Najlepszą porą na słuchanie opowieści są długie zimowe wieczory, a najbardziej interesujące historie, to te z dreszczykiem, pełne niepewności, które na długo pozostają w naszej pamięci. Niegdyś przekazywane przez wędrownych bajarzy, dziś odtwarzane w formie podcastów, nadal wywołują u nas sporo emocji. Niedawno miałam zaszczyt zapoznać się z antologią opowiadań w nieco bardziej tradycyjnym, książkowym wydaniu – dostarczyły mi niezapomnianych wrażeń i refleksji na kilka kolejnych dni. Choć po okresie świątecznym pozostał nam tylko nikły zapach drzewka, przedstawiam wam bożonarodzeniową antologię opowieści niesamowitych – Ducha na rozstaju dróg.
Strach ma wielkie oczy…i różne oblicza
Mamy do czynienia ze zbiorem opowiadań rodem z epoki wiktoriańskiej, a ten specyficzny klimat grozy zawładnie wami niemalże od pierwszych stron tego dzieła. Jeżeli spodziewacie się hektolitrów krwi, spływających po waszych bladych dłoniach z kart opowieści, a także chcielibyście przemykać w nocy po w pełni oświetlonym domu, obawiając się własnego cienia, to niestety was rozczaruję. Jednakże zapewniam, iż dostaniecie coś znacznie bardziej wartościowego – aurę obezwładniającego niepokoju, dreszczyk przebiegający wzdłuż kręgosłupa, niepohamowaną pokusę, by obejrzeć się za siebie, ponieważ zdaje się, że czujecie na karku ślad lodowatego oddechu…
Pomimo wyraźnie sugestywnego tytułu, arsenał postaci oraz historii jest tutaj spory – znajdziecie tu 11 krótkich form, które pozwolą wam na delektowanie się dość opasłym tomiszczem bez obaw o stratę wątku, czy zapomnienie, co tak naprawdę się wydarzyło. Wspominając o objętości tego dzieła, warto również powiedzieć parę słów na temat jego estetyki. Słowa opowieści zostały spisane dość sporą, przyjazną dla oczu czcionką, co pozwala na szybkie pochłanianie tekstu, bez uczucia znużenia. Karty opowieści otacza twarda oprawa o bordowej kolorystyce i wzorach przywołujących jednoznaczne skojarzenia ze świętami Bożego Narodzenia. Jednocześnie zachowano tutaj elegancję i umiar, dzięki czemu zarówno forma, jak i treść radują czytelnika.

Poza tytułowym duchem napotkacie na swej drodze inne nadnaturalne istoty, a także zwyczajnych ludzi, którym los sprezentował niesamowite przeżycia. Najbardziej uderzające jest to, z jakim spokojem można operować strachem. Duch rozbudzi Wasze obawy na głębszym poziomie, będziecie zastanawiać się, co tak naprawdę kryje się pod każdą z historii, co jest najbardziej przerażające, i wreszcie odnajdziecie na kartach książki własne codzienne obawy, ubrane w tak piękny, chłodny klimat. Przejdźmy zatem do meritum – czego będziemy się bać, chwytając w dłoń to dzieło?
Stojąc w punkcie bez odwrotu
Choć pochłonęłam wszystkie opowieści z nieukrywanym zainteresowaniem, chciałabym powiedzieć kilka słów na temat moich faworytów. Jednym z nich jest perełka gatunku – Tajemniczy obcy Karla Adolfa von Wachsmanna. Tytułowy bohater staje się fascynującym obiektem obserwacji pewnej młodej damy. Jego chłód, obojętność, a także dość odstręczająca aparycja, zgodnie z wszelkimi prawami natury, przyciąga do niego kobietę coraz bardziej, przywiązuje ją do niego, z czego ów dżentelmen skwapliwie korzysta. Co zaskakujące, po każdym spotkaniu z owym jegomościem, nasza bohaterka stopniowo podupada na zdrowiu, traci siły, zmierzając ku nieuchronnej zagładzie. Czy istnieje dla niej jakakolwiek szansa na ocalenie? Tego dowiecie się sami…
Cóż w tym strasznego? Otóż to, jak bardzo aktualna jest ta historia, po tylu latach od jej powstania. Oczywiście nie w dosłownym jej znaczeniu. Z pewnością znacie ludzi, którzy oddają całych siebie drugiemu człowiekowi, a także takich, którzy bezwzględnie korzystają z dobroci serca innych, drenując ich fizycznie i emocjonalnie z wszelkich sił. To nie tylko materiał na nadnaturalną opowieść, to najzwyczajniej w świecie zabarwiona magicznymi akcentami historia z życia wzięta. Życzę sobie, byśmy spotykali takie jedynie w świecie fikcji…

Ocal siebie lub zaprzedaj duszę
Kolejną perełką jest opowieść otwierająca całą antologię – Duch na rozstajach Fredericka Manleya. Czytając ją, miałam nieodparte wrażenie, że już kiedyś usłyszałam podobną historię. Jeśli w waszych rodzinach bądź kręgu znajomych przekazywano z pokolenia na pokolenie różne opowieści, z dużym prawdopodobieństwem będziecie mieli podobne do moich odczucia.
Wyobraźcie sobie, że spokojnie biesiadujecie z najbliższymi w wigilijny wieczór, w atmosferze ciepła, miłości. Rodzinne spotkanie zostaje przerwane przybyciem niespodziewanego gościa, który przebył znaczną odległość w pośpiechu, gnany niewypowiedzianym strachem. Jako dobrzy gospodarze, oferujecie mu gościnę, a on zaczyna snuć swoją opowieść o niezwykłej osobie, którą spotkał na rozstaju dróg. A także o pewnej propozycji nie do odrzucenia – rozgrywce w karty, której stawką jest znacznie więcej niż jego życie…
Z pewnością doskonale znacie także ten motyw – niespodziewanie pojawiającej się okazji, remedium na wszelkie problemy. I tajemniczego jegomościa, wychodzącego z tą propozycją, którego obecność napawa nas dławiącym niepokojem, lecz znajdujemy się właśnie w miejscu, z którego już nie ma odwrotu… Czy uda mi się zachować duszę?
Nieokiełznane ciała, nieposkromione instynkty
Wisienką na tym pełnym grozy torcie jest Pięciopalczaste monstrum. Autor tego opowiadania czaruje nas groteską, a dla tych z was, którzy pamiętają Rodzinę Addamsów, motyw przewodni nie będzie nowością. Demoniczna siła, która prześladuje bohaterów, nie dając im chwili wytchnienia, przybiera postać… ludzkiej dłoni. Cóż zatem począć z kończyną, która zdaje się funkcjonować jako osobny byt? Tym większy to dylemat, gdy dowiecie się, że jej właściciel już dawno znalazł się w krainie cieni…

Brzmi dość zabawnie, jednakże zagłębiając się w meandry tej historii, poczujecie się bardzo niekomfortowo. Możecie wpaść w wir rozważań na temat słabości ludzkiego ciała, instynktów, które paradoksalnie nakazują rozumowi milczeć, gdy najbardziej potrzeba jego stanowczego głosu.
Chcę znów poczuć tę niepewność…
Mogę z rozbrajającą szczerością stwierdzić, że chwile spędzone z Duchem nie były czasem zmarnowanym. Wręcz przeciwnie, z ogromną chęcią zanurzyłabym się ponownie w świat podobnych opowiadań grozy, by, choć na kilka godzin, przenieść się do innego wymiaru, gdzie historie toczą się powoli, a strach otacza mnie swymi chłodnymi ramionami. Zimowa aura wciąż sprzyja takim opowieściom, w związku z czym, z czystym sumieniem polecam tę antologię, jako niezwykle interesujące spojrzenie na nasze obawy i codzienne dylematy. Może być to także najzwyczajniejszy w świecie przepis na dobrą rozrywkę – decyzja należy do was.