Zacznę dość kontrowersyjnie, ale tak, korzystałem z pomocy summonów przy walce z niektórymi przeciwnikami. I tak, czuję się dość kompetentny, żeby ocenić nowe dzieło od FromSoftware. Mam nadzieję, że „prawdziwi” fani mnie za to nie zjedzą. Zapraszam do recenzji.
Zgodnie z tradycją FromSoftware, dodatek do Elden Ringa został zaprojektowany pod endgamowe już postacie. Było tak w przypadku całej trylogii Dark Souls czy też Bloodborne. Gracze, którzy nie ukończyli jeszcze podstawki, będą mieli tutaj naprawdę ciężko, choć i ci z naprawdę wysokopoziomowymi postaciami też nieźle się napocą przy przechodzeniu DLC. Już samo uruchomienie dodatku jest niezłym wyzwaniem, gdyż dostęp do nowej przygody kryje się za plecami Radhana i Mogha, Pana krwi, którzy są naprawdę skomplikowanymi bossami. Jednak jeśli myślicie, że najtrudniejsze już za wami, to po wejściu do nowej krainy, zatęsknicie za Ziemiami Pomiędzy.
Na wielką Marikę, jakie to ogromne!
Po wkroczeniu na tereny Krainy Cieni nie wita nas żadna cutscenka. Po prostu pojawiamy się w kolejnej jaskini i brniemy w samotności przed siebie. Jednak czeka na nas naprawdę magiczny widok, który zapiera dech w piersiach. Już sam projekt lokacji w podstawowej wersji gry był naprawdę niesamowity, ale w dodatku mam wrażenie, że twórcy przeszli samych siebie. Dotąd nie mogę wyjść z podziwu. Wizja artystyczna Shadow of the Erdtree zachwyca i co do tego nie ma dyskusji. Mizayaki znowu udowodnił, że jego kreatywność nie ma granic. Nie chcę podawać tutaj jakiś konkretnych przykładów, gdyż uważam, że samodzielne poznawanie tego niezwykłego zakątka jest bardzo ważne.
Sprawdź także: Spy x Anya: Operation Memories – recenzja gry na Nintendo Switch. Anya ma nową foto-misję!
Mam wrażenie, że FromSoftware z każdym wydanym nowym projektem podnosi poprzeczkę coraz wyżej. Nie inaczej jest w przypadku Shadow of the Erdtree. Studio znane jest z naprawdę mistrzowsko połączonych lokacji, gdzie jedna niepozorna ścieżka może zaprowadzić gracza w naprawdę nieoczywiste i niespodziewane miejsce. Już od razu po wyjściu ze startowej groty, gracz trafia na rozgałęzienie, które prowadzi w różne strony Krainy Cienia. Pierwsza lokacja nie należy jednak do mocno skomplikowanych, ale im dalej zajdziemy, tym jest lepiej. Nigdy nie mamy pewności czy właśnie nie odkrywamy zupełnie nowego terenu.
Zawartości w nowym świecie jest naprawdę sporo. Sama jego wielkość jest porównywalnie duża, co tereny Pogrobna i Caelid z podstawki! Dokładne jego zwiedzenie może zająć nawet z 40 godzin i to biorąc pod uwagę, że nie męczyliście się z bossami. W dodatku, tak jak i w podstawce, rozpoczynamy z pustą mapą, którą odkrywamy poprzez zwiedzanie świata i przez odnajdywane fragmentów mapy. Znaczników również tu nie uświadczymy, no, chyba że sami je ustawimy. Do czego serdecznie zachęcam, gdyż potrafią naprawdę ułatwić życie.
Panie, gdzie moje runy?!
W związku ze zwiedzaniem Krainy Cienia powiązana jest zupełnie nowa mechanika rozwoju naszej postaci. Twórcy wprowadzili zupełnie odrębny system levelowania, aby wysokopoziomowe postaci, które rozwijaliśmy w podstawowej wersji gry, nie zabijały nowych przeciwników na przysłowiowe dwa strzały. W samym Elden Ringu był to widok dość powszechny, gdyż zaglądając w każdy zakątek, bardzo łatwo zyskiwało się znaczną przewagę nad kolejnymi przeciwnikami, a przecież tytuły FromSoftware słynną ze skomplikowanych potyczek, których musimy się nauczyć. Zupełnie nowy system miał ten problem wyeliminować i ulepszenia, które zdobywamy podczas odbytej podróży, pozostają jedynie w obrębie dodatku.
Sprawdź: Beyond Good & Evil 20th Anniversary jest super, ale gdzie ta dwójka?
Tym razem nasza postać nie jest rozwijana za pomocą kolejnych iteracji „dusz”, które wypadają z powalonych wrogów, a poprzez specjalne przedmioty – fragmenty Ostrodrzewa i Błogosławieństwa, które są rozsiane po całej Krainie Cienia. Z pomocą fragmentów Ostrodrzewa wzmacniamy zadawane obrażenia, jak i obronę naszego bohatera, a przy pomocy błogosławieństw wzmocnimy summony. Początkowo do zwiększenia naszego poziomu wystarczy jeden taki przedmiot, ale przy każdym kolejnym ulepszeniu będzie potrzeba ich znacznie więcej. Dodatek jeszcze bardziej premiuje eksplorację świata.
Oczywiście całą grę możecie przejść pomijając tę mechanikę, jednak znacznie ułatwi ona tę trudną przeprawę. Osoby, które lubią eksperymentować ze swoim buildem w Shadow of the Erdtree znajdą naprawdę wiele nowości. Twórcy przygotowali szereg wariantów broni z unikalnymi movesetami.
Spacer po rozżarzonych węglach, oblanych kwasem
Shadow of the Erdtree naprawdę znacząco śrubuje poziom trudności do góry. I chciałbym wspominać o tym w pozytywnym aspekcie, ale niestety tak nie jest. Balans w kolejnych potyczkach pozostawia naprawdę dużo do życzenia. Do dodatku wchodziłem z mocno rozwiniętą postacią. Mimo wszystko potrafiła ona paść od ataku pospolitego przeciwnika i nie zmieniło to się nawet poprzez korzystanie z nowej mechani levelowania. Większość wrogów ma naprawdę rozbudowany movset, a są to powszechni adwersarze, którzy miażdżą naszego bohatera. DLC wprowadza kilkadziesiąt nowych popleczników, łącznie jest ich w grze już ponad osiemdziesiąt, a same obszary z dodatku są wypchane nimi po brzegi.
Unicorn Overlord – recenzja gry. Epicka sztuka taktyki i magii.
Prawdziwa rzeźnia zaczyna się podczas walk z bossami, których agresja została tak podkręcona, że walka z Malenią wydaje się spokojnym spacerkiem. Kiedy wejdziemy na arenę, nie doznamy chwili wytchnienia. Ciągle jesteśmy zalewani gradem ciosów, które też potrafią powalić naszą postać w sekundę. Oponenci poruszają się naprawdę szybko i zwinnie po całej arenie, najpierw użyją skomplikowanego kombosa, którego ledwo uniknęliśmy tylko po to, żeby zafundować nam atak obszarowy praktycznie niemożliwy do ominięcia. Wystarczy jeden drobny błąd, jedna chwila rozkojarzenia i na sto procent nasza postać odrodzi się przy Miejscu Łaski. W ciągu całego DLC czeka na nas pięciu głównych bossów i kilkunastu opcjonalnych, którzy tak jak w przypadku podstawki nie są unikalni i często się powtarzają z małymi zmianami, np. dodając nowy atak do puli ruchów.
Kamera i kilka innych mniejszych baboli
Najtrudniejszym jednak przeciwnikiem w całym dodatku jest kamera, ale to już klasyk u FromSoftware. Regularnie gubi ona bossów, niekiedy sama wyłączając lock-on. Koniec końców rezygnowałem z przytwierdzania na sztywno kamery na przeciwniku, ponieważ rodziło to tylko więcej problemów.
Sprawdź także: W Jądrze Ciemności-Recenzja A Plague Tale: Innocence
Na początku recenzji znacząco chwaliłem projekt świata, który jest zdecydowanie bardziej skondensowany niż podstawka. Mimo tego dalej naprawdę wiele terenów jest pustych i służy jedynie do przemieszczenia się z punktu A do punktu B. Poza tym twórcy znowu serwują nam recykling przeciwników i lochów. Z jednej strony jesteśmy zachęcani do eksploracji, aby ulepszyć Zmatowieńca, a z drugiej znowu otrzymujemy tony niepotrzebnych itemów.
Podsumowanie
Shadow of the Erdtree cierpi na naprawdę wiele problemów, które z łatwością można naprawić za pomocą kolejnych patchów. Jest trudno, miejscami niesprawiedliwie trudno, ale mimo wszystko wędrówka po Krainie Cieni, to jedna z najlepszych growych przygód, która mnie dotychczas spotkała w tym roku. Wizja artystyczna Miyazakiego to majstersztyk. Wszystkim entuzjastom umierania serdecznie polecam i pamiętajcie – git gud!