Astro Bot to wyjątkowa produkcja, która udowadnia, że nie zawsze trzeba wprowadzać rewolucję, by dostarczyć rozrywkę najwyższej jakości. Już od pierwszego uruchomienia gry poczułem się, jakbym znów miał 8 lat i grał na PS1 w klasyki takie jak Spyro czy Rayman.
Podróż Astro Bota przez kosmos
W grze wcielamy się w Astro Bota, który wraz z towarzyszami przemierza kosmos na pokładzie statku przypominającego konsolę PlayStation 5. Niestety, kosmiczna przygoda zostaje przerwana, kiedy bohater zostaje zaatakowany przez złego kosmitę, a pojazd ulega poważnemu uszkodzeniu. Na tym opiera się cała fabuła – prosta, lecz efektywna.
Astro Bot wskakuje na swój Dual Speeder – pojazd do złudzenia przypominający kontroler DualSense (w limitowanej wersji) – i wyrusza przez sześć głównych galaktyk, by odzyskać skradzione ogniwa i naprawić wspomniany wcześniej statek. Każda galaktyka oferuje kilka standardowych poziomów, walkę z bossem, dodatkowe misje i cztery wyzwania nawiązujące do przycisków na padzie.
Dynamiczna przygoda przez galaktyki
Rozgrywka Astro Bot jest dynamiczna, a nasz bohater porusza się płynnie i responsywnie. Co jakiś czas natrafiamy na przedmioty zmieniające nieco sposób gry – jedną z najciekawszych dla mnie możliwości było zmniejszanie się do rozmiarów myszy, co znacząco wpływało na sposób pokonywania przeszkód, a nawet postrzegania świata, w którym się znajdowałem. Innym razem mała małpka wskakuje nam na plecy, co pozwala na wspinaczkę i rzucanie kamieniami. To tylko kilka przykładów kreatywnych pomysłów, które Team Asobi wprowadził do gry – resztę musicie odkryć samodzielnie.
Jednak w całej grze największą atrakcją są poziomy inspirowane markami Sony. Nie zdradzając za wiele, podzielę się jedynie przemyśleniami co do planety… God of War! Zaimplementowanie Lewiatana Kratosa do świata Astro Bota to mistrzostwo świata. Grając, trochę czułem, jakbym obcował z produkcją Lego. Dosłownie dostajemy Lewiatana do ręki, jak w God of Warze, i musimy nim rzucać oraz zamrażać różne elementy, aby ukończyć poziom. Dodatkowo służy jako broń do siekania wrogów.
Płynność, optymalizacja i dobra zabawa
Dynamiczność gry czasami bywa przytłaczająca – już po pierwszej godzinie zabawy poczułem zmęczenie. Nie zrozumcie mnie źle, to jest platformówka – w nich musi się dziać dużo, powinna być różnorodna i zaskakiwać na każdym kroku. Jednak skala tego, jak to wszystko ze sobą współgra, jest dla mnie niewyobrażalna. Najlepsze jest to, że ani razu nie doświadczyłem spadku płynności – całość działa cały czas w stałej liczbie klatek. Optymalizacja na najwyższym poziomie!
Ukończenie Astro Bot zajmuje od 10 do 12 godzin, co jest idealnym czasem na platformówkę tego typu. Co ciekawe, o ile standardowe poziomy są przyjemne i kolorowe, tak wyzwania związane z przyciskami na padzie DualSense potrafią naprawdę dać w kość. Jednak pierwszy raz od dawna nie czułem złości, popełniając błąd. To dawało mi większą motywację, żeby spróbować jeszcze raz i jednak przejść wspomniane trudniejsze poziomy.
Na każdej planecie spotkamy kilka typów przeciwników. Z czasem zdamy sobie sprawę, że w innych galaktykach wrogowie inaczej wyglądają, ale wciąż mają ten sam zestaw umiejętności. Wydaje mi się, że jedynie dwa rodzaje oponentów stanowią jakiekolwiek wyzwanie, reszta jest chyba tak wrzucona, żeby człowiek za szybko nie przeszedł poziomu i miał co robić.
Zbieranie monet i Bociki
Dodatkowo w całej grze, oprócz zbierania monet, które potem w miejscu zwanym Miejsce Katastrofy możemy wymienić na inne kolory Dual Speedara, ciuszki dla bohatera czy atrybuty dla znajdowanych Bocików rozsianych po galaktyce. Jest ich łącznie 300 – 150 zwykłych i 150 nawiązujących do postaci z innych produkcji. Było to przyjemne doświadczenie odkrywać i zgadywać, kogo się spotkało (ponieważ w grze mają one poprzekręcane imiona i nazwy)!
Kontroler DualSense daje czadu
Pamiętam, jak po zakupie PlayStation odpaliłem Astro’s Playroom, które było pokazem możliwości nowego kontrolera. Odnoszę wrażenie, że na lata zapomniano o tym, jak wiele potrafi ten sprzęt. Jednym z największych atutów gry jest pełne wykorzystanie funkcji kontrolera DualSense. Haptyczne wibracje, adaptacyjne triggery, poruszanie kontrolerem, a nawet dmuchanie w mikrofon! Zgadza się, dmuchając, można w trakcie rozgrywki (w odpowiednich momentach) wywołać wiatr! Uważam, że ta produkcja powinna stać się wzorem dla innych studiów Sony, bo nie rozumiem, po co tworzyć takiego pada, skoro i tak praktycznie nikt nie korzysta z jego funkcji.
Sprawdź też: RIN: The Last Child – Recenzja gry. Oddajcie mi te portale
Solidna rozrywka bez rewolucji
Astro Bot może nie być rewolucją w świecie platformówek, ale jest solidną produkcją, która dostarcza mnóstwo rozrywki. Gra jest dowodem na to, że nie zawsze potrzebujemy wielkich, rozbudowanych gier z otwartym światem – czasem 15 godzin skondensowanej zabawy to wszystko, czego potrzebujemy.
Sprawdź też: Beyond Good & Evil 20th Anniversary jest super, ale gdzie ta dwójka?
PS W internecie można usłyszeć głosy, że Astro Bot jest „cmentarzyskiem marek”. Wciąż jednak uważam, że jest on listem miłosnym do marek Sony. Powinniśmy pozwolić umierać markom, bo jeżeli ktoś nie ma pomysłu na kolejną odsłonę serii, to jest sens tworzyć coś na siłę? Niech te marki zostaną zapamiętane jako dobre produkcje. Wydaje mi się też, że znaczna większość serii umarła, bo studia, które się nimi zajmowały, zajęły się czymś innym, nowym. Sony cały czas w swoim portfolio ma jakieś gry platformowe – kiedyś był Spyro i Crash, potem Jak & Daxter, następnie Little Big Planet oraz Sackboy i teraz możemy cieszyć się Astro Botem. Wydaje mi się, że to naturalna ewolucja i unowocześnienie.