REKLAMA

Blasphemous 2 — recenzja gry — Bluźnierstwo po raz drugi

Alan Zygaj

Opublikowano: 17 sierpnia 2023

Spis treści

Tysiące lat minęły, odkąd męczennik powstrzymał wyższą wolę i położył kres Bolesnemu Cudowi. Jednak kiedy niebo otworzyło się, ukazując skuloną postać wewnątrz bijącego serca, zostaje zbudzony ponownie. Jego praca nie dobiegła końca. Jeszcze nie.

Pierwsze Blasphemous zajmuje specjalne miejsce w moim sercu. Idealne połączenie hiszpańskiej kultury, religii katolickiej i groteskowego horroru tworzy niezapomniane doznanie, które zapada w pamięci, długo po napisach końcowych. Potworni przeciwnicy i tajemnicze lokacje były dla mnie elementem, który sprawił, że gra stała się dla mnie jednym z najlepszych tytułów 2019 roku. Ogromnym błędem jest dla mnie nie sięgnąć w tym wypadku po kontynuację. Czy dorównała poprzedniej części, a może nawet okazała się znacznie lepsza?

Blasphemous 2

Tajemnica pierwsza: powrót do Cvstodii

Stało się. Cud powrócił i ponownie zagraża życiu zwykłych śmiertelników. Bohater, zbudziwszy się pośród ciszy i lodowatych ścian jaskini, rozpoczyna swoją wędrówkę na powierzchnię. Po drodze napotyka trzy statuy, każda dzierżąca inny typ oręża. Musi wybrać mądrze.

REKLAMA

W momencie, w którym Penitent One zostaje wybudzony ze spoczynku, pomyślicie że dużo się nie zmieniło. W przypadku Blasphemous 2 nadal mamy do czynienia z grą 2D, bedącą tak zwaną “Metroidvanią”. Przemierzamy korytarze, eliminując przeciwników, którzy próbują nas powstrzymać i pokonując przeszkody w postaci kolczastych krzewów lub huśtających się kadzideł. Całość jest zgrabnie dopięta elementami platformowymi i emocjonującymi potyczkami z kluczowymi przeciwnikami. Choć jak pewnie przeczytaliście wyżej, nie wszystko pozostało takie samo.

Tak, nie pomyliliście się. Mea Culpa, charakterystyczny miecz z pierwszej części, nie będzie nam już towarzyszyć — ci zaznajomieni z Blasphemous wiedzieć będą dlaczego. Jej miejsce zajmą inne narzędzia mordu. Veredicto, powolny, ale potężny płonący młot. Sarmiento & Centella, szybki, ale zadający małe obrażenia duet elektrycznego sztyletu i rapiera. Ostatnie z nich, Ruego al Alba, to miecz o zrównoważonych właściwościach bojowych. Poświęcając część swojego zdrowia, nadajemy mu wzmocnienie dodające obrażenia mistyczne i kradzież życia. Bronie wydają się dobrze zbalansowane — każda ma jakąś zaletę i wadę, które kształtują nasz styl gry i to, jak podchodzimy do poszczególnych konfrontacji. W miarę przechodzenia kolejnych poziomów zdobędziemy wszystkie, ponieważ są potrzebne do interakcji z poszczególnymi elementami otoczenia. Zmiana ta wypada na ogromny pozytyw. Otwiera ona więcej możliwości przed grającym i pozwala na dostosowanie się do każdej możliwej sytuacji.

Blasphemous 2

Tajemnica druga: pierwsze wyjście z mroku

Zakonnik dociera do kapliczki. Składa przy niej modły, odzyskując resztki sił niezbędnych do dalszej tułaczki. Przekracza próg kolejnego pomieszczenia, gdy wtem, niczym grom z jasnego nieba, przed jego stopami pada koło ozdobione ostrzami. Za nim pojawia się tajemnicza, zamaskowana postać, której zamiary są dalekie od dobrych. Niewzruszony całym zajściem dobiera broń, zapraszając tym samym swoją przeciwniczkę do morderczego tańca. Tylko jedno z nich ujdzie z życiem.

Walka w grze jest bardzo zbliżona do tego, co oferowała nam pierwsza część. Akcję obserwujemy z boku, poruszając się od jednej strony ekranu do drugiej. Nadal możemy unikać ataków wślizgiem, parować, dokonywać egzekucji i korzystać z czarów. Ten ostatni element doczekał się jednak bardzo dużych zmian. Wprowadzono podział na szybkie modlitwy, zastępując tym samym krwawy dysk i mocniejsze, tak zwane “chanty”, zadające większe obrażenia, ale kosztujące więcej ferworu, który jest zasobem odpowiedzialnym za zdolności. Osobiście uważam, że ten aspekt produkcji jest nieco niezbalansowany. Podczas rozgrywki odnalazłem wcześniej wspomniane „karmazynowe frisbee” w formie modlitwy i od tego momentu aż do samego końca nie czułem potrzeby korzystania z czegokolwiek innego. Wynika to z tego, że zadaje ono bardzo wysokie obrażenia, a jeśli umiejętnie je rzucimy, możemy trafić przeciwnika aż do czterech razy. W tym wypadku wszelkie „potężniejsze” czary zdają mi się zbędne, ponieważ mogę osiągnąć podobny wynik znacznie mniejszym kosztem. Niemniej, uważam to za bardzo fajną zmianę, która po raz kolejny rozbudowuje nasze możliwości podczas „budowania” swojej postaci.

Mam nieco mieszane uczucia co do bossów w Blasphemous 2. Z jednej strony wydają mi się bardziej skomplikowani niż w poprzedniej części. Znaczna większość z nich po przekroczeniu limitu obrażeń przechodzi w następną fazę, zmieniając nie tylko aparycję, ale także sposób, w jaki próbują się z nami rozprawić. Rozpoczynając starcie z kluczowym przeciwnikiem, musimy cały czas mieć się na baczności, jako że nigdy nie wiemy co jeszcze trzyma w zanadrzu. Design również wypada bardzo pozytywnie. Główni adwersarze zaprojektowani są w taki sposób, aby zgrywać się z lokacją w której przesiadują. Tak jak nasz główny bohater, są męczennikami, więc wygląd większości z nich jest zbliżony do zakonnika. Nadaje to poczucia mierzenia się z równym sobie rywalem. Przeciwnicy są charakterystyczni więc ciężko ich ze sobą pomylić, każdy posiada zarys historii i osobowość. Moim faworytem jest Lesmes, będący wskrzeszonymi zwłokami, żyjącymi w pozłacanej zbroi. Jest to przy okazji pierwszy kluczowy przeciwnik (poza tym z tutorialu), z jakim zmierzyłem się podczas rozgrywki. Z drugiej strony, muszę przyznać, że na 11 szefów tylko jeden z nich był dla mnie rzeczywistym wyzwaniem. W większości przypadków, kiedy ginąłem, wynikało to z mojej własnej głupoty. Brakuje mi też przeciwników o bardziej monstrualnym wyglądzie i rozmiarach.

Będąc już przy starciach, chciałbym poruszyć temat ścieżki dźwiękowej. Soundtrack jest ABSOLUTNIE CUDOWNY. Carlos Viola ponownie skomponował utwory pełne grozy, tajemniczości i mistycyzmu. Dzięki wykorzystaniu większej ilości instrumentów udało się stworzyć coś bardziej skomplikowanego, choć nie zabrakło gitary akustycznej grającej flamenco, czy to w tle, czy na pierwszym planie. Nie mogło być inaczej – w końcu muzyka była i nadal jest bardzo ważnym elementem obu części.

Blasphemous 2

Tajemnica trzecia: miasto spowite sekretem

Godząc śmiertelnie zamaskowaną postać w bok, Penitent One widzi światło emanujące z zewnątrz. Z zaciekawieniem opuszcza swoje miejsce pochówku. Jego oczom ukazuje się postać kobiety, niesionej przez dłonie i otoczonej przez cherubiny, która jak się okazuje została zesłana, aby odgrywać rolę jego przewodniczki. Jego zadaniem jest powstrzymać dziecię cudu przed zrodzeniem się z serca, które wisi wysoko na niebie. Nie tracąc więc czasu, rusza w stronę miasta położonego niedaleko, gdzie poznaje okolicznych mieszkańców. Wielu z nich oferuje mu swoją pomoc.

Docierając do miasta Błogosławionego Imienia, natkniemy się na pierwszego przyjaznego NPC (nie licząc oczywiście wcześniej wspomnianej Anunciady, która zajmuje miejsce Deograciasa). Jest nim rzeźbiarz, który oferuje nam swoje usługi. Od tego momentu mamy możliwość otworzyć menu postaci, które zostało nie tylko poprawione, ale doczekało się paru zmian. Z gry znikają serca Mea Culpy, relikty zostały zredukowane do 4 a ilość koralików do 6. Każda broń ma własne drzewko rozwoju, dzielące się na 3 poziomy, które zwiększyć można odnajdując statuy z początku gry. Zakup nowych umiejętności odbywa się przy pomocy punktów męczeństwa. Jest to druga waluta w grze zaraz obok łez pokuty, która zdobyta jest poprzez wypełnienie specjalnego podczas walki z przeciwnikami. Proces możemy przyspieszyć dzięki immaculatus, które zwiększa się za każdym razem, kiedy zginiemy i wzrasta nasza wina. Wyzeruje się, kiedy spowiadamy się w konfesjonale, więc jest to wymiana na zasadzie coś za coś. Nowością jest ołtarz, w którym ustawić można figurki zdobyte podczas rozgrywki. Mają wpływ na poszczególne statystyki, takie jak zadawane obrażenia, jak szybko wzrasta nasz guilt czy szybkość rzucania czarów. Stawiając 2 posążki tej samej kategorii obok siebie, wchodzą one w synergię co daje nam dodatkowe wzmocnienie, na przykład wzmocnienie do obrażeń konkretnej broni. Ze wszystkich mechanik ta szybko stała się moją ulubioną za sprawą zabawy z odkrywaniem co będzie najlepszym zestawem. Ktokolwiek stoi za wprowadzeniem tego, zasługuje na podwyżkę.

Nie zabrakło również zadań pobocznych, które rozpoczniemy rozmawiając z odpowiednim NPC. Wydają mi się bardziej czytelne od tych, które serwowała nam poprzednia część, choć nie wszystkie udało mi się ukończyć. Niektóre polegają na przyniesieniu konkretnego przedmiotu, wykonaniu konkretnej akcji albo odnalezieniu ukrytych przedmiotów/postaci. Najciekawszym dla mnie jest spotkanie z zakapturzonym przewoźnikiem, który za odpowiednią zapłatą przewozi nas do miejsc, które normalnie byłyby poza naszym zasięgiem. Czym jednak jest ta waluta? Tego musicie dowiedzieć się sami.

Blasphemous 2

Sprawdź też: Aliens: Dark Descent – recenzja gry – Na Obcego miotacz ognia

Tajemnica czwarta: na rozstaju dróg

Wchodząc do kaplicy, zakonnik staje przy ogromnej jamie prowadzącej głęboko w dół. Nie zastanawiając się dwa razy, schodzi do ciemnej dziury, bez strachu przed makabrycznym stworzeniem Cudu, które może na niego czekać. Tnąc, miażdżąc i dźgając wszystko, co śmiało stanąć mu na drodze, dotarł do ruin z dwoma różnymi wyjściami, prowadzącymi do różnych lokacji. Dokąd teraz?

Jestem w ciężkim szoku, ponieważ nie spodziewałem się tak dużej poprawy względem oprawy graficznej. Gra zachowała charakterystyczną pixelartową grafikę, ale polepszyła jakość modeli i animacji. Postacie przewijające się przez ekran są bardziej szczegółowe, interfejs został upiększony, a i mapa zdaje się bardziej czytelna. Najbardziej na zmianach korzystają jednak tła, które cieszą oko mroczną infrastrukturą i przyciągają gotyckim klimatem. Postarano się również o zróżnicowanie – odwiedzamy takie lokacje jak mroczne jaskinie, lasy aż po akwedukty czy mechaniczne wieże. Wszystko stoi na najwyższym możliwym poziomie. Jest też parę fajnych odniesień do świata z jedynki, ale nie zdradzę wam nic więcej.

Segmenty zręcznościowe również wypadają o wiele przyjemniej. Pamiętam, że w poprzedniej części potrafił być on nieco frustrujący, wręcz niewybaczalny wobec odbiorcy. Tutaj wszystko jest bardzo płynne, szybkie i intuicyjne. Nawet pułapki nie zabijają nas od razu – zamiast tego gra cofa nas na poprzednią pozycję. Dodano również przeszkody, które pokonać da się jedynie poprzez wykonanie konkretnej akcji. Często ustawiane są blisko siebie, dzięki czemu pokonywanie ich jest bardzo dynamiczne i daje masę frajdy.

Blasphemous 2

Sprawdź też: Gord — recenzja gry — Słowiański strateg

Tajemnica piąta: szalejąc od dzwonków

Niestety, ale podczas ogrywania Blasphemous 2 natknąłem się na parę bugów. A to na ekranie zduplikował się pasek zdrowia bossa (całe szczęście miało to efekt jedynie wizualny). A to ekran stanął w miejscu, po czym wrócił do normalności, ale odebrał mi kontrolę nad postacią (do momentu aż nie otrzymałem obrażeń) albo nie cofnął efektu winy po podniesieniu mojego ducha z miejsca, w którym zginąłem. Całkiem standardowa sprawa, którą bardzo szybko można załatać patchem.

Jednak najgorzej jest wtedy, kiedy sami nie wiemy, czy natknęliśmy się na robaczka, czy po prostu czegoś nie dostrzegamy. Widzicie, wśród reliktów możemy zdobyć taki, który informuje nas o pobliskiej iluzorycznej ścianie. Usłyszymy wtedy charakterystyczny dzwonek. Problem zaczyna się, kiedy uderzyliśmy w każdy możliwy kąt, próbowaliśmy prześlizgnąć się przez każdy możliwy zakamarek i nic się nie dzieje. Po ponownym wejściu do pomieszczenia ZNOWU usłyszymy dzwonek, i tak w kółko. Czyżbym tracił zmysły? Czy to pogrywania Bolesnego Cudu? Prawdopodobnie jestem po prostu ślepy i głupi, ale kto wie.

Summa Blasphemia

Blasphemous 2, mimo paru błędów czy niedociągnięć, jest kontynuacją wartą naszej uwagi. Poprawia wiele aspektów z pierwszej części i wprowadza dużo ciekawych nowości, które umilą nam czas podczas ponownego zwiedzania Cvstodii. Fakt, znajdzie się kilka rzeczy, które dało się zrobić lepiej. Nie zmienia to jednak faktu, że mamy przed sobą kawał dobrej metroidvanii, której klimatu nie da się tak po prostu podrobić. Radujcie się więc, bowiem Cud zesłał nam dar niegodny grzesznikom naszego pokroju! Musimy więc zmierzyć się z tym wyzwaniem, jako że jest ono naszą pokutą.

Sprawdź też: SystemShock Remake – recenzja gry. Oldschool w nowej szacie

ZALETY +

WADY -

Alan Zygaj

Entuzjasta gier wymagających, w wolnym czasie pochłaniający masowo wszelaki kontent na temat branży.

REKLAMA

Rekomendowane artykuły

Until Dawn – recenzja gry. To tylko piękny koszmar. 

Until Dawn – recenzja gry. To tylko piękny koszmar. 

Undisputed – recenzja gry. Wielki powrót boksu na salony. 

Undisputed – recenzja gry. Wielki powrót boksu na salony. 

Dragon Age Veilguard — recenzja gry — unieś zasłonę, odkryj prawdę  

Dragon Age Veilguard — recenzja gry — unieś zasłonę, odkryj prawdę  

Starship Troopers Extermination – Optymalizacjo, gdzie jesteś? 

Starship Troopers Extermination – Optymalizacjo, gdzie jesteś? 

Just Dance 2025 – recenzja gry. Szubidubi can’t dance? 

Just Dance 2025 – recenzja gry. Szubidubi can’t dance? 

Dragon Ball: Sparking! Zero – recenzja gry. Smocze kule w akcji!

Dragon Ball: Sparking! Zero – recenzja gry. Smocze kule w akcji!