej rozpoznawalny Ghost. Oprócz kapitana Price’a i reszty, do drużyny dołącza dwóch żołnierzy z meksykańskich sił specjalnych, którzy zwą samych siebie „Los Vaqueros” – Alejandro i Rodolfo. Z tym pierwszym lubimy się od samego początku historii, drugi nie jest już tak charyzmatyczny.

W sposób sprawdzony od dawna gra prowadzi nas po wyznaczonej ścieżce oferując filmowe doświadczanie.. Dzieje się wiele, jest efektownie, są zwroty akcji i emocje, które wzbudzają ciekawość. W całym tym zamieszaniu twórcy chcieli urozmaicić rozgrywkę i według mnie efekt jest odwrotny od zamierzonego.

Tutaj może pojawić się lekki spoiler, bez większych szczegółów, dlatego zalecam ominąć kilka następnych zdań, jeśli nie chcecie poznać żadnych szczegółów. Chodzi tutaj o walkę z „bossem”, który jeździ czołgiem, a my po placu boju musimy biegać i szukać C4, żeby go wysadzić w powietrze, po drodze jeszcze ubijając opancerzonych przeciwników. Na tle wyreżyserowania całej przygody, ten moment wydaje się nieco absurdalny. Dodatkowo sama produkcja ma podkręcony poziom trudności, co spowodowało, że ten fragment był po prostu irytujący. Grałem na „normalnym”, czyli drugim z pięciu możliwych i nie chcę sobie nawet wyobrażać, co się dzieje na poziomie „realizm”. Następny moment, gdy nadużywałem niecenzuralnych słów to ten, w którym zdani na samych siebie, musimy przedrzeć się przez kawałek miasta, nie mając choćby noża do eliminacji wrogów. Twórcy wpadli na genialny pomysł serwując nam crafting z The Last of Us. Tak, dobrze rozumiecie, musimy chodzić i zbierać taśmę, kawałki metalu i inne bzdety, żeby móc jakkolwiek unieszkodliwić siły przeciwnika. Oczywiście misję należy wykonać najlepiej po cichu, bo gdy tylko zostaniemy wykryci, zlatuje się cały batalion i zostajemy rozstrzelani. Miałem nieodparte wrażenie, że tutaj poziom trudności został dodatkowo podniesiony – giniemy dosłownie od byle strzału. KONIEC SPOILERÓW.

Poza wspomnianymi wyżej elementami rozgrywki cała historia jest spójna, trzyma w napięciu i na pewno zadowoli zagorzałych fanów Call of Duty, szczególnie z lat pierwotnej trylogii Modern Warfare.

Tryb wieloosobowy, czyli crème de la crème

Esencją każdego Call of Duty oprócz filmowej fabuły, jest nic innego jak tryb multiplayer.

Tutaj mamy do dyspozycji mieszankę wszystkiego, co już znamy z poprzednich części, ale też kilka nowości i trochę szlifów. Oprócz klasyków dostajemy tryb nokaut i ratunek więźnia (to akurat wariacja eskorty VIPa z CoD: Black Ops). Wojna naziemna, czyli „tryb Battlefield” został mocno dopracowany od czasu premiery Modern Warfare 2019, więc podobieństwo do konkurencji od Elektroników uwydatnia się tu jeszcze bardziej. W kwestii arsenału      twórcy postanowili nas rozpieścić już od premiery. Broni mamy do wyboru naprawdę sporo, dodatków do nich jest równie dużo. Tutaj też napotykamy pewną nowość, bo system progresji i odblokowywania został urozmaicony – dotyczy to nie tylko akcesoriów, ale też kamuflaży, a więc aby odkryć wszystko, będziemy musieli używać wszystkiego po trochu. Co do samego strzelania, jest ono po prostu miodne. Każdy karabin to zupełnie inne doznania z użytkowania, które są jak magnes i powodują, że chcemy zagrać dobrze wszystkim znany „jeszcze jeden mecz”.

Nawiązując do odpowiednika z 2009 roku, ponownie napotykamy kilka kontrowersyjnych decyzji twórców. Wtedy oburzeni gracze pecetowi ogłosili nawet akcję bojkotującą ówczesną odsłonę, ale nie będę wchodził w szczegóły, żeby nie przedłużać. O co chodzi tym razem? O dość wątpliwy sposób dobierania graczy do lobby, czyli skill based matchmaking. W teorii system powinien łączyć osoby o podobnych umiejętnościach, ale ta niestety rozmija się z praktyką i zostajemy wrzucani do gry z dużo lepszymi od nas, co może powodować frustrację. Dla nawet średniozaawansowanych bywalców zmagań online będzie zauważalna jeszcze jedna, dość poważna zmiana na radarze – brak oznaczenia przeciwników podczas strzału. Traci zatem sens używanie tłumika, bo i tak nasza pozycja nie zostanie ujawniona.

Grafika i audio robią robotę

Jak już wspomniałem, deweloperzy z Infinity Ward wysoko zawiesili poprzeczkę przy poprzedniej odsłonie, jeśli chodzi o oprawę audiowizualną. Gra świateł, cienie, efekt głębi, odwzorowanie mimiki bohaterów są momentami naprawdę godne podziwu, ale zdarzają się też nierówne fragmenty, jak misja w Hiszpanii, gdzie kolory i tekstury nie są zbyt ładne. Z kolei prolog oraz operacja w Amsterdamie to po prostu graficzny top, reszta również trzyma bardzo dobry poziom. Twórców ponownie należy pochwalić za udźwiękowienie. Każdy pistolet, karabin ma niesamowitą głębię wystrzału. Czujemy wręcz moc każdej broni w momencie prowadzenia ognia, podobnie jest zresztą z wybuchami granatów. Nie tylko huk, ale i widoczna siła uderzeniowa oddziałująca na otoczenie zostały dopracowane, tak aby było, jak najbliżej do realizmu.

Na takie Call of Duty czekaliśmy

Infinity Ward po raz kolejny pokazało, jak powinno się tworzyć popularnego shootera. Nie obyło się bez mniejszych i większych kontrowersji, ale finalnie uważam, że wszyscy będą zadowoleni z Call of Duty: Modern Warfare II. Zarówno starzy wyjadacze, jak i ci mniej zaawansowani, którym wydawca postanowił pójść na rękę. Teraz pozostaje czekać na nowe aktualizacje i to, co jest gratką dla takich jak ja – mapy z MW2 z 2009 roku!

Podziel się ze znajomymi:

Udostępniam
Udostępniam
Udostępniam

O NAS:

Chcesz być na bieżąco, a nawet wiedzieć więcej o grach, komiksach, serialach lub filmach? GraPodPada.pl jest miejscem, gdzie znajdziesz informacje tworzone przez pasjonatów dla… graczy, czytaczy i oglądaczy ! Reprezentujemy różne opinie, patrząc na popkulturę z wielu perspektyw! Dlatego codziennie spodziewaj się treści wysokiej jakości i odnajduj interesujące Cię recenzje i informacje. Grasz w to? GraPodPada.pl to miejsce dla Ciebie… to miejsce dla każdego gracza.

Masz Pytania? Skontaktuj się z nami: kontakt@grapodpada.pl