REKLAMA

Apokalipsa Z: Początek końca – recenzja filmu. Odgrzewany kotlet po hiszpańsku

Kamil Bastrzyk

Opublikowano: 4 stycznia 2025

Spis treści

Niedawno na platformie Amazon Prime pojawił się film, który szybko zyskał sporą popularność. Apokalipsa Z: Początek końca to hiszpańska produkcja będąca ekranizacją książki Manuela Loureiro. Hiszpanie już wielokrotnie udowodnili, że potrafią tworzyć niezłe horrory – REC czy Sierociniec to zdecydowanie moje ulubione tytuły. Z kolei temat umarlaków to dla mnie chleb powszedni i jeden z najbardziej interesujących podejść do tematyki zagłady świata.

Horror, Hiszpania, Zombie – trzy składowe, które musiały przyciągnąć mnie do ekranu.

Apokalipsa Z: Początek końca

Kolejna pandemia

Manel bardzo przeżył śmierć swojej ukochanej. Stał się introwertykiem, ale utrzymuje kontakt z siostrą i ma nawet kota.
Świat właśnie podniósł się po pandemii COVID-19, gdy w wiadomościach zaczęły pojawiać się informacje o kolejnym śmiercionośnym wirusie. Manel początkowo ignoruje te doniesienia do momentu, gdy siostra dzwoni do niego, by spakował się i razem z jej rodziną wyleciał z Hiszpanii, bo coś faktycznie jest na rzeczy. Mężczyzna początkowo nie chce przystać na jej propozycję, ale po przemyśleniu sprawy udaje się na lotnisko. Niestety, loty zostają odwołane, a on wraz ze swoim kociakiem zostaje uwięziony w kraju trawionym przez przegniłe żołądki zombie.

REKLAMA

Apokalipsa Z: Początek końca

Nic, co widziałem nie jest mi obce

Postawmy sprawę jasno: tematyka zombie – niezależnie czy to w filmach lub książkach, czy grach – jest przewidywalna. Jakiś wirus zamienia ludzi w krwiożercze bestie, a pozostali przy życiu starają się po prostu przetrwać. Różnice mogą dotyczyć skali zagrożenia czy charakterystyki postaci, które często są jednowymiarowe, ale schemat pozostaje ten sam. I w tym filmie również nie ujrzymy niczego odkrywczego. Na plus jednak można uznać początek pandemii, który nie jest chaotyczny ani nawet krwawy. Wygląda po prostu… realistycznie.
Manel ma kota, więc z miejsca byłem pewny, że będzie miał emocjonalne znaczenie. Przecież widzom nie raz fruwa i powiewa, czy ludzki bohater cierpi. Ważne, by Puszek przetrwał cały i zdrowy. W tym wypadku pozwoliłem się zaskoczyć, gdyż kociak jest nieco na doczepkę i nie grozi mu zbytnie niebezpieczeństwo. Jest wręcz „wstrząsoodporny”, gdy w pewnej sekwencji główny bohater pędzi na motocyklu niczym Deacon z gry Days Gone przed hordą.

Apokalipsa Z: Początek końca

Główny bohater wydaje się sympatyczny, ale jego postać nie jest na tyle rozbudowana, aby widz mógł się do niego przywiązać. Mamy tu również utarty schemat, że to człowiek jest gorszy od zombie. Pojawia się zły gang, który żeruje na obecnej sytuacji.
Co z pozostałymi bohaterami? Już nie pamiętam ich imion.
Mimo wyeksploatowania tematu, twórcy czasami potrafią dodać coś od siebie. The Last of Us ma niezwykle emocjonującą historię, The Walking Dead może poszczycić się zapadającymi w pamięć bohaterami, a Zombieland zamienia wszystko w komedię. Tutaj nie ma niczego nowego.

A jednak?

Coś w tym filmie sprawiło, że trzymał mnie do napisów końcowych. Pomimo tego, co napisałem wyżej, produkcja mi się podobała. Nie zaskoczył (pomijam kota), nie ujął, nie wytworzył spirali uczuć. Pomimo tego, przyjemnie spędziłem czas przed telewizorem. Może dlatego, że nie było tu przekombinowanych akcji, nierealnych mutantów czy łamiących wszelkie prawa fizyki scen akcji (tu puszczam oko do filmów serii Resident Evil). To niemal kameralna opowieść zwykłego człowieka pragnącego dotrzeć do swojej rodziny. Na swój sposób była realistyczna (nadal pomijam kota).
Zakończenie z łatwością dało się przewidzieć i otwiera furtkę do kontynuacji. Powieść jest trylogią, a widząc zainteresowanie filmem na platformie, mogę być pewny, że będzie sequel. Czy czekam? Raczej nie, ale zapewne obejrzę. Fanom umarlaków polecam. Pozostałym również, gdyż truposze są przedstawieni w sposób zachowawczy (nie licząc jednego berbecia, będącego nieudaną próbą przedstawienia powagi sytuacji).

Apokalipsa Z: Początek końca

ZALETY +

WADY -

Kamil Bastrzyk

Jestem 30-letnim mężem, ojcem oraz zaklinaczem kotów (i innych zwierząt). Uwielbiam grać, czytać powieści kryminalne i grozy, a także oglądać filmy wieczorową porą. Często biorę udział w dyskusjach na te tematy. Najbardziej angażuję się w wątki o grach retro. Wychowałem się na pegazusie i dorastałem z konsolami playstation. Jestem też wielbicielem planszówek. Poza tym piszę swoją pierwszą książkę. Moim ulubionym sposobem na oderwanie się od rzeczywistości jest wcielanie się w pogromców potworów, potężnych magów czy poszukiwaczy skarbów, zwłaszcza w seriach Resident Evil, Final Fantasy i Uncharted.

REKLAMA

Rekomendowane artykuły

Strach, który przetrwał stulecia – recenzja filmu Nosferatu

Strach, który przetrwał stulecia – recenzja filmu Nosferatu

Fairy Tail 2 – recenzja gry. No tak średnio bym powiedział.

Fairy Tail 2 – recenzja gry. No tak średnio bym powiedział.
recenzja gry eternal strands

Eternal Strands – recenzja gry. Przepiękna, lecz nierówna baśń

Eternal Strands – recenzja gry. Przepiękna, lecz nierówna baśń

Tails of Iron 2: Whiskers of Winter – recenzja gry – Zemsta jest chłodna

Tails of Iron 2: Whiskers of Winter – recenzja gry – Zemsta jest chłodna

Dros – recenzja gry – podróż przez morze zagadek i tajemnic

Dros – recenzja gry – podróż przez morze zagadek i tajemnic

Rogue Sun. Kataklizm. Tom 1 – recenzja komiksu – Kiedy szkolny tyran staje się superbohaterem

Rogue Sun. Kataklizm. Tom 1 – recenzja komiksu – Kiedy szkolny tyran staje się superbohaterem