Nie będę Wam ściemniał – kiedy wychodzi nowa gra od Ubisoft’u opowiadająca o zakapturzonych zabójcach, to pierwszy lecę do sklepu po swój egzemplarz. Ponadto, jeśli ktoś zna mnie choć odrobinę to wie, iż uwielbiam wszystko, co związane z mitologią nordycką. Jak więc najnowsza produkcja wydana pod szyldem Assassin’s Creed sprawdza się w praktyce i czy udało mi się poczuć w niej jak prawdziwy Wiking?
W 2017 roku Ubisoft wypuścił na rynek kolejną część swojej flagowej serii, jaką jest Assassin’s Creed. Ta odsłona wydana pod nazwą Origins i rozgrywająca się w starożytnym Egipcie, była swego rodzaju miękkim rebootem serii i prezentowała zupełnie nowe rozwiązania mające popchnąć zakapturzonych w ramiona gatunku RPG. Najnowsza produkcja – Assassin’s Creed: Valhalla wysyłająca nas w podróż do średniowiecznej Anglii, kontynuuje te trendy i dokłada kilka ciekawych rozwiązań.
Warto zauważyć, iż mitologia nordycka i historia wikingów przeżywa w ostatnich latach swój renesans i Ubisoft z pełną świadomością ten trend wykorzystuje. Czy jednak robi to dobrze i czy przejęte w ciągu ostatnich kilku lat elementy RPG-owej rozgrywki wyszły tej serii na dobre? A także i ile po latach zostało Assassyna w Assassynie? Zacznijmy może od przyjrzenia się warstwie fabularnej…
Przygodę rozpoczynamy w odległej i mroźnej Norwegii, gdzie poznajemy naszą protagonistkę (lub protagonistę) – Eivor. Gra pozwala nam na wybór płci postaci, choć nie od samego początku, co jest zabiegiem dość ciekawym. Ja ogrywałem ten tytuł dwukrotnie (ostrzegałem, że jestem fanem!) grając zarówno mężczyzną, jak i kobietą i odniosłem wrażenie, jakby twórcy starali się jednak subtelnie zasugerować nam, iż to kobieca Eivor jest tą „kanoniczną” (np. poprzez żeńską odmianę pojawiającą się od czasu do czasu w polskim tłumaczeniu, nawet jeśli wybraliśmy mężczyznę, jako naszego bohatera). Dlatego właśnie posługiwałem się żeńską formą, pisząc ten tekst. Wróćmy jednak do głównej historii…
Rozpoczyna się ona, kiedy Eivor – jedyne dziecko Varina oraz Rosty, bierze udział w uczcie zorganizowanej przez fornburskiego króla Styrbjorna, która miała przypieczętować sojusz pomiędzy klanami Varina oraz Styrbjorna. Zostaje ona jednak przerwana przez atak wrogiego klanu pod dowództwem Kjotve Okrutnego. Eivor jest świadkiem nie honorowej śmierci swojego ojca z rąk najeźdźcy, a także ostatnich chwil matki, która rzuciła się w pogoń za mordercą męża. Te wydarzenia odcisnęły na młodej wojowniczce piętno, od którego ciężko będzie się jej uwolnić. Z pogromu ratuje ją Sigurd, książę Fornburga. Niestety nie udaje się im uciec daleko, a nasza protagonistka spada na środek zamarzniętego jeziora, gdzie zostaje zaatakowana przez wilka. Atak ten wyzwala w Eivor ukryte wspomnienie Odyna (co ma wielkie znaczenie w dalszej opowieści). Z opresji wyciągnęły dziewczynkę kruki, które odwróciły uwagę wilka, dając jej szansę na zabicie bestii. Po tych wydarzeniach Eivor zyskała przydomek „Wilcza Paszcza” (z ang. wolf-kissed).
Gdy spotykamy się z Eivor ponownie, jest ona już dorosłą kobietą, przygarniętą przez Styrbjorna, która zyskała poważanie swojego klanu. Na skutek licznych wydarzeń wraz z przybranym bratem Sigurdem postanawia pozostawić za sobą mroźną Norwegię i szukać dla nowego domu w Anglii. To właśnie tam rozpoczyna się nasza właściwa przygoda, podczas której Eivor pozna prawdę o sobie i świecie, a także podłoży podwaliny pod legendę, która przetrwa setki lat!
Choć mógłbym napisać jeszcze wiele o głównej opowieści, bo przygoda Eivor jest niezwykle długa, to jednak nie będę Wam odbierał przyjemności z samodzielnego odkrywania tajemnic tego świata. Napiszę tylko, iż przez dziesiątki godzin, jakie spędzicie z tym tytułem (mnie każde przejście zajęło około 130h, ale starałem się wykonywać wszystkie zadania poboczne i aktywności w świecie gry) poznacie naprawdę wspaniałą opowieść osadzoną w historycznych realiach średniowiecznej Anglii oraz Norwegii.
Zostawmy więc historię i rzućmy okiem na to, jak się w to gra…
Sprawdź też: Historia a gry. O serii Assassin’s Creed słów kilka
Od strony rozgrywki mamy tu do czynienia z typowym akcyjniakiem RPG z otwartym światem, czyli dokładnie to, do czego twórcy przyzwyczaili nas w dwóch poprzednich odsłonach cyklu – Origins i Odyssey. Oczywiście nie mogę napisać, że nie wprowadzono tu żadnych zmian, chociaż na pierwszy rzut oka dla osób niezaznajomionych z serią mogą one wydawać się jedynie kosmetyczne.
Pierwszą zmianą, jaką dostrzegamy od pierwszych naszych chwil z tą produkcją, jest np. wprowadzenia paska wytrzymałości, dzięki któremu w trakcie rozgrywki musimy stale kontrolować czy nasza Eivor ma akurat wystarczająco siły, aby wyprowadzić cios bądź wykonać unik. Dzięki temu drobnemu zabiegowi walka, która w poprzednich odsłonach była stosunkowo mechaniczna, stała się nieco bardziej wymagająca, a co za tym idzie – interesująca. Nadal jest to jednak kombinacja ciosów lekkich, silnych, strzałów z łuku i okazjonalnych ataków specjalnych, których mamy tu całą masę. Ja się przyznam, że w trakcie mojej rozgrywki miałem kilka swoich ulubionych ataków i korzystałem z nich przez całą grę. Czy to znaczy, że ten tytuł wypełniony jest niepotrzebną zawartością? Absolutnie nie, ponieważ dzięki temu każdy jest w stanie znaleźć tu coś dla siebie i dopasować styl walki do własnych upodobań.
Zmiany doczekał się również system lootu. Tym razem nie znajdujemy całej masy złomu i porównując statystyki każdego miecza czy tarczy, nie spędzamy w menu bitych godzin. Każdy oręż czy element wyposażenia występuje tylko w jednej wersji – możemy jedynie ulepszać go do wyższego poziomu, jeżeli posiadamy odpowiednie zasoby. Oczywiście – rodzaje uzbrojenia są tu dość zróżnicowane, ponieważ dostajemy możliwość walki, mieczem jedno i dwuręcznym, włócznią, sztyletem czy chociażby… dwiema tarczami! Kombinacji jest bardzo dużo, dlatego jesteśmy w stanie wytworzyć sobie całkowicie unikalny styl walki. Wspomnę tu jeszcze o jednym drobiazgu wprowadzonym przez twórców jakiś czas po premierze. W grze możemy zmieniać wygląd naszego wyekwipowanego oręża czy wyposażenia na inny dowolny, który do tej pory znaleźliśmy. Dzięki temu również Ci, którzy kładą nacisk na styl, a nie jedynie statystyki swojej postaci znajdą tu coś dla siebie.
Jeśli miałbym się do czegoś przyczepić, to pewnie przyczepiłbym się do drzewka umiejętności. Jest ono niezwykle rozbudowane i przywodzi na myśl gwiezdną konstelację, ale sposób jego rozwijania nie ma zbyt wiele sensu. Podzielone jest na umiejętności Wojownika, Łowcy i Assasyna, ale… często nie ma to większego znaczenia, w jakim kierunku postanowimy się rozwijać, gdyż nabywane umiejętności są uniwersalne dla każdego stylu.
I są jeszcze znaczniki. Skoro mamy tu do czynienia z grą z otwartym światem od Ubisoftu, to zapewne nie będziecie zbierać szczęk z podłogi jeśli Wam powiem, iż mapa (potężnych rozmiarów swoją drogą!) jest po prostu nimi przeładowana! Można spędzić całe dnie, podróżując od pytajnika do pytajnika, nie posuwając się z fabułą ani na krok. Większość z nich to oczywiście całkowicie opcjonalne znajdźki, jednak nowością są tak zwane „wydarzenia w świecie gry”, które przyjęły formę drobnych zadań pobocznych. Są one mocno zróżnicowane i potrafią niejednokrotnie wywołać uśmiech na twarzy. Co istotne – nie jesteśmy w nich również „prowadzeni za rękę”, a musimy słuchać uważnie naszych rozmówców, czy szukać poszlak w otoczeniu, które naprowadzą nas na sposób wykonania danego wydarzenia
Dobra – rozpisałem się trochę o tym, co się w tej produkcji dzieje (chociaż wierzcie mi – nie poruszyłem nawet połowy zagadnień, które bym chciał), ale wypadałoby też wspomnieć nieco o oprawie audio-wizualnej, bo – co tu dużo mówić – jest przepiękna!
Ubisoft tworząc Assassin’s Creed: Valhalla odwalił kawał solidnej roboty! Począwszy od ośnieżonych szczytów Norwegii skąpanych w zielonkawym blasku zorzy polarnej, aż po osnute tajemniczą mgłą pola Anglii w pierwszych promieniach wschodzącego słońca. Ja grałem w ten tytuł na obu generacjach konsol (PS4 i PS5) i mogę z absolutnie czystym sumieniem powiedzieć, iż nawet na bazowej konsoli poprzedniej generacji przygoda Eivor potrafi zapierać dech w piersiach.
Widać, iż twórcy postarali się o to, aby zadbać o każdy detal, dzięki czemu możemy poczuć się jak prawdziwy wiking końca IX wieku naszej ery.
To, co od razu zwraca uwagę w przypadku tej odsłony przygód zakapturzonych, to znacznie zwiększona brutalność względem poprzednich odsłon. Nasza protagonistka nie ma tu najmniejszych oporów, aby pozbawiać swoich oponentów kończyn. Określę to tak – walcząc za pomocą dwuręcznego ciężkiego miecza, niezwykle często oglądałem lecące na lewo i prawo głowy przeciwników. I dobrze, ponieważ pomimo, iż poprzednie odsłony nie uciekały przed pewnym poziomem brutalności (ale z drugiej strony czego oczekiwać po grze z zabójcami w tytule), to jednak w tym wypadku, gdy gramy prawdziwie zaprawioną w boju normanką, brak tej brutalnej zaciekłości byłby po prostu nie na miejscu.
Jeśli chodzi o stronę dźwiękową, to seria Assassin’s Creed niejednokrotnie pokazywała, iż potrafi przynieść nam utwory zapadające w pamięć i długo nieschodzące z playlisty. W tym wypadku… tak niestety nie jest. Nie mogę odmówić Valhalli kilku wpadających w ucho utworów, bo takie My Mother Told Me czy Valhalla Calling nie potrafiły mi wyjść z głowy nawet długi czas po ograniu gry. Przez większość czasu jednak muzyka stanowi jedynie delikatny klimatyczny podkład dla rozgrywki. Nie mówię, że to źle, ale jedynie, że brakuje tu wyraźnych linii melodycznych charakterystycznych jedynie dla tego konkretnego tytułu.
Śledząc różnego rodzaju fora internetowe, niejednokrotnie natknąłem się na opinie, iż Assassin’s Creed Valhalla jest najlepszym dotychczasowym przedstawicielem serii i… po części je rozumiem, choć nie mogę się z nimi w pełni zgodzić.
Przez lata obecności na rynku seria zapoczątkowana w 2007 roku przygodą Altaira przeszła liczne przeobrażenia, stając się, jak wspomniałem na początku tego artykułu – grą RPG z ogromnym otwartym światem. Muszę napisać w tym miejscu również o wydawnictwach książkowych i filmie kinowym, ale o tym ostatnim może lepiej wiele nie wspominać.
Jako ogromny fan tej franczyzy osobiście nadal najmocniej związany jestem z historią Ezio Auditore da Firenze, ale być może dlatego, że lata temu dostarczyła mi ona po prostu niesamowitych wrażeń. Nie mniej jednak gdybym miał podać tytuł, który na tej liście zająłby dziś drugie miejsce, to byłby to z całym przekonaniem Assassin’s Creed: Valhalla. Już dawno, żadna gra nie sprawiła, iż tak głęboko wszedłem w ten cały świat, historię i kulturę. To udało się twórcom doskonale!
Jednakże… ciężko mi mówić o tym tytule jako o pełnoprawnej kontynuacji serii. Sami tytułowi Assassyni zostali tu zepchnięci do roli marginalnej i choć nasza Eivor posługuje się ukrytym ostrzem, tak charakterystycznym na bohaterów tej serii, to (o ironio!) sama stwierdza w pewnym momencie, że ją przynależność do Zakonu po prostu nie interesuje! Ponadto wątki w świecie współczesnym, w stosunku do tych znanych z pierwszych odsłon serii, zostały mocno zmarginalizowane i – nie ma co ukrywać – nie są aż tak interesujące.
W samej grze możemy oczywiście nadal się skradać, wtapiać w tłum i planować nasze zabójstwa tak, aby do ostatniej chwili pozostać niezauważonym, ale… przyznam się Wam, że nic nie sprawiało mi większej frajdy, jak wpadanie wraz z całym klanem na terytorium klasztoru czy obozów przeciwnika, paląc i grabiąc, jak na Wikinga przystało!
Na sam koniec wspomnę, iż ciekawym zabiegiem (znanym już w pewnym stopniu z dwóch poprzednich odsłon serii – Origins i Odyssey) jest znaczne zwiększenie strony fantastyczno-mitologicznej obecnej w tym tytule. Nie chcę zdradzać Wam zbyt wiele, ale myślę, że ta strona Valhalli przyniesie Wam naprawdę masę frajdy.
To jak to jest z tym Assassin’s Creed: Valhalla? Jak mogę ocenić tytuł, który ma w moim serduchu specjalne miejsce?
Dostaliśmy do rąk grę, która jest absolutnie fantastyczną opowieścią o Wikingach, o ich kulturze, historii, zwyczajach i wierzeniach. Ale z drugiej strony jest to produkcja, która z własną serią nie ma zbyt wiele wspólnego i coraz bardziej oddala się od założeń znanych sprzed około 15 lat.
Jeśli więc chcecie zostać prawdziwym Wikingiem i poczuć mróz szczypiący policzki oraz wiatr targający waszymi włosami (i/lub brodami) podczas licznych najazdów z Waszym klanem, rozwijać własną osadę i budować legendę, którą skaldowie śpiewać będą jeszcze pokolenia po Waszym odejściu – to jest to tytuł dla Was! Niekoniecznie będziecie przy tym Assassynem, ale jak widać – nie można mieć wszystkiego.
Niech więc Odyn Wam sprzyja, zaś Moiry tkają przeznaczenie pełne prawdziwie legendarnych czynów! Zobaczymy się wszyscy w Valhalli!
SKÄL!
Gra wyszła na konsole Xbox One, Xbox Series S/X, PlayStation 4, PlayStation 5 i PC
Sprawdź też: Elex 2 – recenzja gry. Elex po raz drugi.
GraPodPada.pl to miejsce, gdzie przy jednym stole siedzą konsolowcy, pecetowcy, komiksiarze, serialomaniacy i filmomaniacy. Tworzymy społeczność dla wyjadaczy, jak i niedzielnych graczy, czytaczy i oglądaczy. Jesteśmy tutaj po to, aby podzielić się z Tobą naszymi przemyśleniami, ale również, aby pokazać Ci, że każda opinia ma znaczenie, a wszyscy patrzymy na współczesną popkulturę kompletnie inaczej. Zostań z nami i przekonaj się, że grapodpada.pl to miejsce dla każdego gracza.
Masz Pytania? Skontaktuj się z nami: kontakt@grapodpada.pl
Cookie | Duration | Description |
---|---|---|
cookielawinfo-checkbox-analytics | 11 months | This cookie is set by GDPR Cookie Consent plugin. The cookie is used to store the user consent for the cookies in the category "Analytics". |
cookielawinfo-checkbox-functional | 11 months | The cookie is set by GDPR cookie consent to record the user consent for the cookies in the category "Functional". |
cookielawinfo-checkbox-necessary | 11 months | This cookie is set by GDPR Cookie Consent plugin. The cookies is used to store the user consent for the cookies in the category "Necessary". |
cookielawinfo-checkbox-others | 11 months | This cookie is set by GDPR Cookie Consent plugin. The cookie is used to store the user consent for the cookies in the category "Other. |
cookielawinfo-checkbox-performance | 11 months | This cookie is set by GDPR Cookie Consent plugin. The cookie is used to store the user consent for the cookies in the category "Performance". |
viewed_cookie_policy | 11 months | The cookie is set by the GDPR Cookie Consent plugin and is used to store whether or not user has consented to the use of cookies. It does not store any personal data. |